ROZDZIAŁ XXXVIII: TAM, GDZIE NIE MA NAS

550 41 5
                                    

Pieśń, która rozbrzmiała w Lothlórien docierała powoli do każdego zakamarka w jej uszach

Oops! Bu görüntü içerik kurallarımıza uymuyor. Yayımlamaya devam etmek için görüntüyü kaldırmayı ya da başka bir görüntü yüklemeyi deneyin.

Pieśń, która rozbrzmiała w Lothlórien docierała powoli do każdego zakamarka w jej uszach. Oczyszczała umysł i koiła nerwy, choć jednocześnie była bardzo smutna. Elfy opłakiwały swojego przyjaciela. Amarth wiedziała, że także powinna to zrobić, powinna go pożegnać, lecz  nie potrafiła tego zrobić.

Galadriela pozwoliła jej odwiedzić komnatę, w której mieszkała za każdym razem, gdy tutaj przebywała. Jej suknie wciąż były na swoim miejscu — Amarth zawsze zastanawiała się, dlaczego dostosowuje swój ubiór do różnych kultur, z którymi miała do czynienia na przestrzeni swoich wieloletnich podróży.

W Ereborze nosiła czerwień, gorsety i koronki, w Rivendell królował u niej granat lub błękit, skromne suknie z długimi, szerokimi rękawami. W Leśnym Królestwie także stawiała na prostotę, jej ubrania miały kolor świeżej, zielonej trawy — w Lórien najczęściej zakładała złote materiały, gdyż ten kolor dominował w modzie tutejszych elfek — każdy kraj miał inne tradycje, Amarth szanowała je i dostosowywała się do nich. Niczego nie robiła po swojemu, bo taki miała akurat kaprys.

Nie zawsze wiedziała wszystko o danym miejscu, musiała uczyć się zwyczajów poszczególnych ludów Śródziemia na bieżąco.

Po gorącej kąpieli, która zmyła z niej trud podróży, dołączyła do swoich kompanów, którzy tę noc mogli spędzić już na ziemi. W sercu Lothlórien nic im nie groziło, na razie. Nieprzyjaciel na nich polował. Sauron, Saruman... różne imiona, ta sama groza.

W ich obozie panowała kompletna cisza. Frodo, Sam, Merry i Pippin rozłożyli obok siebie swoje koce, Boromir siedział z boku i ostrzył miecz, zapewne po to, aby uwolnić swój umysł od tego, co powiedziała mu Galadriela. Amarth mogła jedynie się domyślać, jak bardzo cierpiał w tym momencie. Wzrok Pani Złotego Lasu sięgał głęboko i nic nie umykało jej uwadze. Ją także przejrzała, cały jej strach był teraz znany jedynej osobie w Śródziemiu, która potrafiła pomóc jej się z nim uporać, która była w stanie odpowiedzieć na jej pytania.

Amarth idąc wciąż przed siebie zauważyła, że Lucille także unikała towarzystwa. Hobbitka oparła się o konar drzewa i zajęła się rysowaniem kawałkiem węgla w swoim szkicowniku. Elfka pamiętała zamiłowanie Driny do wszelkiego rodzaju sztuki, panienka Goldstein posiadała wielki talent artystyczny, a jej dzieła zdobiły hobbickie muzeum historii. Amarth miała ochotę podejść do Lucille i zobaczyć, czy odziedziczyła po swojej babce owe umiejętności, lecz wiedziała, że ktoś teraz potrzebował jej uwagi bardziej.

— Opłakują Gandalfa. — Usłyszała przygnębiony głos Legolasa, który przechadzał się po obozie. Kiedy ją zauważył, przez dłuższą chwilę na nią patrzył, a potem spuścił wzrok, pozwalając jej odejść, ona jednak usiadła na pobliskiej fontannie, objęła się ramionami i zaczęła skubać skórki od paznokci.

— Co o nim mówią? — zainteresował się Merry. Amarth nawet zazdrościła hobbitom tego, że nie rozumieli jej języka.

— Nie mam serca wam tego powiedzieć — westchnął Legolas. — Wasza rana jest zbyt świeża.

AMARTH ♕ HOBBIT + LOTR ( LEGOLAS ) ✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin