Rozdział 1

16.7K 827 155
                                    

Minęły dwa tygodnie odkąd Luke wyjechał. Nadal nie wiem dlaczego. Nikt nie wie i na dodatek nie ma żadnych informacji gdzie jest. W dzień jego wyjazdu, złamałam obietnicę złożoną jemu. Wyjęłam żyletki. Płakałam w swoim, ciemnym pokoju, tnąc się. Nie wiem co mu zrobiłam. To jak się do mnie odzywał zabolało. Popadłam w monotonie, szkoła, dom, szkoła, dom i tak w kółko. Nigdzie nie wyszłam oprócz szkoły, odkąd on wyjechał. Zostawił mnie.

Zaniosłam się szlochem. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. Czwarta rano. Nie śpię od kilku dni. Wstałam chwiejąc się i podeszłam do biurka, skąd wyciągnęłam kolejne w tym tygodniu pudełko żyletek. Usiadłam już trochę spokojniej w kącie i wyjęłam srebrną żyletkę. Światło księżyca odbijało się od jej kantów. Odwinęłam bandaż i spojrzałam na swoją poharataną rękę. Od nadgarstka, aż po łokieć. Rany świeże i starsze. Niektóre jeszcze krwawiły. Przyłożyłam ostrą krawędzią do małego kawałka jeszcze niepociętej skóry. Zrobiłam jedną kreskę, drugą, trzecią, aż w końcu cała ręka była zakrwawiona. Patrzyłam się tępo na spływające krople.

Kap. Kap. Kap.

Wsłuchiwałam się w dźwięk uderzających kropel o deski. Rzuciłam żyletkę na podłogę i ledwo podeszłam do umywalki. Odkręciłam zimną wodę i obserwowałam jak z czerwonej zamienia się w miedzianą, aż w końcu czystą wodę. Wyjęłam z apteczki bandaż i zwinnie go założyłam. Wróciłam do pokoju i spojrzałam znowu na zegarek. Piąta czterdzieści dwa. Szybko zeszła. Jak zawsze. Cięcie się zabiera mi mnóstwo czasu. Usiadłam po turecku i wyjęłam zeszyt. Wzięłam jeszcze ołówek i zaczęłam szkicować. Od kilku dni wzięło mnie coś na rysowanie psychodelicznych rysunków. Niektórych nawet ja się boję.

Skończyłam dopiero o siódmej. Odłożyłam rzeczy z powrotem na miejsce i poszłam się ubrać do łazienki. Spojrzałam w lustro i ujrzałam to co widziałam każdego ranka odkąd Luke mnie zostawił. Blada twarz z wielkimi worami pod oczami, które czasem były napuchnięte od płaczu. Przygotowanie się do szkoły zajęło mi około pół godziny. Wyszłam z domu i skierowałam się powolutku do więzienia zwane też szkołą. Znowu stałam się popychadłem. Jednak teraz jest gorzej, o wiele gorzej. Weszłam do szkoły i przywitały mnie pogardliwe spojrzenia. Skuliłam się i ruszyłam szybciej pod klasę. Nagle poczułam, że zahaczyłam o coś nogą i upadłam na podłogę. Usłyszałam śmiechy. Bardzo głośne śmiechy, jakby śmiała się ze mnie cała szkoła. Odwróciłam głowę do tyłu by zobaczyć o co zahaczyłam i zobaczyłam przez łzy w oczach chłopaka, który opierał się o szafki z wyciągnięta nogą.

-No co suko?! Może zaraz się popłaczesz?! Mam wołać Luke?! Oh zapomniałam! Go już nie ma! Zostawił cię!-usłyszałam słowa Kate, które bardzo zabolały.

Później można było usłyszeć już tylko coraz głośniejsze śmiechy. Podniosłam się szybko z ziemi i pobiegłam do łazienki. Na szczęście opanowałam łzy i się nie rozmyłam. Stałam chwilę przy umywalce i schowałam się do kabiny. Zrobię to co zawsze, poczekam tu do dzwonka. Wyjęłam słuchawki i puściłam najcięższy metal jaki mam. Tak bardzo się zasłuchałam, że nie usłyszałam dzwonka. Dopiero po piętnastu minutach od dzwonka na lekcje, ogarnęłam się i wybiegłam z łazienki do sali. Siedemnaście minut po ósmej. Bardzo źle. Wzięłam oddech i otworzyłam drzwi.

-Przepra...

-Siedemnaście minut po dzwonku, nieobecność.-powiedział nauczyciel.

-Ale, ja byłam w...

-Nie obchodzi mnie to. Wyjdź.-powiedział ostro i odwrócił się do klasy. Wszyscy na mnie patrzyli albo z rozbawieniem albo z pogardą.

Wyszłam z sali mamrocząc coś i skierowałam się pod inną klasę, gdzie będę mieć kolejne lekcje. Siedziałam tam kilka minut, aż przechodzący dyrektor zawołał mnie do mnie.

-Widzę, że nic nie robisz więc chodź za mną.-powiedział i skierował się do gabinetu. Nie wiedziałam o co mu chodzi.

Gdy weszliśmy do jego gabinetu ujrzałam wysokiego chłopaka z włosami pofarbowanymi na zielono. Siedział w rozwalony na krześle i pisał SMS'y. Dyrektor odchrząknął i spojrzał na zielonowłosego.

-To jest Michael Clifford. Nowy. Joe oprowadź go po szkole.-powiedział i zamknął się w swoim gabinecie.

Zielonowłosy uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę.

-Michael. Całuję rączki.- Chwycił moją dłoń i ją pocałował. Następnie wziął swój czarny plecak i skierował się do wyjścia. Lekko osłupiała ruszyłam dalej. Szedł w kierunku wyjścia.

-Ej... Michael gdzie idziesz?-zapytałam cicho, mając nadzieję, że nie usłyszy.

-Wychodzę! Zrywam się! Idziesz?!-zapytał już przy samym wyjściu, wyciągając papierosa. Pokręciłam przecząco głową.

Lekcje mijały mi niemiłosiernie długo. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek prawie, że wybiegłam ze szkoły do domu. Zamknęłam się w swoim pokoju i patrzyłam ślepo w ścianę. Dzień jak co dzień.


***

O to pierwszy rozdział. Dam Dam Daaaam. Niestety nie sprawdzony. Co sądzicie? Rozdziały w tej części będą trochę dłuższe ;)

Come back, babyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz