XXII: 26 kwietnia 1998

Start from the beginning
                                    

Harry usiadł na swoim łóżku, które mimo iż nie dorównywało nawet do tych u Andromedy bądź na Grimmauld Place dwanaście było całkiem znośne jak na cenę, którą zapłacili. Odwrócił się w stronę niemałego, chociaż zbitego lekko okna i spojrzał na ciemne gwiaździste niebo oraz księżyc, którego chłodne światło wpadały do pokoju.

Słyszał oddech Toma, który leżał gdzieś za nim, gdyż pokój Pottera okazał się większy od Malfoy'a, jednak nie odwrócił się w tamtym kierunku tylko pognał gdzieś za swoimi myślami.

Wiedział do czego prowadzi znalezienie się w Hogwarcie. Tam uda im się zniszczyć w końcu wszystkie horkruksy, a może nawet i Voldemorta, jednak jeśli chcieli dokonać tego drugiego, to Harry również musiał zginąć. Słowa przepowiedni odbijały się echem w jego głowie.

Miał dość myślenia o tym przy każdej możliwej okazji, tak samo jak o wspomnieniach z Severusem, napływających do jego umysłu. Starał się nie płakać, chociaż czasami nie potrafił powstrzymać łez, więc płakał w ciszy, aby nie obudzić pozostałej dwójki. Mimo iż starał się wszystkie emocje zmienić w motywację do działania, to nie potrafił od razu o tym zapomnieć i z każdym dniem przeżywał to równie tak samo.

Teraz czuł, że wszystko po prostu go przytłacza.

Nawet nie zauważył, kiedy jego policzki zrobiły się wilgotne i otarł je szybko, chociaż w tamtym momencie nie miało to większego znaczenia. Zerknął na Riddle'a, który cały czas leżał w tak samej pozycji, pochrapując co jakiś czas, a następnie najciszej jak umiał skierował się do drzwi.

Chwilę potem znalazł się już w pokoju, widząc jak światło księżyca odbija się od jasnych włosów chłopaka. Westchnął cicho, przyglądając się jego spokojnej twarzy, pozbawionej stresu oraz zmartwienia i kiedy jednak zrezygnował z przeszkadzania blondynowi we śnie, Malfoy uchylił powieki od razu rozpoznając okularnika.

— Harry? — spytał cicho, podnosząc się do pozycji siedzącej, a kiedy ten przez chwilę tylko stał, nie wiedząc z jakiego powodu tracąc mowę, Draco tylko przesunął się i poklepał miejsce obok. Potterowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, w tamtym momencie naprawdę miał ochotę znaleźć się w ramionach blondyna i pozostawić cały niepokój daleko stąd.

Zadziwiające jak ich relacja tak szybko się zmieniała.

Powoli podszedł i zajął miejsce tuż przy Draco, który objął go tak, że głowa Pottera znalazła się wygodnie usadowiona na klatce piersiowej Malfoy'a, słysząc bicie jego serca.

Blondyn uniósł dłoń, po czym włożył ją w czuprynę chłopaka, co jeszcze bardziej uspokoiło czarnowłosego. Czuł, jakby takiej pozycji mógł spędzić resztę swojego życia, jednak nie potrafił milczeć.

— Nie chcę umrzeć — szepnął, delikatnie zmieniając pozycję, aby móc spojrzeć wprost w stalowe tęczówki, które wpatrywały się w te jego. Draco dopiero wtedy zauważył zaszklone zielone oczy.

— Harry — zaczął, równie cicho jakby próbując odnaleźć odpowiednie słowa. Serce mu się krajało, słysząc łamiący się głos chłopaka. — Wiem... obiecuję, że wszystko się skończy dobrze. Obiecuję, że nie umrzesz.

— Nie możesz mi tego obiecać — odparł, nie spuszczając z niego wzroku. — Dobrze wiesz, że jestem horkruksem.

— Na pewno jest jakiś sposób — odpowiedział, po czym nachylił się i złączył ich usta. Potter oddał pocałunek, chociaż nie trwał on wcale długo, co przyjął z zawiedzeniem.

Podczas ostatnich dni nie mieli zbyt wiele czasu na samotności, chociaż dobrze wiedzieli, że poszukiwanie horkruksów to nie czas na randki, jednak po ich pierwszym pocałunku stało się to uzależniające. Częściej niż wcześniej stykali się ramionami, łapali za dłonie bądź szukali kontaktu wzrokowego, a czasami wieczorami — gdy Riddle sam z siebie pozostawiał ich na samotności — skradali sobie niedługie pocałunki, starając się przelać w nie emocje, których nie byli w stanie powiedzieć na tym poziomie ich relacji. Nie mieli pojęcia na czym stoją, bowiem jakoś nie spieszyło im się do rozmowy na ten temat. Było to gdzieś dopiero na drugim planie, a dopóki nie zniszczą Voldemorta pozostaną na tym co jest teraz. Obaj czasami nie byli w stanie uwierzyć, jakim cudem z nienawiści przeszli do tego, że dokładnie w tym momencie leżeli wtuleni na wąskim materacu, a ich usta stykały się ze sobą.

— Uznając, że ci wierzę i przeżyje — mówił nadal szeptem, kiedy oderwali się od siebie. — Chciałbym wyprawić tacie pogrzeb.

— We wszystkim ci pomogę — odrzekł, kciukiem ocierając samotną łzę spływającą po jego policzku. — Prześpij się, dobrze ci to zrobi.

Harry nie protestował, uznając, że teraz nawet nie miałby siły, aby ruszyć się z tak wygodnego miejsca u boku osoby, przy której czuł się bezpiecznie.

Zmienił lekko pozycję, chociaż jego głowa nadal znajdowała się na klatce piersiowej blondyna, a następnie przymknął powieki i wsłuchiwał się w bicie serca oraz równy oddech chłopaka, nawet nie zauważając kiedy usnął.

A Draco westchnął cicho, gdy zauważył, że chłopak śpi. Ostrożnie ściągnął jego okrągłe okulary, odkładając je na stolik nocny, po czym opatulił Harry'ego kołdrą, która na szczęście starczyła na ich obu. Pocałował go w czubek głowy, a następnie sam oparł się wygodniej, zamykając oczy.

I chociaż jeszcze jakiś czas nie potrafił zasnąć, jego myśli potrafiły się skupić tylko na ciepłe bijącym od drugiego ciała.
































troszkę miłego drarry przed jebnieciem wojny, co wy na to 😋

mam nadzieje ze nie był to spoiler i wojna była oczywista

weźcie obstawiajcie kto umrze XDD ----------->

a huge riddle // drarry ✔︎Where stories live. Discover now