Rozdział 22

6.4K 436 12
                                    

Ginny pragnęła posiadać przycisk, który w sekundę wyłącza wszystkie emocje.  

Głownie te negatywne, a zwłaszcza stres i niepewność. Ściskała mocno marker w swojej dłoni i kuliła się pod surowym spojrzeniem nauczycielki. Wiedziała jak rozwiązać przykład na tablicy, więc dlaczego stała i w panice rozglądała się po sali. Lou posyłała jej współczujące spojrzenie, ale nie mogła jej w żaden sposób pomóc. Przez ostatnie kilka zajęć Ginny była omijana w odpowiedzi przy tablicy, co przyjęła z wielką ulgą. Niestety jej szczęśliwa passa się skończyła. 

Czuła jak mięśnie jej sztywnieją, a dłonie drgają. Zbliżało się coś czego sama nie umiała powstrzymać. Istniała tylko jedna osoba, która z wielką łatwością radziła sobie z jej napadami stresowymi. Ale ta sama osoba wróciła do szkoły dwa tygodnie temu po dość długiej nieobecności i teraz pisała zaległe sprawdziany po drugiej stronie szkoły. 

Connor nie mógł jej pomóc. 

— Panno Willson? 

— Tak?

— Zna Pani odpowiedź? 

Znam. 

— Ja... — widziała kpiące spojrzenia dziewczyn i wiedziała, że jest całkiem niezłą rozrywką dla reszty klasy. Odetchnęła głęboko i zastanowiła się co zrobiłby Connor. Na pewno wpadłby na jakiś głupi pomysł z włączeniem alarmu przeciwpożarowego, a potem pojechaliby w jakieś spokojne miejsce. Pewnie zacząłby opowiadać jakieś dziwne historię, by odwrócić jej uwagę od ataków paniki. Może pojechaliby na naleśniki, które oboje tak bardzo uwielbiali? 

Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na swoje drżące dłonie. Skoro Connor znał sposoby na uspokojenie jej ataków paniki dlaczego ona sama nie potrafiła ich znaleźć? Znała siebie samą lepiej od niego. Podczas jego nieobecności zrozumiała, że nie zawsze będzie mógł przy niej być, a ona musi nauczyć się być sama ze sobą. Ten moment wydawał się idealny do próby. 

— Panno Willson?

— Znam odpowiedź. 

— Więc proszę ją zapisać — nauczycielka wskazała na tablicę. — Proszę nie tracić więcej czasu. 

Ginny skinęła głową, a kilka blond kosmyków spadło na jej zarumienioną twarz. Ścisnęła mocniej czarny pisak i uniosła dłoń w kierunku tablicy. Wszystko to nie trwało dłużej niż kilka sekund, ale dla dziewczyny był to wieczność. Czas długi, męczący i wyczerpujący. Gdy skończył rozwiązywać zadanie na tablicy zrozumiała jak zmęczona jest. Oddychała ciężko, a po plecach przeszedł dreszcz. 

Jej pisko było krzywę, a cyfry były w zbyt małych odstępach od siebie. Ale udało jej się. Starała się skupić tylko i wyłącznie na tym co musisz zrobić. 

Nie wiedział tylko, że to będzie wymagało od niej tyle wysiłku. Bo, gdy skończyła i odwróciła się w stronę nauczycielki, poczuła się fizycznie zmęczona. Mięśnie ją piekły, skronie pulsowały i brakowało tchu. Jak po maratonie.

— Dobra odpowiedź, dziękuję. Możesz usiąść, a do kolejnego przykładu poproszę Pana Capture. 

***

— W sobotę kolejny mecz. 

— Mhm — wymamrotała czując, że jeszcze w pełni nie wróciła do siebie. Jej serce biło tak mocno, że rozbolała ją klatka piersiowa. Przymknęła powieki i oparła czoło o zimny blat szkolnego stolika. Na stołówce było głośno i duszono. — Jesteście gotowi? 

— Tak, chociaż trener panikuje. To nasz ostatni mecz przed finałem i to on decyduje czy weźmiemy w nim udział czy nie.

— Mhm — odparła. 

C O N N O R | +18 ✓ [seria Salvatore] TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz