2 - Czarodziejka z Grodu Gotów

18 1 0
                                    

Podróż tropem wskazówek zostawionych przez tajemniczego K.M.Z. zakończyła się wielkim zaskoczeniem w zamku Czocha pod Lubaniem Śląskim. Niespodziewanie natknęli się tam na mamę, która zgarnęła ich stamtąd i nie zostawiła możliwości podjęcia jakiejkolwiek dyskusji. Zapowiedziała, że odwiezie ich prosto do cioci Irenki, do Jastrzębiej Góry, gdzie z przyjemnością sama skorzysta z okazji do urlopu. Zapakowała ich do auta, a oni – świadomi swoich przewin – bez szemrania poddali się wyrokowi.

Przez całą drogę Jadzia siedziała z przodu i zabawiała mamę opowiadaniem o przygodzie z poszukiwaniem skarbów w różnych miejscach w Polsce, Łukasz zaś mógł spokojnie rozsiąść się z tyłu i wreszcie odpocząć po szalonym tygodniu z młodszą siostrą.

– Ale najlepsze było, jak dotarliśmy do Węsiorów! – Jadzia doszła do kompromitującego odcinka ich podróży. – Czy tam Węsiór... Nie wiem, jak powinno się mówić, bo myślałam, że „Węsiorów", ale dziadek Tośki mnie poprawił na „Węsiór" i już zgłupiałam.

– Wydaje mi się, że powinno być Węsior... – wtrąciła mama – I zaraz... Jakiej Tośki?

– Twojej przyszłej synowej... – rzuciła Jadźka z ironicznym uśmieszkiem.

Mama natychmiast zerknęła we wsteczne lusterko i przyłapała swojego syna z lekko zmieszanym wyrazem twarzy. Uśmiechnęła się nieznacznie.

– Jeśli w tym tempie będziecie przywozić swoich ukochanych znad morza, to przestaniecie chyba tam jeździć! – skomentowała.

– Odpuścisz już, Iśka? – syknął złym tonem Łukasz. – Wzięła i wmówiła sobie jakieś czary. I denerwuje mnie teraz!

– Czary? – podchwyciła mama.

– No bo słuchaj! – Jadzia aż zapaliła się do opowiadania. – Byliśmy w tych Węsiorach na średniowiecznym jarmarku. Czy jakimś tam ichnim. W Grodzie Gotów. Wszystko utrzymane w epoce. No i znalazłam tam jedno stoisko z pięknymi sukienkami i biżuterią. Aż miałam ochotę coś sobie kupić, ale tak drogie to było, że bez szans! No i sprzedawała tam taka ładna dziewczyna. I ona potem czarowała Łukasza jak szalona. Aż się pochorował...

– Szalona to ty byłaś, włócząc się po całej Polsce za skarbem – wtrącił się brat. – A nie mówiłem, że to podpucha?

– Nie zmieniaj tematu! – odcięła się siostra. – Pojechałeś z własnej, nieprzymuszonej woli.

– A właśnie, że z przymuszonej! Nie mogłem puścić cię samej, żebyś głupot nie narobiła. A i tak narobiłaś! Wykorzystałaś moje zatrucie, żeby poleźć do kurhanów sama.

– Trzeba było nie pić tego piwa. Tobyś się nie pochorował...

– Dzieci... – przerwała wreszcie mama. – Czy możecie się nie kłócić? Ja tu muszę prowadzić jeszcze z trzysta kilometrów. Nie ukrywam, że w tych warunkach trudno mi się skupić.

– Mogę cię zmienić, jak chcesz... – zaproponował Łukasz. – W końcu mam prawko.

– Niegłupi pomysł. Zmienimy się, jak już wjedziemy na A-jedynkę, dobrze? Strasznie nie lubię jechać autostradą.

– Jakbyś zainwestowała w samochód z tempomatem, tobyś się tak nie męczyła.

– Kochanie, auta z tempomatem kosztują fortunę. A ja tylko przypominam, że mamy kredyt na dom i moją raczej mało dochodową pracę. Gdyby nie tata, byłoby krucho...

– Lepiej być architektem niż pracownikiem naukowym. Zanotowałem.

– Tobie nie grozi ani jedno, ani drugie! – wtrąciła się Jadzia, która już za długo nie miała nic do powiedzenia.

Niezobowiązująca kawaWhere stories live. Discover now