Skoro czytasz ten liścik, zapewne odkryłaś go schowanego pod grudami. Mniemam, że zajęło Ci to mniej czasu niż dowiedzenie się prawdy o zbrodni Twego brata. Nie uważasz, że Twój mąż również winien znać tajemnicę, jaka skrywała Jego ziemia? 

Z trudem powstrzymała się od zrzucenia z mebla wszystkiego, co się na nim znajdowało. W jej wyobraźni rozlegał się trzask stłuczonego szkła i brzęk turlającego się po parkiecie świecznika. Zacierała się cienka granica między jawą a koszmarem. Jakżeby chciała, aby wszystko okazało się złudzeniem. Szelest liściku pod jej palcami brutalnie uświadomił jej, iż to wszystko wcale nie jest marą. Przygryzała wąską wargę. Posmakowała obrzydliwego smaku krwi, jaki wdarł się jej do gardła i owładnął zmysły. Otępiała legła na sofę; w dłoni zaciskała zmięty karteluszek. Drżenie opanowało całe jej ramię, na którym całkiem niedawno wypłakiwał się Marcos, gdy wyznawał jej swoje przewiny. 

***

Nadszedł czas obchodów Semana Santa. Uroczyste procesje rozpoczęły się w Madrycie i nie tylko, albowiem najwystawniejsze obrzędy miały miejsce w Andaluzji, od święta Domingo de Ramos, kiedy to wierni przynosili do kościoła palmy bądź gałązki oliwne. Uderzenia w bębny i dźwięk trąb rozbrzmiewał w wąskiej uliczce, w którą to właśnie wkroczył przemarsz. Pod Niebiosa wygłaszano pieśni religijne i modlitwy. Członkowie bractwa zakonnego kroczyli dostojnie i wyrażali publicznie pokutę. Obleczeni byli w tuniki, ich głowy zaś przykrywały kapelusze w kształcie stożka, zwane capirotes. Na barkach costaleros spoczywała platforma, a na niej znajdowały się figury upamiętniające sceny pasyjne. Inni nazarenos trzymali w swych dłoniach świece. Początek pochodu wyznaczał bogato zdobiony krzyż, symbol męki Jezusa. Zapach stopionego wosku mieszał się silnym aromatem kadzidła. Z okien kamienic, między którymi pojawił się orszak, rzucano płatki róż. Niektórzy mieszkańcy zabierali je z dachów, wierząc, iż w ten sposób dostąpią błogosławieństwa.

Na wielkanocnym stole znalazły się tradycyjne potrawy. Ucztę rozpoczynała zupa z cieciorki. Następnie podano potaje de garbanzos, czyli gulasz z ciecierzycy. Słodkość zapewniały słynne torrijas oraz szczególnie wielbione przez Rafaela buñuelos. Daniom towarzyszyło wino wymieszane z cytrusami, cukrem i cynamonem, czym najchętniej rozkoszował się Héctor.

W tym wyjątkowym okresie roku głowa rodziny Álvarezów nie szczędziła pieniędzy na stołeczne sierocińce. Héctor wspierał je każdego miesiąca, co szczególnie niegdyś zainteresowało Davida, gdy natknął się na czeki opiewające na przyzwoite sumy. Nie rozumiał, dlaczegóż jego ojciec wybrał akurat tę inicjatywę. Równie dobrze mógł wspomóc przytułki dla ubogich. On jednak zawężał swą charytatywność jedynie do domów, w którym to żyły dzieci pozbawione rodzicielskiej miłości.

W ostatni świąteczny dzień Rafael i Ana wybrali się w odwiedziny do Ruizów. W domostwie pozostała jedynie Josefina wraz z Marcosem i Davidem, albowiem Héctor postanowił przyjąć zaproszenia Alexandra Strassera i złożyć mu wizytę popołudniową porą. Elena zdecydowała się towarzyszyć ojcu.

Elena rozejrzała się pokoju muzycznym. Tu niegdyś rozgrywali dwukrotnie partię szachów. Pierwszą z nich przerwało przybycie kotki, w której się zauroczyła, bo jakże można było nie zachwycić się tą puszystą istotką. A potem przyszedł Philipp i to on wydawał się w niej zadurzyć. Tak przynajmniej coś jej podpowiadało, coś, co nabyła dzięki doświadczeniu z podobnymi amantami na przyjęciach. Kilka miesięcy później, gdy on już nie był jej nauczycielem, ona zaś uwolniła się od Hiddlestona, nie było ani zauroczenia, ani zadurzenia, a miłość, bo to o niej, o jej bezwarunkowości, rozmawiali, wystukując rytm na klawiaturze fortepianu. Czarno-białe figury na szachownicy. Czarno-białe klawisze ukryte pod klapą instrumentu. Upłynęły kolejne miesiące. Jawiło się przed nimi wspólne życie. Bez miłości. Bez zadurzenia. Bez zauroczenia. Czarne. Białe. 

Winny ródWhere stories live. Discover now