Slughorn był opiekunem Slytherinu już od bardzo wielu lat, gdy poznał Regulusa Blacka. Najpierw myślał o nim jako o bracie Syriusza, tego niesubordynowanego, ale utalentowanego Gryfona, lecz szybko okazało się, że to krzywdzące.
Regulus był młodszy, jednak zasięg jego wiedzy i umiejętności temu przeczył. Slughorn wiedział, że chłopak mówi po francusku, że zna łacinę i staromagiczny, język, o którego istnieniu niewielu pamięta. Regulus był oczytany i miał wyrobioną rękę. Znał, jak sam kiedyś powiedział, sto siedemdziesiąt siedem receptur. To wszystko czyniło z niego doskonałego ucznia, z jednym jedynym Zadowalającym z Wróżbiarstwa. Slughorna to nie dziwiło, widział już niejednego Blacka w życiu i żaden z nich nie potrafił wróżyć, więc to zapewne dziedziczne. Chłopak chciał się uczyć; gdyby nie to, jego dar zaniknąłby. Zamiast mu na to pozwolić, młodszy Black czytał i ćwiczył. Nauczyciel eliksirów nie był pewien, czy chce wiedzieć, jaką część doby musiało to zajmować jego wychowankowi.
Slughorn widział w nim potencjał, jakiego nie widział dawno. Tak wszechstronne uzdolnienie obiecywało wybitne osiągnięcia w dziedzinie, którą taka jednostka była zainteresowana.
*
– Panie Black? – Slughorn zatrzymał Regulusa w drzwiach do pracowni eliksirów. Wszyscy inni uczniowie już wyszli. Black został w tyle.
Wygląda na zmęczonego, pomyślał Slughorn.
– Możemy chwilkę porozmawiać? – zapytał.
Chłopak odwrócił się płynnie i, trzymając naręcze książek kurczowo przy klatce piersiowej, kiwnął głową, jednocześnie mówiąc:
– Oczywiście, profesorze. – Podszedł do nauczycielskiego biurka i odłożył swoją torbę i podręczniki na blat nieopodal. – Czy mam kłopoty?
Slughorn nie usłyszał w głosie ucznia ani obawy, ani podejrzliwości. Jego głos był obojętny, a ton równy.
– Ależ oczywiście, że nie, drogi. Chciałem cię tylko zapytać, jak się zapatrujesz na dołączenie w tym roku szkolnym do Klubu Ślimaka.
*
Regulus odmówił. Slughorn zorientował się, że chłopak dostaje bardzo szczegółowe listy od Walburgi, wypełnione zadaniami. Że jego ojciec umiera, a najmłodszy z Blacków rozpaczliwie szuka leku na tę rodzinną klątwę. Regulus nie zostanie nikim innym, niż Śmierciożercą. Nie wszyscy mają wybór. Gdy Slughorn dyskutował o tym z Dumbledorem, powiedział:
– I boli mnie tylko to, że już mnie to nawet nie zaskakuje.
*
Regulus był na piątym roku, gdy Horacy wrócił do niego myślami. Starał się go wyprzeć z pamięci, będąc boleśnie świadomym, że nie może nic dla chłopaka zrobić. Jednak pewnego zimowego poranka w styczniu roku 1976 zawitała do jego komnat nauczycielka wróżbiarstwa, profesor Trelawney.
– Horacy, coś strasznego stanie się z Regulusem Arcturusem – rzuciła od razu po tym, jak otworzył drzwi.
Slughorn westchnął. Wciąż był w szlafroku i kapciach.
– Kim, Kasandro? – zapytał przez grzeczność.
Jasnowidzka syknęła, przepchnęła się obok niego przez drzwi i, usiadłszy na najbliższym fotelu, dodała:
– Blackiem, Regulusem Blackiem. Miałam...
– Wizję? – dokończył profesor eliksirów.
Kasandra pokręciła głową, bawiąc się frędzlami u dołu swetra. Była ubrana i umalowana, tak, jakby wstała już dawno temu.
– Nie, raczej... Wrażenie. – Horacy uniósł brwi. – Ale nie byle jakie! Przemożne, nieustępliwe, i takie zimne. To nie były omamy, Horacy, uwierz mi. Temu chłopakowi przydarzy się coś okropnego.
Slughron pokręcił głową.
– Kasandro, wiemy nie od dziś, jaki los go czeka.
Trelawney otworzyła szerzej oczy.
– Byłeś tego świadom? Co mu robią? Że pewnie niedługo każą mu przyjąć znak? Że zmuszą go, by walczył? – Była oburzona. – I mu nie pomagasz? Jesteś opiekunem jego domu. Jego opiekunem!
Więc Horacy wrócił myślami do piętnastoletniego już Regulusa Blacka, czystokrwistego Ślizgona. Trzy lata temu rozmawiał już o nim (i nie tylko o nim, o Averym, Crouchu, Greengrass i wielu innych też) z Albusem, licząc na to, że dyrektor powie mu, że tak, oczywiście, jesteśmy w stanie zapewnić tym dzieciom bezpieczne schronienie i zawrócić je ze złej drogi.
Jednak Dumbledore był realistą i nie zamierzał okłamywać swojego kolegi po fachu. Mowa była o dzieciach starych, czystych rodów o tradycjach i historii, które dla czarodzieja z zewnątrz były zupełnie niezrozumiałe.
– Nie zamierzam ich tłumaczyć, Horacy – powiedział Albus. – To, co robią, jest niedopuszczalne. Ale to rodziny... A już w szczególności Blackowie, dysponują pewnymi, hm, narzędziami.
Dysponowały potęgą – galeonów, wpływów, a nawet magii. Nie sposób było się z nimi mierzyć. Nie było nadziei dla młodszego z Blacków.
– Ależ Albusie, jego starszy brat praktycznie mieszka u Potterów. Może dla młodszego moglibyśmy zorganizować coś podobnego. – Slughorn naprawdę na to liczył.
– Horacy. Syriusz ma ogromne szczęście w swoim nieszczęściu. Blackowie mają pewien margines błędu. Syriusza pewnie czeka wydziedziczenie. Reglus natomiast... Jest ich planem zapasowy, a będą musieli z niego skorzystać. Arcturus go nie puści, nie ma mowy. Regulus po prostu zajmie miejsce swojego brata. Będzie dziedzicem.
– Może z nim porozmawiasz? – Pytanie Trelawney przywróciło go do teraźniejszości.
– Z Regulusem? – zapytał niepewnie Slughron.
– Tak, wybadasz, jaki jest. Może nie zrobili z niego... - Kobieta nie dokończyła zdania, ale jasne było, co miała na myśli. Fanatyka, Śmierciożercy... Mordercy.
– Obawiam się, że rozmawianie z nim nie wchodzi w rachubę. – Horacy przypomniał sobie, jaki Regulus jest, nawet na eliksirach, które uwielbia - milczący i odizolowany od świata zewnętrznego. Jego odpowiedzi ustne to wyłącznie sucha wiedza, ni mniej ni więcej, a rozmowy na temat jego zainteresowań praktycznie nie istniały. Nawet ze dwoma swoimi bliskim kolegami, młodym Crouchem i Averym, rozmawiał sporadycznie.
Trelawney skinęła głową, jakby coś sobie przypominając. Może jej „wrażenie" powiedziało jej co nieco o charakterze chłopaka.
– Tak. Może w takim pogadaj z tą jego dziewczyną? Burke, tak się chyba nazywa. – Mówiąc to, wróżbiarka wstała, otrzepała wełniane odzienie z kłaczków i zaczęła iść w stronę drzwi. – Zainteresuj się nim, Horacy, on ma w sobie coś szczególnego.
O osobliwości Blacka nauczyciel eliksirów był przekonany od samego początku.
Kasandra zadała mu jeszcze jedno pytanie, będąc już za progiem.
– Czy chłopak ma do czegoś talent?
Horacy zastanowił się. Łatwiej było powiedzieć, do czego Regulus talentu nie miał.
– Eliksirów. I obrony, jak każdy Black, choć to bardzo ironiczne.
– Hm – westchnęła zamyślona jasnowidzka i wyszła bez pożegnania, zamknąwszy za sobą drewniane drzwi.
*
CZYTASZ
Inclementia | R.A.B. |
FanfictionHoracy Slughorn w 1976 roku podejmuje się wraz z nauczycielką wróżbiarstwa, Kasandrą Trelawney, niełatwego zadania ocalenia dziedzica Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków, piętnastoletniego Regulusa Arkturusa. Zadania nie ułatwia im nowo odkryty...