- Spokojnie, nic się nie stało- posłałem jej lekki uśmiech i otworzyłem samochód.

Po chwili wszyscy byliśmy już w środku. Rudowłosa siedziała obok mnie, a jej siostra z tyłu. Gdy upewniłem się, że każdy zapiął pasy, odpaliłem silnik i wycofałem z parkingu komisariatu.

Przez jakiś czas panowała między naszą trójką zupełna cisza, która zaczynała mi trochę ciążyć, więc włączyłem radio, aby po cichu chociaż trochę, zapełniło jakimiś dźwiękami auto. Gdy stanęliśmy na światłach, rozejrzałem się dookoła.

Mimo że było już około drugiej w nocy, po ulicach wciąż kręcili się różni ludzie i inne samochody. Choć mieszkałem tu już dość długo, to wciąż Nowy York nocą wydawał mi się niesamowity. Do tego nie dało się przyzwyczaić. Za każdym razem to było coś pięknego. Oczywiście dla kogoś, kto lubił mieszkać w mieście...

- Zoey, a co z twoim samochodem?- usłyszałem głos Louisy, gdy ruszyliśmy.

- Oh, jutro go zabiorę- odpowiedziała dziewczyna, na co rudowłosa tylko skinęła, co zauważyłem, kiedy na chwilę na nią zerknąłem.

***

Jakoś pół godziny później, stanęliśmy pod domem państwa Redbird. Podjechałem pod bramę wjazdową i zatrzymałem samochód. Wtedy usłyszałem głos Zoey.

- Dziękuję, że nam pomogłeś...

- Nie ma sprawy.

Odwróciłem się w jej stronę, uśmiechając. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, po czym wysiadła na zewnątrz, a ja spojrzałem na Louisę. Jej wzrok był utkwiony w splecionych dłoniach, a na czole pojawiły jej się dwie kreski, które były wynikiem ściągania brwi.

- Nad czym tak myślisz?- zapytałem, opierając się o kierownicę. Nie spuszczałem z niej wzroku.

- Zastanawiam się czy ci mówić, czy nie- mruknęła, po czym spojrzała mi w oczy.

- Chyba się boję...- zaśmiałem się cicho- O co chodzi?

- Bo ja na tej imprezie...- zawiesiła głos i odwróciła się w moją stronę całym ciałem- Całowałam się- uśmiechnęła się szeroko- Twoje nauki nie poszły na marne!

Przez chwilę patrzyłem na nią, nic nie rozumiejąc. Ale kiedy dotarło do mnie co powiedziała, poczułem jak puls zaczął mi przyspieszać. Nagle cały wypełniłem się złością i jakby bólem. Chociaż nie powinno, zabolało mnie to, że całowała się z innym. W głowie nie miałem innych słów niż same przekleństwa i myśli o tym gnojku, który zbliżył się tak bardzo do mojej Lou. ''Cholera, MOJEJ!''

- Kurwa- mruknąłem pod nosem, szybko wysiadając z samochodu. Nie mogłem dłużej usiedzieć w miejscu.

Nagle zrobiło mi się cholernie gorąco, więc cieszyłem się, gdy na zewnątrz otoczyło mnie zimno. Oparłem się o drzwi auta, zaciskając mocno dłonie. Nie wiedziałem czy bardziej byłem smutny , czy wściekły.

- O mój boże- usłyszałem najpierw dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, a potem głos rudowłosej- Jesteś zazdrosny!- czułem za sobą jej obecność i to jak wpatrywała się we mnie- Ty naprawdę jesteś zazdrosny!- zaśmiała się- Ale  nie rozumiem dlaczego, skoro od naszego pocałunku minął tydzień, a ty wciąż milczysz.

Tym razem spojrzałem na nią. Miała całkowitą rację. Milczałem. Ale dlatego, że bałem się jej odrzucenia. Po tym pocałunku, zacząłem przyłapywać się na tym, że coraz częściej myślałem o niej. O jej bliskości. Analizowałem, aż za bardzo, jej każdy gest. Wsłuchiwałem się w każde słowo. I teraz, rzeczywiście, czułem coś jakby na wzór zazdrości.

Czułem złość, że ktoś inny też zbliżył się do niej tak jak zrobiłem to ja.

Że znajdował się tylko centymetr od niej, może mniej.

Że spojrzał w jej oczy z tak małej odległości.

Że dotknął jej warg swoimi.

- Masz rację- odezwałem się w końcu, patrząc w jej oczy- Muszę to naprawić.

Widziałem, że chciała coś powiedzieć, zapytać. Ale ja nie dałem jej już dojść do głosu.

Szybko zbliżyłem się do niej i chwyciłem w dłonie oba policzki. Zwróciłem jej twarz do góry, po czym nachyliłem się i natychmiastowo przywarłem ustami do jej warg. Po chwili poczułem jak Lou oddaje pocałunek, a jej dłonie zacisnęły się na mojej koszulce.

- Naprawdę byłeś zazdrosny- rudowłosa uśmiechnęła się, gdy odsunęła się ode mnie na tyle, by móc spojrzeć mi w oczy.

- W sumie...- przeniosłem dłonie na dół jej pleców- To nadal jestem.

Dziewczyna zaśmiała się pięknie, po czym, bez żadnego ostrzeżenia, znów złączyła nas w pocałunku. 

~*~

CHCĘ PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY DOTARLI ZE MNĄ DO TEGO MOMENTU, BO TO BYŁA JEDYNA AKCJA, KTÓRĄ PLANOWAŁAM OD SAMEGO POCZĄTKU :)

Tak, wiem, że długo mnie nie było, wybaczcie, ale ten rozdział jest jednym z dłuższych i męczyłam go dzisiaj pół dnia dla Was :)

I chciałabym wyjaśnić jeszcze jedno. Nikt się o to nie czepiał, ale coś ostatnio takiego przeczytałam... Ja wiem, że źle spolszczam nazwę New York. Powinnam pisać New York, albo Nowy Jork, bo tak jest poprawnie. Ale nie pasuje mi tu 'new' a 'jork' wygląda dla mnie dziwnie, więc piszę po prostu Nowy York :) Wiem, to tak jakby napisać One Kierunek, czy coś takiego, ale to po prostu mój mały nawyk i wiem, że to błąd językowy :)

To chyba tyleee. Kocham Was!

I proszę ładnie o komentarze z opinią, bo to jeden z ważniejszych dla mnie rozdziałów :)

Butterfly | HSWhere stories live. Discover now