ROZDZIAŁ 12

21 0 0
                                    


London odetchnęła głęboko i wkroczyła przez portal do sfery piekielnej. Od kiedy przeszła próby ognia w trakcie przemiany, wygląd portali się zmienił – teraz nie były już świetliście fioletowe, tylko czerwono-czarne i emanowały dziwną aurą. Dziewczyna zastanawiała się, jak ich umowa z Szatanem wpłynie na działalność Silverstone, skoro organizacja miała pozostać obiektywna i wolna od wpływów. Czy ojciec będzie bardzo niezadowolony, kiedy się dowie? A Mathias? Co prawda babcia mówiła, że nikt o niczym nie musi wiedzieć, o ile dziewczęta będą ostrożne, ale London nie była pewna, czy da się ukryć coś takiego. Na pewno nie przed ojcem.

Christopher Simon Cavendish był człowiekiem o surowych zasadach i – gdy zabrakło Pii – nie było już nikogo, kto by równoważył dziewczętom tę zasadniczość. Babka starała się i London o tym wiedziała, ale Christopher nie słuchał lady Cavendish w takim stopniu, jak wcześniej polegał na zdaniu żony. Rzadko przyjeżdżał do Cavendish House, zarządzając swoją częścią organizacji z leżącego na południe Londynu. Kiedy zjawiał się w pałacu, doglądał szkolenia córek, uczestniczył w walkach i za każdym razem dociskał dziewczęta coraz bardziej. Od kiedy London skończyła dwadzieścia lat i została przyjęta w szeregi Silverstone, widywała ojca częściej, ale – chociaż wielokrotnie proponował jej przeniesienie się do londyńskiego domu Cavendishów – wolała mieszkać na wsi z siostrami i babcią.

Z rozmyślań wyrwał ją widok zastany po przekroczeniu portalu. Znajdowała się w lesie, kilkanaście metrów od wejścia do jaskini. Od razu napięła mięśnie, spodziewając się ataku. Według pozostawionych jej przez Szatana wskazówek, to było miejsce, w którym ostatnio dochodziło do zgromadzeń demonicznej energii. To mogło oznaczać kłopoty już na samym wstępie.

Piekło wyglądało nieco inaczej, niż się spodziewała. Nie było oparów siarczanych, pełgających nisko przy ziemi, a powietrze nie było rozgrzane do czerwoności, chociaż London czuła, że temperatura jest nieco wyższa, niż tam, skąd przyszła. Kolory wydawały się przytłumione, jakby na wszystkim osiadł szary popiół, a powietrze miało ostrą woń i przy oddychaniu drażniło gardło.

Usłyszała głosy, mnóstwo głosów. W jaskini musiało odbywać się jakieś spotkanie, czuła napięcie i ekscytację zebranych, kiedy ostrożnie zbliżała się do wejścia, na wszelki wypadek kryjąc się za gęstymi krzakami.

– Ufacie mu? – usłyszała ochrypły niski głos, zanim został zagłuszony przez kakofonię okrzyków.

– Lucyfer nas zabije!

– Kto by się przejmował Lucyferem? Możemy wreszcie podnieść głowę z jarzma ucisku!

– Posłuchaj sam siebie! To nie twoje słowa, Aghraghu, nigdy takich nie używałeś!

– Niedługo będę miał majątek na planie ziemskim, muszę się nauczyć wysławiać jak ludzie.

– Pan to pan! Ten cały Starswirl może być takim samym tyranem, jak Szatan!

– Nie będzie! Słyszałeś, co mówił?

Gwar głosów znów się nasilił, zagłuszając poszczególne słowa. London była ciekawa, kim jest Starswirl. Cała ta sprawa w tym momencie wyglądała jak regularna rewolucja. Zrobiło jej się odrobinę żal Szatana.

Nagły a niespodziewany ruch powietrza tuż przy wejściu do jaskini sprawił, że cała się spięła w oczekiwaniu. W jej polu widzenia pojawił się portal nieco podobny do tego, przez który sama tu przeszła. Jedyną różnicą były wyładowania przebiegające po całej powierzchni portalu, jakby osoba, która właśnie wkraczała na polankę – wysoka postać spowita w ciemne szaty i czarny płaszcz podbity czerwoną satyną – wychodziła z burzowej chmury.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 24, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Cavendish PrideWhere stories live. Discover now