I used to love you

Zacznij od początku
                                    

Podszedłem do okna, na zewnątrz malowały się piękne ulice Nowego Yorku spowite mgłą i deszczem.

Obserwowałem ludzi, patrzyłem jak jakiś Pan, na oko po 40, w garniturze, biegnie zakrywając sobie głowe torbą.

Wyobrażałem sobie że zapomniał parasola i teraz biegnie na rozmowę o pracę i musi wyglądać dobrze, ale przez niespodziewany deszcz zrobi gorsze wrażenie i jej nie dostanie.

Wyobrażałem sobie jak wraca do domu ze łzami w oczach i wpada zmęczony w ramiona swojej żony, jak zwierza się jej z tego co się wydarzyło, że miał ciężki dzień, a ona go poklepuje po plecach mówiąc, że będzie dobrze, jak sama pomimo zmęczenia może być wsparciem dla bliskich.

Lubiłem się w to bawić, obserwować ludzi i wyobrażać sobie co właśnie przeżywają, co czują, kto na nich czeka, dla kogo, lub czego, żyją.

Lubiłem w tym to, że każdy z tych ludzi ma inną historię, napisaną innym piórem lub na innej kartce, to, że w niektórych historiach jest jakiś obrót wydarzeń, jakieś zdrady, rozpacz i miłość, lubiłem nawet fakt, że niektóre historie dobiegają końca, bo osoba pisząca je nie miała więcej stron do zapisania, lub nawet to, że niektóre historie kończą się nie z braku kartek czy tuszu ale dlatego, że ktoś przestał je pisać, nie chciał dokończyć swojej historii.

Lubiłem to, że się różnimy, chociaż czasem chciałabym być bardziej, nie wiem normalny; wpasowujący się w normę określoną przez społeczeństwo, mimo, że byłoby to strasznie bolesne, bo podoba mi się to, że jestem inny, ale mimo tego myślę, że żyłoby mi się wtedy łatwiej.

Znalazłbym sobie żonę, zrobiłbym  kilkoro uroczych dzieci i patrzył jak dorastają, na starość siedziałbym na wiklinowym bujanym fotelu i bujałbym się na nim myśląc sobie, że miałem dobre życie.

Czasami w chwilach gdy jest mi naprawdę źle, z tym kim jestem, marzę o takim życiu, w którym nie musiałabym się bać, w którym byłbym szczęśliwy bez zobowiązań.

Ale nie ważne jak głęboko tego nie ukrywałem, to i tak zawsze mnie dosięgało, to małe pragnienie, że może kiedyś będę mógł powiedzieć mężczyźnie, którego kocham ,co czuję a on nie popatrzy na mnie z obrzydzeniem, codziennie czułem jak to pragnienie mnie pochłania i jak się nasila, z każdym dniem stawało się tylko silniejsze i wiedziałem, że kiedyś będę musiał przestać marzyć o życiu, które nigdy się nie wydarzy, bo dobrze jak nikt wiedziałem, że nie jestem w stanie pokochać kobiety i cieszyć się swoimi dziećmi, które nigdy nie powstałyby z miłości.

Wpatrywałem się jeszcze przez chwilę w szybe po czym chwyciłem paczkę fajek, jakaś bluzę leżącą na ziemi i wyszedłem z pokoju.

Wsadziłem sobie jednego papierosa między wargi nawet go nie odpalając i schodząc po klatce schodowej założyłem na siebie bluzę.

Mieszkanie Kiary znajdowało się się na jednej z bogatszych ulic nowego Jorku, było przestronne ale skromnie urządzone, lubiłem tam spędzać czas i bywałem tam częściej niż w swoim własnym domu.

Przemierzałem ulice jedynie z kapturem na głowie, bez parasolki czy innego płaszcza przeciwdeszczowego.

Czułem jak zimne krople deszczu spływają mi z włosów po twarzy dostając się do buzi.

Po drodze zaszedlem do kwiaciarni i kupiłem dwa jeszcze nierozkwitnięte słoneczniki.

Jego ulubione kwiaty.

I loved you in 1980 - BlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz