§ 15.

154 11 33
                                    

Nerwowa cisza panująca w ograniczonej przestrzeni, jaką było wnętrze samochodu, sprawiała, że zaczęłam czuć się klaustrofobicznie. A nigdy wcześniej ta dolegliwość mi nie doskwierała. Teraz jednak przez tę napiętą atmosferę trudno było mi się skupić na drodze. Dlatego też, chociaż mknęliśmy autostradą, wskazówka prędkościomierza nie przekraczała bezpiecznych stu kilometrów na godzinę. W innych okolicznościach nie miałabym oporów, aby wcisnąć gaz co najmniej do stu pięćdziesięciu.

Kątem oka zerknęłam na siedzącego obok ojca. Z początku myślałam, że jest taki naburmuszony, bo wymusiłam na nim, aby oddał mi kluczyki. Wiedziałam, że jego tempo jazdy jest niemal ślimacze, więc droga do Pszczyny zajęłaby nam pewnie dwa razy tyle czasu, ile pokazywało Google Maps. Jednak teraz, z każdą kolejną minutą ciążącego mi milczenia, doszłam do wniosku, że musi chodzić o coś innego. I chyba nawet domyślałam się o co.

– No wykrztuś to w końcu – mruknęłam, kiedy wróciłam na prawy pas, po wyprzedzeniu ciężarówki.

Ojciec sapnął ciężko i już wiedziałam, że zaraz poruszy temat, na który wcale nie uśmiechało mu się rozmawiać, ale którego też nie potrafił przemilczeć.

– Gdzie spędziłaś trzy ostatnie noce? – spytał, w końcu patrząc w moją stronę.

– A jak sądzisz? – Posłałam mu wymowne spojrzenie.

Oboje doskonale wiedzieliśmy, jak brzmiała odpowiedź oraz co ona oznaczała. I chyba żadne z nas nie czuło się z tą świadomością zbyt komfortowo. Tak naprawdę tata wcale nie chciał słuchać o moim życiu seksualnym, a ja tym bardziej nie chciałam mu o nim opowiadać. Wiedzieliśmy jednak, że ta rozmowa musi się odbyć, abyśmy oboje mieli czyste sumienie. Taki to właśnie paradoks.

– Czy wy...?

– Tak, tato – wcięłam się, oszczędzając mu konieczności szukania eufemizmów. – Sypiamy ze sobą.

Uznałam, że jeśli powiem to prosto z mostu, ojciec przestanie krążyć wokół tematu. Chyba wolałam przeżyć chwilę zażenowania i szybko skończyć tę dyskusję, niż posługiwać się niedopowiedzeniami i ciągnąć ją przez następną godzinę drogi.

– Rozumiem – mruknął ojciec z wyczuwalną dezaprobatą w głosie. – Nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko.

No tak. Mogłam się tego spodziewać.

– Tato – zaczęłam stanowczo – nie jestem już dzieckiem. Ani niedojrzałą emocjonalnie nastolatką. Fakt, moja relacja z Michałem rozwija się dość dynamicznie, ale jestem pewna tego, co robię. Zależy nam na sobie nawzajem, co okazujemy sobie między innymi poprzez seks. Bardzo czuły i satysfakcjonujący dla obu stron, jeśli martwi cię to, że Michał mógłby mnie wykorzystywać. Zapewniam cię, że nie zależy mu tylko na jednym. Troszczy się o mnie, a ja czuję się przy nim szczęśliwa. Nie wiem, czy to już miłość, ale na pewno coś więcej niż chwilowe zauroczenie. Dlatego proszę cię, nie rób mi wykładów. Może nie jestem pewna swoich uczuć w stu procentach, ale z każdym kolejnym spotkaniem utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie na to czekałam. Wiem, że wcześniej popełniłam kilka błędów, ale Michał nie jest jednym z nich.

Nie wiem, czy byłabym w stanie powiedzieć to wszystko, patrząc tacie w oczy, więc cieszyłam się, że mój wzrok musiał skupiać się na drodze. Jednak każde z tych słów było prawdziwe. Ostatnich kilka nocy, które spędziłam w ramionach Michał, było po prostu cudownych. Nigdy nie sądziłam, że sama obecność drugiego człowieka może dawać tyle radości. Może dlatego, że do tej pory nie trafiłam na tego właściwego. A teraz wszystko nabrało dla mnie zupełnie innego, lepszego wymiaru.

– Dobrze, nie będę kwestionował twoich wyborów – odparł tata, po chwili zastanowienia. – Wiem, że jesteś rozsądna i gdyby coś wzbudziło twój niepokój, nie zaangażowałabyś się w tę relację tak mocno. Chcę wierzyć, że mecenas Okoński traktuje cię z odpowiednim szacunkiem i jego zamiary względem ciebie są jak najbardziej poważne.

(Nie taka) Prosta sprawa (Pestka #2.5)Where stories live. Discover now