~4~

454 61 4
                                        

-Zupełnie jak mój były uczeń, Aloe.-jej twarz zbladła, a oczy nieco pociemniały. To musi być przypadek z tym imieniem. To naprawdę nic. Przecież Aloe to dość pospolite imię...
Za Morzem Siedmiu Męk.
No ale nawet w tym państwie zdarzają się takie imiona. Podobnie jak Leia, prawda...?
-Coś nie tak?-spytał machając jej ręką przed oczami. Nawet nie usłyszała jak do niej podszedł. To dziwne. Wcześniej słyszała go doskonale. Czyżby robił to specjalnie? Czy on się z nią bawił? Chciał jej pokazać jaki to jest super, żeby zmieniła zdanie? Niedoczekanie! Nie ma szans, żeby przyznała mu rację.
-Aloe, powiadasz...Czy ten Aloe miał długie brązowe włosy, niebieskie oczy, pieprzyka na policzku i mierzył coś koło dwóch metrów?-spytała patrząc na niego uparcie, z nadzieją czekała na słowa 'tak, to właśnie on'.
-Niestety nie. Mój Aloe miał krótkie, czarne włosy, ciemno brązowe oczy i był pozbawiony jakichkolwiek pieprzyków. Mierzył nie więcej niż ty, czyli jakieś 165 miał, ale na pewno nie dwa metry.-opis, który podał jej zwiadowca sprawił iż jej serce przyspieszyło. Miała wrażenie, że jej brat właśnie teraz tu stoi i uśmiecha się łagodnie, tak jak miał to w zwyczaju.
-Skąd wiesz, że go znam?-spytała w końcu.-Dlaczego o nim wspominasz? Co chcesz osiągnąć?
-Dobre pytania zadajesz. Wiem, że go znasz, bo to w końcu ja cię tu sprowadziłem i oddałem cię w jego ręce. Miał cię wyszkolić na zwiadowce. Wspominam od tak sobie. Chyba mogę wspomnieć mojego byłego ucznia...A co do osiągnięć, mam zamiar wypełnić jego zadanie.
-Nie zostanę zwiadowcą.-powtórzyła swoje słowa sprzed tygodnia. Seth uniósł jedną brew do góry.
-W takim razie co tu robisz? Pamiętam jak mówiłem, że jeśli zmienisz zdanie, to znajdziesz mnie na polanie, niedaleko zamku. Przy okazji dokładnie opisałem drogę.
-To nie tak! Zwyczajnie zabłądziłam!
-A może podświadomie tu przyszłaś? Wiesz, że chcesz zostać zwiadowcą.-powiedział poważnie, jego ton sprawiał, że ona sama była skłonna w to uwierzyć, ale na szczęście zaraz się opamiętała.
-Jest pan dość przekonujący, ale ja się nie dam. Nie chcę zostać zwiadowcą. Jestem pewna, że zna pan powód. W końcu był pan nauczycielem tego powodu.-mruknęła zła.-To przez bycie zwiadowcą skończył tak, a nie inaczej. To wszystko wasza wina.-suchość jej głosu była szokująca. Czuła pewnego rodzaju niechęć do osób w tych dziwnych płaszczach...niechęć i strach.
-To nie była nasza wina. To nie była niczyja wina. Aloe chronił to co kochał najbardziej.-tym razem mężczyzna wyglądał na zdenerwowanego. Leia wiedziała, że niedługo przekroczy granicę, ale chciała go sprowokować. Czuła, że musi.
-Och, ciekawe co to takiego!-krzyknęła. Nie pamiętała za wiele, ale ten dzień. Ostatni dzień, pamiętała doskonale.
-Ty! To właśnie ty byłaś dla niego najważniejsza! Byłaś jego oczkiem w głowie!-podniósł głos. Ten gniew w jego oczach był straszny. Widać było, że jego uczeń był dla niego niczym syn. Że był dla niego ważny. Ten smutek, który ogarniał go, gdy na nią patrzył, był żalem za to co się stało.-Więc to Twoja wina!-ostatnie słowa sprawiły, że Leia cofnęła się parę kroków. Opuściła głowę, sprawiając, że włosy zasłoniły jej oczy. Usta ułożyły się w grymas, mający przypominać uśmiech...Dość smutny uśmiech. Seth zrozumiał swoje słowa dopiero po chwili. Emocje wzięły nad nim górę i nie panował nad sobą, mimo to nie mógł ich odwołać. Nie myślał tak o tym wszystkim, ale teraz zwyczajnie zabrakło mu słów, które mogłyby to wymazać.
-Ja...Ja wiedziałam, że wtedy on robił to dla mnie. Wtedy, kiedy wyszedł, nie powiedział "do zobaczenia", czy też "niedługo wrócę". Powiedział jedynie "dbaj o siebie". Wiedziałam, że coś się stanie, a mimo to go nie zatrzymałam. Ja...Ach...To wszystko moja wina, masz rację.-mówiła cicho, z każdym słowem jej głos się załamywał coraz bardziej.-Jedyna osoba, która pokazała mi jak to jest mieć rodzinę odeszła, w dodatku przeze mnie. Zawsze stwarzam kłopoty.-z jej oczu zaczęły wolno sączyć się łzy.-Wystarczyła godzina na to, żeby ktoś przyszedł i mnie zabrał tłumacząc, że on nie wróci. Że już go nie zobaczę. Tylko godzina!-złapała się za głowę-W tak krótkim czasie straciłam wszystko. Pamiętam ranek, jedliśmy razem i śmialiśmy się jak zwykle, potem chwilę sprzątaliśmy, kłóciliśmy się, przyszedł ten posłaniec...A ja nawet nie zdążyłam go przeprosić za pyskowanie. On zwyczajnie...Zwyczajnie zniknął.-popatrzyła na niego swoimi szarymi oczami, szukając jakichkolwiek emocji. Ujrzała jedynie ten smutek.-Czy masz do mnie żal, zwiadowco?-Chciała usłyszeć jakiekolwiek słowa. Chciała teraz usłyszeć, że ma rację.
-Leia, obwinianie się w niczym Ci nie pomoże, wiesz o tym. Ja nie chciałem tego powiedzieć. Jesteś sprytna, żeby kilkoma słowami wyprowadzić mnie z równowagi. Chciałaś to usłyszeć prawda? Chciałaś usłyszeć, że to Twoja wina. Chciałaś, żeby był jakiś powód. On poświęcił się po to, żebyś żyła i walczyła za niego. Jego ostatnie słowa brzmiały "Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa". Nawet wtedy nie przestawał się uśmiechać kiedy o Tobie wspomniał.-Seth zbliżył się do niej i mocno ją w siebie wtulił.-Nie chciałby cię widzieć w takim stanie. Tym bardziej, że to ja Cię do takiego stanu doprowadziłem. Posłuchaj Leia, to nie była twoja wina, a jego wybór i wiara w ciebie. Nie zmarnuj tej szansy, którą on ci dał i żyj jak chcesz.
-Ja...przepraszam...-szepnęła wtulając się w niego. Jego słowa brzmiały jak te, które zawsze mówił jej brat, gdy coś przeskrobała. Właściwie nie tyle słowa, co sam ton głosu. Ten łagodny ton upodobnił te słowa do tamtych.
-Już wszystko dobrze, uspokój się i...-nagle cały ciężar dziewczyny przyniósł się na niego. Zaskoczony spojrzał na nią, a to co zobaczył, sprawiło, że lekko się uśmiechnął. Ta krzykliwa brunetka właśnie zasnęła. Czyżby nadmiar emocji? Bardzo możliwe. Seth podniósł ją i...

Ale namieszałam! Kurcze ten rozdział jest strasznie chaotyczny, wybaczcie mi za to. Mam gorączkę i niezbyt mam pojęcie co piszę. Dziękuję za cierpliwość do mnie, za komentarze i ogółem gwiazdki.

Ja zwiadowcaWhere stories live. Discover now