Rozdział 3. Powrót do zajęcia.

20 4 0
                                    

Od egzekucji mojego jakże "wspaniałego" męża Cormaca minął tydzień tak samo jak od moich urodzin. Przez ten czas pomagałam mamie ze zwierzętami, wykonywałam obowiązki w domu, w ogrodzie i oczywiście spotykałam się z Ginny. Ślady od pobicia już powoli znikają. Jednak... Przez pierwsze dni śnił mi się Cormac który obwiniał mnie o swoją śmierć lecz wtedy przychodziła jakaś postać w czarnym płaszczu aż do ziemi i z kapturem na głowie. Dodatkowo w kościstej ręce trzymała kose. To wyglądało nieco jakby postać śmierci przyszła po tego drania zakuwając jego ręce w kajdany. Jednak podczas spacerów z przyjaciółką zbierałam potrzebne zioła kiedy mama skarżyła się na ból brzucha lub razem z tatą mieli inne dolegliwości. Właśnie kończyłam śniadanie. Musiałam się śpieszyć by nie spóźnić się do pracy. Dziś miałam wrócić do pracy w szkole pani McGonagall. Spojrzałam gdy mama podała mi zapakowane drugie śniadanie do pracy. Wytarłam usta i wzięłam moją torbę. Spakowałam do niej drugie śniadanie. Pożegnałam się z mamą po czym opuściłam dom. Poszłam szybkim krokiem do szkoły. Zaraz po wejściu ujrzałam panią McGonagal szykującą sale na zajęcia. Kobieta na mnie spojrzała.

-O Hermiona dobrze ciebie widzieć. Domyślam się, że wracasz od dziś do pracy.- Powiedziała kobieta. Z uśmiechem skinęłam głową dając swoją torbę na miejsce. Zaczęłam pomagać nauczycielce w szykowaniu sali do zajęć. W pewnej chwili oczywiście do szkoły weszły dziewczyny. Spojrzałam na nie. Momentalnie na niektórych dziewczynach została namalowana wściekłość i złość, a u innych nawet szok.

-A ona co tu robi?! Przecież nie powinno jej tu być!- Wrzasnęła wściekła Pansy. Była ona najlepszą przyjaciółką Lavender Brown. Pansy jest w moim wieku lecz ma czarne włosy i ciemno brązowe oczy. Dodatkowo jest z bogatej rodziny. Brown jest blondynką o niebieskich oczach i również jest z dobrego domu. Cóż. Niestety większość takich panienek jak one nie mają tolerancji dla innych. Szczególnie dla osób mojego statusu społecznego. Gdyby miały możliwość to zmieszały by mnie z błotem. Pani McGonagall klasnęła dłońmi. Najwidoczniej nie spodobało się jej takie zachowanie pozostałych uczennic. 

-Dziewczęta proszę o spokój. Z kwestii, że nasza Hermiona straciła męża postanowiłam ją ponownie przywrócić do pracy.- Powiedziała pani McGonagall.- A teraz drogie panie zajmujemy miejsca i przechodzimy do zajęć.- Powiedziała nauczycielka. Kilka dziewczyn fuknęło po czym usiadły tak jak te które się nie odzywały. Zajęłam swoje miejsce. Zaczęły się zajęcia. Spokojnie pracowałam mimo iż czułam na sobie wściekły wzrok Lavernder, Pansy i paru innych dziewczyn. W czasie przerwy oczywiście plotkowały na mój temat.

-Ale widzieliście jak sędzia Snape wygląda jak się go spotyka. Jak myślicie? W tym roku dla odmiany zrobi bal w jesień czy w zimę?- Zapytała się jedna z przyjaciółek Pansy, Tracey Davis. No tak. Bal pana sędziego Snape'a. Z tego co wiem co roku wyrządza bal w lato. Jednak w tym roku żadna z dziewcząt nie zgłosiła swoich chęci do wyjścia za mąż w okresie letnim. Jednak wiem, że niebawem moja mama powie pastorowi moją chęć na ponowne wyjście za mąż. Kiedy lekcje się skończyły dziewczyny poszły, a ja zaczęłam sprzątać z nauczycielką. Cały czas pracowałyśmy obie w ciszy.

-Wszystko w porządku moja droga?- Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwała pani McGonagall. Spojrzałam na nią trzymając miotłę. Westchnęłam.

-Chodzi o tą kwestie małżeństwa proszę pani. Znając moją matkę pójdzie ona do pastora mówiąc o mojej chęci wyjścia ponownie za mąż. Mało kto wie, że w moją i Cormaga noc poślubną ja... Nie byłam gotowa. Boje się, że mój nowy mąż również okaże się być takim tyranem.- Powiedziałam spoglądając przez okno. Usłyszałam kroki kobiety która dała rękę na moje ramię.

-Taka już kolej rzeczy moja droga. Każda z nas przez to przechodziła. Pamiętasz jak odpowiedziałam na twoje pytanie kiedy miałaś wychodzić za mąż? Powiedziałam ci, że byłam zamężna.- Powiedziała pani McGonagall.

-Tak pamiętam. Nie zdążyłam nawet zapytać jak to się stało.- Powiedziałam na co kobieta uśmiechnęła się lekko poprawiając okulary. Usiadła na krześle za biurkiem i wskazała na krzesło obok. Usiadłam na nim patrząc na kobietę.

-Miałam wtedy 17 lat. Byłam na polanie w lesie i jak dobrze pamiętam zbierałam leśne owoce. W pewnej chwili zobaczyłam jak mała sarna zaplątała się w sidła. Kiedy chciałam podejść pojawił się on. Kazał mi zaczekać. Podszedł do zwierzęcia po czym je uwolnił z sideł. Podeszłam i z jego pomocą opatrzyliśmy zwierzę moją chustą. Wtedy pierwszy raz nasze spojrzenia się zetknęły. Jednak potem się nie spotkaliśmy. Jednak spotkaliśmy się ponownie kiedy oświadczył mi się. Na początku się nie rozpoznaliśmy jednak kiedy się nasze oczy spotkały... To było to. Miłość od pierwszego wejrzenia. Po krótkim czasie poślubiłam Albusa. Niestety nasze małżeństwo trwało tylko 30 lat. W między czasie zostaliśmy rodzicami chrzestnymi oraz nauczycielami. Ja uczyłam i nadal uczę dziewczęta lecz Albus uczył chłopców. Został brutalnie zamordowany przez mordercę o imieniu Tom Riddle. Niestety po śmierci Albusa przez pół roku przeżywałam jego śmierć jak i żałobę.- Powiedziała kobieta. Jej historia brzmiała jak z jakiejś książki. Jednak gdy wspomniała o tym mordercy przypomniałam sobie jak znalazłam starą gazetę o sprawie właśnie tego mordercy. Porozmawiałam z panią McGonagall jeszcze chwilę po czym wróciłam do domu.

Tylko miłość niszczy cierpienie.Where stories live. Discover now