Otwarcie

27 2 0
                                    

Caroline

  Rozległ się piskliwy dźwięk budzika, ale nie ruszyłam się z łóżka, żeby go wyłączyć. Nie miałam ochoty wstawać, ale chwileczkę!, dziś jest otwarcie mojej cukierni! Szybko poderwałam się z łóżka i pospiesznie wyłączyłam ten nieprzyjemny dźwięk. Choć bardzo chciałam dłużej poleżeć, to nie mogłam sobie pozwolić na długie leniuchowanie, bo inaczej nie zdążę. Na miejscu muszę stawić się przynajmniej kwadrans szybciej, żeby upewnić się, że wszystko gra.

             Poszłam do kuchni, aby przygotować sobie szybkie śniadanie, czyli owsiankę ze świeżymi owocami. Wyjęłam z lodówki mleko, borówki i truskawki. Później wyciągnęłam z szuflady płatki owsiane i zabrałam się do roboty. Po zjedzeniu zajrzałam do szafki ze specjalnymi wypiekami 
i wygrzebałam torebkę z kilkoma ciasteczkami czekoladowymi. Te ciasteczka miały właściwości uspokajające i działały dużo lepiej niż zwyczajne tabletki śmiertelników, a poza tym na efekty czeka się kilka sekund.  Nie chciałam brać ich teraz, ale po prostu wolę je mieć przy sobie, na wszelki wypadek. 

           Wyszłam z kuchni i położyłam ciasteczka obok torebki, którą zabierałam ze sobą na otwarcie. Teraz musiałam wziąć jeszcze prysznic i przebrać się, więc weszłam do sypialni po ubrania. Przygotowałam je jeszcze wczoraj wieczorem; była to biała bluzka i granatowa marynarka, a także spodnie, również granatowe. Przy okazji sprawdziłam godzinę, była 8.50. Podreptałam do łazienki, gdzie odłożyłam ubrania i zdjęłam piżamę, żeby wziąć prysznic. Zimna woda sprawiła, że senność, która przepełniała mnie przez całe śniadania zniknęła,
a zamiast niej pojawiła się ekscytacja i lekkie zdenerwowanie.  Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby pozbyć się zdenerwowania, przecież na pewno wszystko pójdzie zgodnie z planem. Wszystko jest gotowe, z pewnością o niczym nie zapomniałam. 

            Zakręciłam wodę i sięgnęłam po ręcznik, którym się owinęłam, i chwyciłam szczotkę do zębów. Kilka minut później wyszłam z łazienki już przebrana, dlatego  teraz musiałam się tylko uczesać i wybrać biżuterię oraz nałożyć makijaż. Pół godziny byłam gotowa do wyjścia, więc wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Na zewnątrz panowała przyjemna wiosenna pogoda; było słonecznie, ale nie upalnie. Niebo było idealnie czyste, a wokół latały inne wróżki. Szybko przywołałam swoje skrzydła i pokierowałam się w stronę cukierni.

          Żyjemy podobnie jak ludzie, ale musimy się przed nimi ukrywać. Gdyby ludzkość dowiedziała się o istnieniu naszym oraz innych magicznych istotach, skutki byłyby tragiczne. Na szczęście nasz świat jest dobrze  ukryty, a wielu z nas potrafi się maskować i możemy bez obaw przebywać wśród ludzi, na przykład wróżki potrafią chować swoje skrzydła, a smoki potrafią na jakiś czas przybierać postać zwykłego człowieka. 

       Sprawdziłam godzinę na zegarku i ze zgrozą odkryłam, że do otwarcia pozostało 13 minut! Powinnam już być na miejscu, więc przyspieszyłam swój lot i 3 minuty później pojawiłam się na miejscu. W środku zastałam już kręcący się personel, ale tak naprawdę potrzebowałam tu tylko cukierników, bo reszta była zaczarowana, tak żeby nie trzeba było pomocy wróżek; ciasta kroiły i podawały się same, krzesła odsuwały się same i tak dalej.  W wielu innych cukierniach nawet ciasta same się przygotowywały, ale ja uważałam, że wypieki są dużo smaczniejsze, jeśli są przygotowywane ręcznie. 

       Podeszła do mnie Molly i zapytała czy chcę, żeby coś jeszcze przygotować lub poprawić. Rozejrzałam się po sali; stoły zapełnione przysmakami były ustawione w kształt prostokąta, tyle że bez rogów, więc był wolny dostęp do wolnej przestrzeni między stołami.

- Wszystko jest  idealnie, za trzy minuty zaczynamy.

- Jak się czujesz? - zatroszczyła się Molly, ruda i zielonooka wróżka.

- Jest w porządku, tylko trochę się denerwuję. - tak naprawdę zżerał mnie stres, a dłonie okropnie mi się pociły.

- Na pewno?

- Tak, na pewno. - uśmiechnęłam się, ale wróżka chyba nie dała się przekonać. 

- No dobrze, ale chyba powinnaś wziąć jedno z tych ciasteczek. Masz je przy sobie? 

- Sama nie wiem. Nie lubię ich brać, wiesz o tym. 

- Tam, przed ludźmi będzie jeszcze gorzej.

- Chyba masz rację. - sięgnęłam do torebki i po chwili grzebania wyjęłam woreczek ciastek. Wyjęłam jedno, a resztę z powrotem schowałam. Spojrzałam na Molly i spytałam, czy ona też chce, ale odmówiła. Spojrzałam na zegarek - jest 10.29, więc szybko pochłonęłam przysmak i zawołałam:

- Za minutę zaczynamy!

Pozostałe wróżki otoczyły mnie czekając na ostatnie wskazówki, więc powiedziałam:

- Gdy wyjdziemy, ustawcie się za mną w szeregu, a gdy oficjalnie otworzymy cukiernię, część z was od razu wejdzie, a pozostałe poczekają aż wejdą wszyscy goście.  -  Zerknęłam na zegarek - Już czas, wychodzimy. 

         Dziesięć minut później salę zapełniały wróżki, satyrowie, nawet paru elfów się znalazło, pojawiły się też chochliki, które co chwilę robiły jakieś głupie kawały. Co do chochlików, to miałam nadzieję, że nie rozniosą całej cukierni.

          Gdy przeszło do próbowania zaczarowanych ciast, po sali zaczęły rozchodzić się muczenia krowy, czy gdakanie kur.  Jakiś satyr spróbował babeczek waniliowych i teraz lewitował pół metra nad podłogą; inny elf zjadł ciasta z galaretką i teraz jego włosy nie były piaskowe,  tylko zielone. Byłam bardzo dumna z tego ciasta, bo sprawiało, że kolor włosów zmieniał się w zależności od nastroju osoby, która je zjadła. Czerwony oznaczał, że ktoś jest zły, pomarańczowe, że jest zaskoczy lub zdziwiony, a zielony, że jest podekscytowany i tak dalej.

        Oczywiście było można znaleźć też trochę zwyczajnych słodkości, ale mało kto się  na nie decydował, więc nieważne gdzie się spojrzało, to widziało się efekty działań magicznych ciast. Wśród nich miałam zarówno takie, które dawały jakieś głupie efekty takie jak to, że zamiast mówić to się gdakało i takie, które miały bardziej praktyczne zastosowanie takie jak ciasteczka uspokajające. 

       Nagle usłyszałam krzyk czystego przerażenia dobiegający z drugiego końca sali. Wszyscy goście spojrzeli w stronę z której dobiegał krzyk i ja też tak zrobiłam. To co ujrzałam kompletnie mnie zaszokowało; tam był człowiek. 

CukierniaOn viuen les histories. Descobreix ara