Akt I - XI - Przepowiednia

36 1 0
                                    

Obudził mnie ostry ból lewej strony twarzy, jakby ktoś mnie uderzył. Jęknęłam, uchylając delikatnie powieki, czując do tego wszystkiego pulsujący ból głowy. Chciałam odgarnąć z twarzy poplątane i posklejane krwią włosy, ale nie byłam w stanie, gdyż moje ręce były związane z tyłu. Nie wiedziałam, co się dzieje, ani gdzie jestem.

– Harrie? – Usłyszałam z boku znajomy męski głos. Otworzyłam szerzej oczy, czekając aż obraz się wyostrzy i dostrzegając klęczącego obok mnie przerażonego Neville'a, którego ręce również były związane. – O Boże, Harrie. Co on ci zrobił?

– Kto? – spytałam, dźwigając się na klęczki.

–Jesteś cała we krwi...

– No wiem, bo dopiero co zabiłam Bazyliszka, to znaczy potwora z Komnaty Tajemnic, i zniszczyłam dziennik Voldemorta. Neville, co tu się, kurwa, dzieje?

Longbottom już otworzył usta, by odpowiedzieć, kiedy z boku rozległ się trzeci głos.

– Dosyć tych pogawędek! Czas przejść do głównej atrakcji dzisiejszego wieczoru!

Odwróciłam powoli głowę, sycząc z bólu, czując, jak kości małych zwierząt wbijają mi się w nogi. Barty Crouch Junior stał dumny i wyprostowany w ciemnym tunelu, prowadzącym do Komnaty Tajemnic, przerzucając swoją różdżkę z jednej ręki do drugiej. Na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech, a oczy wręcz ociekały obłędem.

– Barty.

– To właśnie ja!

– Ty pieprzony psychopato – syknęłam, bo cokolwiek miał zamiar z nami zrobić, miało to być czymś iście okrutnym.

– Licz się ze słownictwem, Harrie – powiedział swoim nauczycielskim tonem, przyglądając mi się z jeszcze szerszym uśmiechem. Przecież on był jeszcze bardziej szalony niż Riddle! – Ktoś wie, po co was tu dzisiaj przyprowadziłem? – spytał, jakby znajdował się przed całą klasą uczniów.

– Ty nas nie przyprowadziłeś, tylko uprowadziłeś! – warknęłam wściekła i przerażona jednocześnie.

– Słuszna uwaga, Harrie. No więc, znacie odpowiedź?

–Żeby nas zabić – powiedział cicho Neville, jednak jego oczy płonęły prawdziwym, gryfońskim ogniem.

– Doskonale, Neville! Dziesięć punktów dla Gryffindoru! – Parsknął śmiechem, który rozniósł się po całym tunelu. Zawtórowałam mu, co sprawiło, że momentalnie umilkł i przyjrzał mi się badawczo.

– Chyba coś ci się pomyliło. Dopiero co pokonałam Bazyliszka i młodego Voldemorta. Oni nie zdołali mnie zabić, a myślisz, że tobie się uda? – Prychnęłam lekceważąco.

– To prawda, tam w Komnacie Tajemnic miałaś wyjątkowe szczęście. Ale paradoks szczęścia polega na tym, że nie trwa ono wiecznie.

– Od początku planowałeś mnie tu zwabić!

– Oczywiście. A ty byłaś taka naiwna, taka zdesperowana, żeby uratować przyjaciółkę... Ta przemądrzała szlama odkryła, czym jest potwór z Komnaty Tajemnic, odkryła Bazyliszka. A Pansy bardzo chciała pozbyć się również jej. Jak to się mówi? Dwie pieczenie na jednym ogniu! Więc zaplanowaliśmy porwanie Hermiony po to, by cię zwabić... i zabić was obie. A ty przyleciałaś tu jak owca na rzeź!

– Nie ujdzie wam to na sucho – syknęłam, próbując poluzować krępujące mnie z tyłu więzy.

– Bazyliszek miał cię zabić – kontynuował Crouch. – Niestety nie powiodło mu się, w takim więc wypadku... cóż, nieważne, które z was jest dzieckiem z przepowiedni, po prostu zabiję was oboje. Jestem pewien, że mój mistrz będzie zadowolony, wiedząc, że już żaden bachor nie będzie w stanie przeszkodzić jego planom.

Efekt motyla || fem!Harry&DracoWhere stories live. Discover now