23. Samo przepraszam nie wystarczy

114 11 18
                                    

Gdy dotarli już do kwatery Filippy od razu zajęli się jej przeszukiwaniem. Idalia zaglądała w każdy zakamarek, który tylko przyszedł jej do głowy. Iorweth robił to samo, tylko że po drugiej stronie pomieszczenia. Elf nie zwracał uwagi na to, jaki bałagan robił wywalając wszystko z szafek.
Geralt natomiast posłużył się swoimi wiedźmińskimi zmysłami, żeby mieć wiekszą szansę na znalezienie czegokolwiek przydatnego. Po chwili rzeczywiście coś znalazł, jako jedyny z trójki.

- Chodźcie tutaj! Znalazłem coś!

- Co to jest? - zapytał Iorweth.

Idalia spojrzała na książkę, którą trzymał wiedźmin i zmarszczyła brwi. Tego chyba nikt się nie spodziewał.

- Księga mikstur - odpowiedział wiedźmin.

- Jady i trucizny...- dodała Idalia.

- No i co ta książka ma wspólnego ze smokobójczynią? - zapytał elf.

- Ze smokobójczynią nic, ale ze smokiem może mieć coś wspólnego.

- Ze smokiem? Geralt, jakim smokiem? - zapytała zdziwiona Idalia.

- Czyli już wiesz...skąd? - zmartwił się Iorweth. To nie miało tak wyglądać, nikt nie miał się dowiedzieć o smoczej naturze blondynki.

- Saskia mi powiedziała, z resztą już wcześniej się domyśliłem. Nikt tak szybko nie regeneruje się po truciźnie. Z resztą znalazłem opis thaumadoru. Obok są składniki do antidotum.

- Znam je na pamięć. Królewska krew, nieśmiertelnik, smoczy sen i płatki róży pamięci - odparł Iorweth. Elf był już wyraźnie zirytowany.

Tymczasem Idalia przetwarzała w głowie informację o tym, że Saskia Smokobójczyni, wcale smokobójczynią nie jest, tylko sama jest smokiem. Postanowiła, że potem dopyta o to Iorwetha, oczywiście o ile będzie chciał jej coś więcej powiedzieć.

- W księdze nie ma nic o róży pamięci - odpowiedział mu wiedźmin.

- Przecież dokładnie pamiętam, jak Filippa mówiła, że róża połączona z nieśmiertelnikiem leczy rozum - odparł Iorweth.

- A nie przyszło wam do głowy że Filippa skłamała? - wtrąciła się Idalia, Geralt z Iorwethem spojrzeli na nią zdziwieni - Może ta cała róża coś namotała w głowie Saskii zamiast jej pomóc.

- Może. Filippa przekazała jej kwiat przez pocałunek. Symbol miłości i zatracenia - powiedział Geralt.

Idalia momentalnie spaliła buraka, bo przypomniały jej się pocałunki z Iorwethem. Zerknęła na niego ukradkiem, jednak nie wyglądał na poruszonego. Bardziej na zdenerwowanego i podirytowanego całą tą sytuacją.

- Gwynbleidd, pogubiłem się już.

- Myślę, że Filippa podporządkowała sobie Saskię, dodając różę do antidotum - wyjaśnił wiedźmin.

- Zabiję sukę...

- Filippa ma do dyspozycji magię i smoka, może mieć dużo do powiedzenia na obradach. Musimy ruszać do Loc Muinne, najlepiej od razu.

- Zatem ruszajmy, Idalia idziesz? - zapytał Iorweth wpatrując się w elfkę.

- Oczywiście, że idę.

Wyszli z mieszkania Filippy, a Idalia od razu zaczęła temat Saskii z elfem.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Saskia jest smokiem?

- Nikt nie miał o tym wiedzieć i ty też nie musiałaś. To nie jest istotne - odpowiedział oschle.

- Jak to nie? Oczywiście, że jest! Wolałabym wiedzieć takie rzeczy - oburzyła się Idalia.

Zaufaj Mi || Iorweth x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz