Hybryda

152 5 0
                                    


Po wejściu do domu pierwotnych powiedziałam wszystkim co się stało. Ja, Klaus i Elijah'a pojechaliśmy na bagna, a Rebekah i Katherine szukały jej po mieście.
- Zobaczcie - Nik pokazał na pusty samochód z otwartym bagażnikiem.
- Poznaje ten zapach to Tyler Lockwood - odpowiedział.
- Co mu zrobiłeś - zapytałam.
- Przemieniłem go w Hybrydę - a i jeszcze zabiłem jego matkę. - dodał.
- Świetnie - powiedziałam.
- Chodźmy ich poszukać - powiedziałam i ruszyliśmy przed siebie.

Pov Hayley:
- Tyler czemu to robisz? - zapytałam próbując rozerwać liny którymi zostałam związana.
- Żeby się zemścić - odpowiedział.
- Nic cię nie zrobiłam - no może tylko trochę cię wykorzystałam. - dodała
- Chodzi o Klausa zniszczył mi życie - odpowiedział, trzymając strzykawkę w ręku.
- Cokolwiek zamierzasz zrobić wiedz że pożałujesz - powiedziałam.
- Twoje dziecko jest hybrydą, zobaczymy czy przemieni wilka w hybrydę, możesz już wejść - powiedział i do domu wszedł jakiś mężczyzna.
- Nie gniewaj się - powiedział podchodząc do mnie.
- Nie! - krzyknęłam kiedy wbił mi strzykawkę z brzuch.

Tyler podszedł do chłopaka i wstrzykną mu krew dziecka po czy skręcił mu kark.
- Nakarm się nią - powiedziała hybryda, kiedy wilkołak się obudził.
- Nie musisz tego robić, nie chcesz nas skrzywdzić - powiedziałam, ale to nic nie dało.

Wypił trochę mojej krwi, ale po chwili się oderwał pokazując oczy hybrydy.
- Teraz już wiesz czemu Klausowi zależało na dziecku - oznajmił Tyler, podchodząc do mnie z zamiarem pobrania krwi dziecka.
- Zostaw ją - powiedziała nowo przemieniona hybryda.
- Dostałeś to co chciałeś a teraz spadaj - odpowiedział brunet.
- Powiedziałem zostaw ją - i rzucił się na Tylera, ja w tym monecie wykorzystałam sytuację przecięłam liny scyzorykiem który leżał na ziemi i uciekłam.

Pov Selena:

- Zabije go, niszczę właśnie buty Rebeki- powiedziałam idą po błocie.
- Nie dramatyzuj Rebekah ci nic nie zrobi - odpowiedział Klaus.
- Czy możecie zachować te rozmowy na pózniej, buty w tej chwili nie są najważniejsze - odparł załamany Elijah.

W tym samym czasie usłyszałam przyśpieszone bicie serca więc, w wampirzym tępie znalazłam się w tym miejscu.
- Selena dzięki bogu - powiedziała Hayley, biegnąc w moją stronę.
- Hej już dobrze jestem przy tobie - powiedziałam, przytulając ją.
- Nie jest dobrze, Klaus chce wykorzystać dziecko do tworzenia hybryd - oznajmiła.
- Nie wieże w to, Nik nie skrzywdził by dziecka - odpowiedziałam.
- Tyler przemienił wilka w hybrydę - powiedziała.
- Hayley wszystko dobrze? - zapytał, podchodząc do nas Elijah.
- Z nią wszystko dobrze, zawieś ją do domu - powiedziałam za Hayley, a Elijah zrobił tak jak powiedziałam.
- Klaus, co ty robisz? - zapytałam, kiedy zobaczyłam Nika z jakimś chłopakiem.
- Używam perswazji - odpowiedział z uśmiechem psychopaty.
- Ty to jednak jesteś głupi, on przyjmuje werbenę baranie - powiedziałam i wyrwałam serce bodajże Tylerowi.
- Czemu jesteś dla mnie taka niemiła? - zapytał dotykając mojego policzka.
- Czy to prawda, że chcesz wykorzystać dziecko żeby stworzyć hybrydy? - zapytałam. po co ona pyta skoro wie wszystko?
- Jak możesz tak myśleć! - krzykną na całe gardło.
- Nie myśle tak, tylko się pytam - odpowiedziałam.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - powiedział skręcając mi kark.

Pov Klaus:
Kiedy zostawiłem Selene na mokradłach, udałem się w kierunku mojego domu w którym pomieszkuje Marcel.
- Witaj i wybacz za spóźnienie, coś mnie zatrzymało - powiedziałem wchodząc do rezydencji.
- Ależ nic się nie stało - oznajmił i nagle poczułem ból w głowie.
- A ja poczułam się urażona - powiedziała jakaś nastolatka, która jest wiedźmą.
Pov Selena:
Zabije go jak go tylko zobaczę. Jakim prawem skręcił mi kark. Tylko ja mogę mu skręcać kark, a nie on mi.

- Wyłaś dupku, no pokaż się Klaus - krzyknęłam wchodząc do domu pierwotnych.
- Nie ma go myśleliśmy, że jest z tobą - powiedziała Rebekah schodząc ze schodów.
- Czyli poszedł do Marcela. Dobra idę tam - oznajmiłam.

- Ej co tu się dzieje? - zapytałam kiedy zobaczyłam zwijającego się z bólu Klausa, a nad nim kilku wampirów w tym Marcela i jakąś dziewczynę.
- To ciebie nie dotyczy, a teraz odejdź zanim cię zabije - odpowiedziała nastolatka.
- Nie zadzieraj ze mną - powiedziałam i zaczęłam się zbliżać w jej kierunku.
-Raczej ty ze mną - wyciągnęła rękę w moim kierunku, z zamiarem zadania bólu.
- Aaa - upadłam na ziemie, zaczęłam łapać się za głowę i krzyczeć oczywiście udawałam, a inni się nawet nie zorientowali.
- Nie urodziłam się wczoraj. A ty jesteś za słaba - dodałam, wstając z uśmiechem na twarzy. W wampirzym tępie znalazłam się przy niej i przycisnęłam ją do ściany.
- Jeżeli ktoś podejdzie to ją zabije - uprzedziłam.

- Jak się nazywasz? - zapytałam.
- Davina - odpowiedziała cicho.
- Nie zabijam dzieci, po prostu nie wchodź mi w drogę dobrze? - zapytałam puszczając jej szyje, a ta upadła więc wyciągnęłam do niej rękę i uśmiechnęłam się do niej.
- Dobrze, ale jeżeli skrzywdzisz Marcela to cię zabije - powiedziała.
- Czemu ci tak na nim zależy? - zapytałam, pokazując na Marcela.
- Uratował mi życie - odpowiedziała.
- I dlatego robisz za jego broń, a tak przy okazji ten cały rytuał żniw jest prawdziwy - powiedziałam.
- Skąd o nim wiesz? - zapytała nastolatka.
- Wiem wszystko, wiem też że Marcel cię wykorzystuje - powiedziałam.
- To nie prawda, czarownice mnie wykorzystały - odpowiedziała.
- No cóż to nie moja sprawa, ale zastanów się komu możesz ufać - powiedziałam dotykając jej ramienia.
- I co mam zaufać tobie, a ty mnie wykorzystasz nie nabiorę się na to - odpowiedziała zrzucając moją rękę z jej ramienia.
- Nie potrzebuje cię, bo znam inną potężniejszą czarownice od ciebie - odpowiedziałam.
- A teraz Marcel możesz opuścić ten dom i Nowy Orlean, jeżeli cię w nim zobaczę to będziesz błagał o śmierć rozumiesz? - zapytałam łapiąc go za szyje.
- Tak - odpowiedział.
- Wspaniale, a ty Davino zastanów się czy Marcel jest wobec ciebie w porządku - powiedziałam do nastolatki.

- Naprawdę taka mała dziewczynka cię pokonała? - zapytałam z rozbawieniem Klausa.
- Nic nie mów - oznajmił zirytowany.
- Zrobie dla ciebie i twojej rodziny pierścienie ochronne. Zrobiłam je dla siebie i Katherine - powiedziałam.
- Jak one działają? - dopytał mnie Nik.
- Nie da się zabić osoby która je nosi, nie czuje bólu i takie tam - odpowiedziałam.
- Naprawdę działają? - zapytał.
- Gdyby nie działały nie wysłałabym Kath z Rebekah - odpowiedziałam.

Prawdziwa miłość(Klaus Mikaelson)Where stories live. Discover now