Na początku biegła razem z tłumem przez korytarze prowadzące do wyjścia znajdującego się w skrzydle wschodnim, ale im dłużej biegła tym mniej ludzi spotykała, aż w końcu słyszała wyłącznie swoje kroki i urwany oddech. Suknia plątała się jej od nogami, znacznie ją spowalniając, a myśli biegły własnymi torami. W głowie dźwięczały jej tylko słowa "zamach stanu", ale kto się ośmielił? Gdzie był Leonidas, który miał ich chronić. Skręciła w prawo i dotarła do korytarza pamięci, na którego ścianach wisiały portrety jej przodków.
- Skup się- wyszeptała sama do siebie- który to był?- Próbowała zebrać myśli. Chwyciła niepewnie portret swojego prapradziadka i delikatnie go przekręciła. Rama uchyliła się i ukazała ciemny, niewielki korytarz prowadzący po za mury pałacu. Uniosła skraj sukienki i już miała wejść do tunelu, gdy usłyszała za sobą kroki.
Szybko zakryła przejście z powrotem, nie miała szans wejść do niego i zamaskować przejścia niezauważenie, tutaj raczej skrytobójca by tak szybko nie dotarł. Odetchnęła z ulgą, gdy zza rogu wyszli dwaj pałacowi strażnicy.
- Cieszę się, że was widzę, złapaliście już królobójcę?- zapytała podchodząc do nic, jeszcze bardziej uspokoiła się, gdy w jednym ze strażników rozpoznała swojego prywatnego, który strzegł jej już od kilku miesięcy. Mężczyźni spojrzeli na siebie i bez słowa chwycili ją za ręce.
-Co wy robicie? Puśćcie mnie natychmiast!- krzyknęła zaskoczona.
-Oczywiście księżniczko, jak tylko doprowadzimy cię do naszego pana- zesztywniała, uświadamiając sobie, że ten zamach nie był przygotowany przez jedną osobę, ale był długoplanowy przez wiele osób. Ile osób było jeszcze w niego zamieszane? Czy już nie mogła nikomu zaufać? Zadrżała na samą myśl, co ją może teraz czekać i zrobiła pierwszą rzecz, jaka jej przyszła do głowy. Rozluźniła mięśnie i osunęła się na ziemię.
-Księżniczka? Co jej się stało?- zapytał jeden ze strażników rozluźniając uścisk. Drugi zrobił tak samo, a Miriam właśnie na to liczyła, w jednej chwili poderwała się do góry i zaczęła uciekać w nieoświetlony korytarz.
Musiała jak najszybciej im uciec i znaleźć inne wyjście z pałacu. Biegnąc przesuwała palcami po ścianie, aby wiedzieć kiedy korytarz zakręcał i aby nie wpaść na ścianę. Słyszała swój urwany oddech i czuła pulsowanie krwi w uszach.
Korytarz w miarę jak w niego brnęła stawał się coraz jaśniejszy, ale nie dlatego, że zbliżała się do jego źródła, tylko zdrajcy z pochodniami cały czas zmniejszali odległość dzielącą ją od Miriam.
Poczuła szarpnięcie, gdy jeden z mężczyzn chwycił skraj jej chusty i pociągnął go. Miriam zdążyła się tylko obrócić nim upadła na plecy.
-Wstawaj- warknął starszy z nich i gwałtownie podciągnął ją do góry, skrzywiła się na ból, który przeszył jej ramię, ale zaraz pociemniało jej w oczach i ponownie upadła, gdy młodszy mężczyzna spoliczkował ją.
-Suka- splunął w jej stronę. Zbyt oszołomiona pozwoliła się podnieść i wręcz ciągnąć przed siebie. Wiedziała, że przegrała i nie uda jej się spotkać z bratem. Martwiła się tylko, aby on bezpiecznie uciekł i zbyt długo nie czekał na nią w miejscu spotkania. Starała się skupić myśli tylko na tym, aby nie zacząć wyobrażać sobie, co ją teraz czeka.
Korytarze były dziwne ciche i wyludnione, zupełnie jakby znalazła się w zupełnie innym miejscu, który tylko wyglądał jak jej dom. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi jednego ze jej oprawców. Zaskoczona rozejrzała się po na boki i przyjrzała rzeźbionym drzwiom.
Zadrżała zaskoczona, dobrze wiedziała gdzie się znajdowali. Poczuła narastającą wściekłość, a jej dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. Teraz doskonale rozumiała znaczenie jego słów dotyczących spędzenia czasu razem i dlaczego mężczyźni, którzy ją obecnie trzymali, znaleźli się w tak mało uczęszczanym korytarzu.
YOU ARE READING
Sułtańska noc
Historical FictionW jednej chwili wszystko może się zmienić. A Miriam przekonała się o tym bardzo dobrze. Miała kochającą rodzinę, jasno określoną przyszłość, ale zranione serce sprawiło, że straciła bliskich, a jej dom stał się pułapką. Musi teraz zapewnić bezpiecze...