Rozdział 1

1.1K 52 12
                                    

Sprawdzała Fia z betowanie.blogspot.com

❝Życie jest jak pudełko czekoladek — nigdy nie wiesz, co ci się trafi.❞

   Świat, w którym żyłam, pozostawiał wiele do życzenia. Dzieliliśmy się na grupy, między którymi panował niemal namacalny kontrast. Ja i moja rodzina znajdowaliśmy się na przedostatnim szczeblu społecznym, chociaż do ostatniego często brakowało nam bardzo mało. Musiałam codziennie ciężko pracować po kilkanaście długich godzin, tak samo jak moja matka, ojciec, siostra i dwoje starszych braci. Byliśmy liczną rodziną, jak już pewnie zauważyliście, przez co było nam jeszcze trudniej wiązać koniec z końcem. Mimo wszystko cieszyłam się, że byli. Nie wyobrażałam sobie, że któreś z nich znika bezpowrotnie, przestaje egzystować. Tato i bracia pracowali na budowach, mama była sprzątaczką, a ja i Elizabeth, moja siostra, służyłyśmy jako pokojówki u rodzin, które mogły sobie na to pozwolić. 

   Mogło się wydawać, iż gdy cała rodzina pracuje, jest się niebywale zamożnym. Nic bardziej mylnego! Pewnie w normalnym świecie, w którym obowiązywałyby prawa obywatelskie i w ogóle jakiekolwiek zasady moralne tak by było, bo chociażbyśmy pracowali za najniższą krajową dawalibyśmy radę. Najważniejsze byłoby to, że bylibyśmy razem. Ale nie mieszkaliśmy w takim świecie, urodziliśmy się w złej epoce. Pracowaliśmy za marne grosze, za które ledwo można było kupić coś na obiad. A kilkaset kilometrów od nas mieszkała rodzina królewska. Jedli i pili ile chcieli. Nie musieli się przejmować tym, że w każdej chwili ktoś może ich wywalić z domu, bo nie zapłacili czynszu. Nie było sprawiedliwości na tym świecie.

   Nienawidziłam swojej pracy. Użerałam się z bogatszymi od nas, którzy sądzili, że są ode mnie — od nas — lepsi w każdym calu. Czuli się bardziej wartościowi, bo mieli więcej pieniędzy. Prawda była inna, cały czas się kłócili i nie potrafili doceniać małych rzeczy. Ciągle było im mało. Ja i moja siostra musiałyśmy służyć dwójce rozkapryszonych nastolatków — Lucy i Sophie. Dziewczyny, które prześladowały mnie w koszmarach. Elizabeth musiała znosić irytującą Lucy. Była ona trzynastoletnią dziewczyną, która pozjadała wszystkie rozumy. Blondyneczka z wielkimi, przestraszonymi oczkami. Mogło się wydawać, że jest uosobieniem niewinności, ale wiecie, pozory mylą. Było z nią ciężko, ale mimo to ja miałam gorzej. Sophie wprawdzie była starsza, bo miała czternaście lat, ale nie była dojrzała. Do dojrzałości brakowało jej dużo. Nie byłam od niej dużo starsza, bo tylko dwa lata, lecz mnie życie nauczyło tego, że trzeba walczyć o wszystko, że na świecie jedni nienawidzą drugich, tylko za to, że się urodzili. Widziałam na moje własne oczy więcej niż przeciętna nastolatka. Musiałam znosić zimno i głód. 

   Ale dlaczego ja miałam gorzej? Już tłumaczę. Sophie cały czas nawijała o tym, że poślubi księcia, będzie miała urocze bobaski, które będą oczywiście lepsze ode mnie. Nawet wiedziała, jak będą wyglądały! Brązowe włosy lubego i jej niebieskie oczy. W przyszłości będą miały dziesiątki adoratorów. Wspominałam, że to miały być córki? Właściwie cały czas mówiła o rodzinie królewskiej. Miałam ich po dziurki w nosie i uszach. Sophie wychwalała ich pod niebiosa, jakby nie wiedziała, jakie krzywdy nam wszystkim wyrządzili. Na jej ścianach wisiały nawet ich zdjęcia, co było istną przesadą. Miała klapki na oczach. Ona mogła kupować ich fotografie, a mnie ledwo było stać na chleb.

   Małżeństwo, które zatrudniło nas do swoich — jak oni mówili — „aniołków", dawało pracę również mojej matce. Państwo Smith byli, o dziwo, jeszcze gorsi niż ich córeczki. Narzekali non stop na to, co robiłyśmy, a raczej — czego nie robiłyśmy. W spadku dostali ogromną ilość pieniędzy, ale nadal było im mało. Chcieli mieć więcej i więcej. Wynajdowali dla nas niewyobrażalne zadania. Kazali mi nawet nauczyć się grać na pianinie, całkiem samej, tylko po to, abym — gdy nie będę miała, co robić, choć zawsze mam — mogła umilać im czas. Ja zdecydowanie bardziej lubiłam, i nadal lubię, skrzypce. Zawsze podkradałam je i nuty od dziadka, godzinami ćwicząc. Nie raz krew leciała mi z palców, przez mocne dociskanie. Jeszcze miałam odciski na opuszkach palców. 

LadyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant