Rozdział 6

6 0 0
                                    

Długo rozmawiały w kuchni, później przenieśli się do salonu, gdzie Tomek z ojcem odbywali jakąś potajemną rozmowę bo szybko zmienili temat kiedy zobaczyli kobiety. Było miło, ale -mimo długiej drzemki w samochodzie- poczuła się bardzo zmęczona.
- Pokażę Ci pokój- wstał jak na zawołanie, wskazując na schody. Poszła za nimi delikatnie stąpając w różowych kapciach  idealnych na jej stopę. Jakby wiedzieli że Tu będzie. Otworzył drzwi, I zapalił światło. Różowy pokój był bardzo gustownie urządzony  ale.. różowy.  – To pokój mojej siostry. Niedawno się wyprowadziła, więc zostało jeszcze mnóstwo rzeczy. Rozmawiałem z nią, I masz brać co potrzebujesz ciuchy, kosmetyki jeśli jakieś zostały..  wszystko do Twojej dyspozycji. Jeśli czegoś potrzebujesz, łazienka na lewo, mój pokój jest na przeciwko.
- Dziękuję Tomek – obróciła się w jego stronę, przerywając przyglądanie się pomieszczeniu – za wszystko co dla mnie robisz.. mam wyrzuty sumienia, że moja obecność tutaj naraża was nie potrzebnie..
- Taka praca- uśmiechnął się, drapiąc tył głowy- nic ci tutaj nie grozi. Śpij spokojnie.
- Dobranoc.

Wyszedł zostawiając ją samą. Rozglądała się jeszcze przez chwilę, stając przed niewielką szafą. Chciała znaleźć w niej coś do spania, ale świadomość że to kogoś rzeczy, nie do końca jej na to pozwalała. W końcu otworzyła ją, znajdując luźna koszulkę i spodenki. Sięgnęła po nie, I cicho wyszła z pokoju w poszukiwaniu prysznica.
Opadła na łóżko z głową pełną wrażeń. Jeszcze rano piekła z nudów, myśląc że kolejny dzień spędzi na netflixie, a tu się tyle wydarzyło. Zgasiła światło, kładąc się w łóżku.. obudził ją dźwięk otwieranego okna. Wystraszyła się, wstrzymując oddech. Chciała uchylić powieki ale były jak przyklejone. Walczyła z nimi jakiś czas, ale w końcu się poddała nasłuchując co będzie dalej. Ktoś chodził po pokoju szukając czegoś. Znowu próbowała otworzyć oczy, walczyła aż w końcu udało je się ledwo uchylić. W okół panowała ciemność, nie widziała niczego ale szelest świadczący o obecności kogoś w pokoju nie ucichł. Czuła jak staje obok niej, odruchowo.zamknęła oczy, a kiedy nic się nie działo znowu rozchyliła je z ciekawością. Jej ochroniarz, ten który złapał ją przy bramie, stał nad nią pochylony. Pisnęła przerażona, czując jak jego ręką zaciska się na jej gardle. Piszczała i szarpała się, próbując złapać oddech.
- Martyna? – zaspany Tomek wpadł do pokoju  oświecając przy tym światło. Upewnił się, że nikogo nie ma,I zabeczpieczajac broń odłożył na boczny stolik. Wybudzona z koszmaru usiadła na łóżku nie wiedząc co się właśnie wydarzyło. Trzęsła się ze strachu  to było tak realistyczne. Ten pokój, to łóżko ten mężczyzna.. – chyba miałaś niezły koszmar co?
- Boże.. ja myślałam że on mnie zamorduje.. – schowała głowę w dłoniach. Starała się być twarda. Ale nocne koszmary pojawiały się coraz częściej, różni ludzie ale zawsze jeden cel – Ona. Czy to się kiedyś skończy? Czy w końcu będzie mogła żyć jak dawniej? Czas mijał, a ona ciągle żyła w strachu, który nasilał się z każdym dniem..  – Ten mężczyzna, który mnie uratował przed domem.
- Misiek? Dlaczego On?
- Śnił mi się, że mnie dusi. Szukał tu czegoś, a kiedy.. boże.. czy ja już zwariowałam?
- Nie Zwariowałaś.. – uniósł usta w uśmiechu, siadając na łóżku. Pozwolił jej się wtulić w swoje ramię, żeby choć trochę dodać jej otuchy – to normalne. Boisz się, Twoja podświadomość wysyła ci różne obrazy. Ale jestem tu.
- strasznie mnie wtedy wystraszył.. wczoraj. NIC nie powiedział tylko zamknął moje usta, I ciągnął do samochodu..  myślałam że.. że to jeden z tych ludzi którzy przyszli.. skąd oni się tam znaleźli? Kto to był? Czego chcą ode mnie?
- Nie wiem kto to był.. chłopaki to ustalają, ale nie byłaś bezpieczna w Warszawie. Niedługo zaczną sypać, wtedy dowiemy się – Mam nadzieję- dla kogo pracują, I go złapiemy. Obiecuję Ci Martyna, niedługo będzie po wszystkim. – delikatnie dotknął ustami jej włosów, pachniały truskawkowym szamponem Justyny. Niczego bardziej nie pragnął, niż bezpieczeństwa Martyny. Widział jak się zmienia, jak łagodnieje pod wpływem strachu, i jakąś nieznaną częścią siebie pragnął, by wróciła ta cichą aczkolwiek bardzo charakterna kobieta. Sam nie wiedział dlaczego takie myśli nawiedzały jego głowę, wtedy nie dogadywali się najlepiej. Ale taka była. Stawiała na swoim, a teraz.. poczuł że jej głową powoli osuwa się z ramienia. Jej miarowy oddech świadczył o tym, że usnęła. Nie chciał się ruszać, było mu dobrze ze świadomością że jest w jego ramionach, ale nie chciał wykorzystywać jej zaufania. Poruszył się, opierając jedną rękę o ramę łóżka, drugą mocno ją podtrzymywał, w końcu udało się położyć nieświadomą niczego kobietę. Chciał zabrać dłoń spod placów, ale wtedy zdarzyło się coś, czego się nie spodziewał. Objęła go ramionami  przyciągając bliżej siebie.
- Zostaniesz ze mną? Proszę.. – popatrzyła na niego całkiem świadomym wzrokiem, zawahał się czy powinien, ale kiwnął na zgodę.
- w porządku.
- Dziękuję- uśmiechnęła się, odsuwając pod ścianę, aby zrobić mu miejsce. Położył się na plecach, zakładając rękę za głowę, pozwalając jej się ponownie wtulić do swojego ramienia. Bardzo by chciał by te chwile trwały, coraz bardziej docierało do niego, że cholernie mu na niej zależy. To sprawiało, że napiął mięśnie, co nie uszło jej uwadze. Nachyliła się nad jego twarzą – w porządku? Jeśli wolałbyś wrócić..
- Nie, tak jest dobrze. -natychmiast zaprzeczył. Nie chciał tracić z nią kontaktu.
- Lubię, kiedy jesteś obok.. – uśmiechnęła się, na powrót kładąc na jego ramieniu – czuję się wtedy bezpiecznie.
- Lubię, kiedy czujesz się bezpiecznie.. – „przy mnie” dodał w myślach.



Obudziło ją słońce wpadające przez niezasłonięte okna sypialni. Pierwsze słońce od kilkunastu dni. Odruchowo dotknęła pustego miejsca na łóżku. Wyglądało na to, że Tomek już nie spał. Uśmiechnęła się na myśl wspólnie spędzonej nocy. Mimo jej początkowej niechęci do tego mężczyzny  coś się zmieniło. Imponowała jej jego postawa, trzymanie nerwów na wodzy, pewność siebie, I to poczucie bezpieczeństwa.. nigdy nie spotkała nikogo takiego. Zwykle trafiała źle. Jej związki szybko się kończyły, choć nie było ich wiele. Przy nim czuła się fantastycznie mimo, że realnie nie robił nic by w jakiś sposób się do niej zbliżyć. Zawsze na uboczu  zawsze w gotowości.. 
Otworzyła szafę, żeby wybrać ubranie. Sięgnęła po pierwszy dres który znalazła i wciagła na siebie niedbale poprawiła kucyk, I uznała że jest gotowa by zejść na dół. Przydałoby się jechać na zakupy potrzebowała kilku swoich kosmetyków i koniecznie szczoteczkę do zębów. Jasne.. zakupy. Przecież nie miała że sobą torebki, więc została odcięta od środków do życia. Fantastycznie. Schodząc po schodach słyszała poranne rozmowy Tomka i rodziców.
- Dzień dobry – przywitała się, podchodząc do kuchennego stołu.
- Dzień dobry Martynko – mama Tomka od razu wstała, żeby się z nią przywitać – siadaj do nas. Kawę czy herbatę?
- Kawę poproszę – odwzajemniła uśmiech zajmując miejsce obok mężczyzny.
- Wyspana? – uśmiechnął się, jakby nie wiedział jak mocnym snem spała tej nocy.
- wyjątkowo tak.. Mam prośbę. – popatrzyła w jego uśmiechające się szare oczy, które zachęciły ją do kontynuacji – Jest szansa, żebym dostała swoją torebkę? Potrzebuje kilku rzeczy a wszystko zostało w Warszawie..
- Jest w samochodzie. Wziąłem ją jak tylko.. – urwał, nie chcąc wtajemniczać rodziców w akcję, która zdarzyła się w Warszawie. Wiedzieli tylko o niebezpieczeństwo, nie o strzelaninie – wróciłem do domu.
- oh.. dobrze to słyszeć. Mogę wyjść na zakupy?
- A wiesz gdzie jesteś?
- nie wiem.. Ale Ufam, że mi wszystko zaraz wyjaśnisz.
- Wyjaśnię.. I tak, możesz jechać na zakupy ze mną. Pod warunkiem że nie będziemy cały dzień chodzić po galeriach.
- a to tu są galerie? – żałowała że to powiedziała, słysząc jak wszyscy parsknęli niepohamowanym śmiechem.
- To duże miasto. Ja wiem że w tej Warszawie myślicie że my Ślązacy sto lat za murzynami..  Ale zdziwisz się. Nie brakuje tu niczego, co jest u was – spokojnie wyjaśnił Bogdan- ojciec Tomka.
- Przepraszam, nie chciałam..
- Nic nie szkodzi. Jeszcze się przekonasz jak tu pięknie w tym naszym Rybniku jest – kobietą postawiła przed nią kawę, sama siadając na przeciwko  i zachęcając do zjedzenia śniadania – nie wiem czy jadasz takie śniadania..
- Mamo.. – Tomek przewrócił oczami, słysząc pytanie rodzicielki – To nie jest królowa Anglii. Je to samo, co inni.
- No wiesz? Ale może ma jakieś przyzwyczajenia. Kultura nakazuje zapytać – posłała synowi wymowne spojrzenie, co sprawiło że tym razem Martyna się zaśmiała.
- Dziękuję, ale Tomek ma rację. Nie jestem wybredna..

Gdybyś był..Where stories live. Discover now