4.

2 0 0
                                    

Niewielki domek do którego ją przywiózł, niczym nie wyróżniał się na tle kilkunastu innych, tak samo niewielkich, szarych domków. Jedyna różnica jaka pomiędzy nimi była to ta, że Tu podobno miała czuć się bezpiecznie. To ściśle tajna miejscówka operacyjna policji. Wiedziała, że część pomieszczeń posiada podsłuchy, niektóre mogą mieć monitoring, ale o które pomieszczenia chodzi - nikt nie wiedział. Tomek, chociaż ciągle gdzieś się kręcił, dawał jej maksymalnie dużo wolnej przestrzeni. Mogła robić to, na co miała ochotę, byleby nie opuszczać domu, I nie zdradzać nikomu gdzie się znajduje. Dlatego piekła, testując nowe pomysły na grudniowy Event, mając zamiar dokończyć to, co zaczęła. Nie chciała się z niego wycofać, chociaż komisarz Borowski ciągle napominał że to może być nie bezpieczne. Nikt nie weźmie jej więcej na poważnie, jeśli wycofa się z tak wielkiego projektu, a to na co pracowała.. nie. Nie może się wycofać i koniec.

- Kolejne wypieki? - wysoki mężczyzna zatrzymał się na chwilę przy kuchennej wyspie, przyglądając się pracy Martyny.

- Trzeba się ciągle kształcić - uśmiechnęła się, podsuwając talerz z kolorowymi słodkościami. Babeczkowe lizaki, lody, śnieżynki na patyczkach, ciasteczka lukrowane.. wszystko zachęcało do skosztowania. - proszę się częstować.

- Ma Pani wielki talent - skomentował odgryzając kawałek pierniczka. - Tomek jest?

- Proszę szukać..

- a co, ukrywa się?

- Jestem jedyną ukrywającą się osobą w tym domu - uraczyła go kolejnym, tym razem aż wyraz słodkim uśmiechem, i wróciła do pracy. Miała dość stawiania opory, który i tak niewiele dawał. Mogła zrezygnować z ochrony ale po incydencie, jaki miał miał miejsce w dniu, kiedy jechali na te podwarszawskie osiedle, naprawdę się przestraszyła i postanowiła więcej nie utrudniać pracy mężczyźnie, który dbał o to, by nic jej się nie stało. Mimo wszystko, unikali swojego towarzystwa, aby nie prowokować niepotrzebnych kłótni.

-

Ktoś ich śledził, Tomkowi zajęło trochę czasu, niż udało mu się zgubić tę osobę, i dowieźć ją bezpiecznie w to miejsce. Choć te „bezpiecznie" to może nie najlepsze słowo, zwracając uwagę na to, jak wiele różnych manewrów wykonywał. Przez chwilę nawet wystraszyła się że zginie jak rodzice.. w wypadku samochodowym. „Co za niefortunny zbieg wydarzeń.."- Pomyślała, wyobrażając sobie nagłówki gazet.

Jedno było pewne. Komuś przeszkadzała, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Była nastolatką, kiedy rodzice zmarli, nie wtajemniczali jej w swoje interesy, nawet nie wiedziała że coś im grozi, tego wszystkiego dowiedziała się już po fakcie, kiedy przyszło jej zmienić nazwisko, bo adres już od dawna miała inny. Tłumaczyli to łatwiejszym dojazdem do szkoły, I problemami w domu.. ot, cała historia.

- Do widzenia! - Mężczyzna pożegnał się i wyszedł z domu, odprowadzony przez Tomka. Chciał wejść z powrotem na górę, ale zatrzymał się przed talerzem pełnym łakoci.

- Mogę? - wskazał na słodycze.

- Bierz, nie pytaj. Po coś tu stoją..- uśmiechnęła się, zachęcając do jedzenia.

- Podoba mi się ta zmiana..

- Jaka zmiana? - zainteresowała się, co dokładnie ma na myśli

- Twojego nastawienia.. - odpowiedział z pełnymi ustami - bardziej przypominasz teraz tę dziewczynę w kusej sukience, którą poznałem na imprezie..

- Mam to odebrać jako komplement?.

- Jak uważasz, po prostu mówię jak jest. Pyszne to jest. To na ten Event?

Gdybyś był..Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ