•[sampling]•

124 15 62
                                    


— Zaklęcia na środku korytarza, wulgarne zdania padające z ust uczennicy! Czy wam nie jest ani trochę wstyd?! — zagrzmiała profesor McGonagall, opierając się o biurko i mierząc ich wściekłym wzrokiem.

— Zapomniała pani profesor dodać: publiczne obnażanie ucznia przez drugiego chłopca. Bo o mężczyznach na pewno nie możemy mówić w przypadku Pottera i Blacka — dodała Edith, doskonale wiedząc, że — tak czy siak — czekał ją szlaban.

— Panno Beverley, proszę nad sobą, z łaski swojej, panować — wycedziła opiekunka Gryfonów.

— A czy jakakolwiek część tego zdania była nieprawdą? Pani profesor, z całym szacunkiem, ale ile jeszcze nauczyciele będą przymykać oko na wybryki tej czwórki? Z tego, co kojarzę, pałkarz Krukonów został po ostatniej nocnej eskapadzie na randkę z dziewczyną odsunięty od rozgrywek Quidditcha, co z Potterem i Blackiem, którzy otwarcie znęcają się nad uczniem, upokarzając go publicznie i robiąc z tego cyrk i pośmiewisko? — zaoponowała, specjalnie wybierając przykład z jej własnego Domu. Nie było bowiem sensu posiłkować się jakimkolwiek incydentem z udziałem Ślizgonów, tym samym dałaby kobiecie możliwość zbycia jej.

Profesor McGonagall zacisnęła powieki, prawdopodobnie rozumiejąc, do czego Krukonka dążyła. Kładła na szali jej poczucie sprawiedliwości i chęć zdobycia Pucharu Quidditcha, na który Gryfoni nie mieli szans bez wspomnianej dwójki uczniów. Ale jeśli nie zamierzała ich faworyzować, tym razem musiała zareagować, w jakikolwiek sposób wykraczający poza zwykły szlaban u Filcha.

— Ściągają gacie innemu uczniowi na środku korytarza. Nieważne, że się nie lubią, to wyraz grubiaństwa i prostactwa, a do tego jawne zagrożenie dla każdego innego ucznia, który mógłby być ich potencjalną ofiarą — ciągnęła Beverley, coraz donośniej, nie zwracając uwagi na Pottera, który wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami, ziejącymi nienawiścią skierowaną w jej osobę.

W końcu McGonagall westchnęła, uciszając ją tym samym.

— Panno Beverley, minus dwadzieścia punktów dla Ravenclaw i weekendowy szlaban u pana Filcha za niewybredny język i bójkę na korytarzu. Panie Potter, minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru za kolejną w tym miesiącu kłótnie z panem Snape'em i zakaz udziału w nadchodzącym meczu przeciwko Ślizgonom — zawyrokowała i Edith rzuciła w stronę Jamesa pełne satysfakcji spojrzenie.

Może i kara ominęła Blacka, ale ten werdykt był dla niej i tak wystarczający. Był on jej osobistym zwycięstwem, nawet jeśli prawdopodobnie słono miała za nie zapłacić, nie było w końcu wątpliwości, że Gryfoni będą szukać sposobu na zemstę.

— Ale pani profesor, puchar! — zaoponował Gryfon i kobieta zmierzyła go wściekłym wzrokiem.

— Byłabym wdzięczna, gdybyś tak samo zaciekle walczył o Puchar Domów podczas zajęć — odparła zniecierpliwiona, skutecznie uciszając chłopaka. — Możecie wyjść i żebym nie widziała już nigdy waszej dwójki razem, zwłaszcza na dywaniku — dodała, a Edith wstała, chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie.

Otworzyła ciężkie, drewniane drzwi, a w następnej sekundzie obiła ramię o framugę, kiedy Potter zepchnął ją ze swojej drogi i pierwszy wyszedł na zewnątrz.

— Gryfońska kurtuazja — skomentowała głośno, lecz odpowiedziało jej jedynie ciężkie westchnienie profesor McGonagall.

Zemsta Huncwotów dosięgła ją wcześniej, niż się spodziewała i była iście... niewybredna. Jej książki zostały przetransmutowane w kolorowe, biegające po zamku pluszaki, których nie dało się złapać, a które też nie zamierzały zostawić jej w spokoju. Gdyby nie fakt, iż niezmiernie irytowały zarówno ją, jak i jej przyjaciół, uznałaby je za całkiem słodkie.

Ciasto z nietoperza [Severus Snape x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz