7.

57 4 69
                                    

polecam zarezerwować trochę czasu, 5326 słów :)

Mały, ledwo tlący się ogień świecy zgasł, aby sekundę później ponownie zaiskrzyć z pełną mocą. Płomień rozrósł się, po chwili pochłaniał już całą świeczkę. Następnie opadł z sił i w komnacie panowała już jedynie ciemność.

Ellie westchnęła ze zrezygnowaniem, a w komnacie ponownie rozbłysło światło, tym razem pochodzące z wiszących w rogach pomieszczenia lamp. Nie potrafiła zliczyć, ile razy już rzucała to zaklęcie i jak bardzo miała go dosyć. Przynajmniej miała jakieś zajęcie, zamiast wpatrywać się bezczynnie w sufit. Wtedy naprawdę umarłaby z nudów.

Oparła się plecami o łóżko, odchylając głowę do tyłu i przymykając powieki. Myślała. Po raz kolejny. Ostatnie trzy tygodnie spędziła niemal w zamknięciu. Pierwszy był cudowny. Swobodnie czarowała w swojej komnacie, oddawała się mocy, przepływającej raz po raz przez jej ciało od czubka głowy, aż do stóp. Drugi przyniósł ze sobą melancholie, wciąż jednak znajdowała sobie coraz to nowsze zajęcia. Trzeci sprawił, że uroczyste posiłki, w których jako księżniczka musiała uczestniczyć co drugi dzień, przynosiły jej wytchnienie i oczekiwała ich ze zniecierpliwieniem. Stanowiły one odskocznię od tych czterech ścian.

Co było powodem jej izolacji?

Na Wyspie Wulkanicznej przestało być dla niej bezpiecznie. Do tego stopnia, że aby gdzieś wyjść musiała jej towarzyszyć ciotka, bądź radny Kingsley. Oboje jednak zbyt wiele pracowali, aby mieć czas spełniać jej zachcianki. Pozostało jej obarczać winą buntowników. W całym kraju rozchodziły się plotki o jej niekompetencji, tak wiele osób kwestionowało jej pochodzenie i kandydaturę na władczynię, że zaczęto chcieć jej śmierci.

Może gdzieś w małym barze, może podczas jakieś zwykłej rozmowy, podsłuchanej przez nieodpowiednią osobę, padł pomysł zabicia jej. Pozbycie się księżniczki zniszczyłoby niekorzystne dla biednych reformy, które Estrella wprowadzała jedną za drugą. Przestali dofinansowywać biznesy, ich właściciele z dnia na dzień musieli zacząć radzić sobie sami. Może i obniżono podatki, ale przez brak pomocy władzy, komfort życia ludzi zaczął spadać.

Głupcy sądzili, że to ona, szesnastolatka, stoi za tym wszystkim. Wyobrażali sobie, że jej odejście rozwiąże wszystkie problemy. Nie domyślali się, że jej jedynym obowiązkiem jest budowanie reputacji. Córkę ukochanych władców wiele osób wspierało i popierało jej decyzję.

Kiedy plotka dotarła do uszu jej ciotki, ta nie przejmowała się tym za bardzo. Spodziewała się takiego obrotu spraw, była wręcz pewna, że taki nadejdzie. W pewnym momencie groźby przestały być tylko groźbami, a w jej posiłku wykryto truciznę. Wrogowie byli w zamku i pragnęli jej krwi.

Usłyszała pukanie do drzwi. Uniosła głowę z niepokojem. Ostatnimi czasy odwiedzał ją jedynie Kingsley, ale ten po prostu wchodził do środka z zamkniętymi oczami, na wypadek gdyby się na przykład przebierała. 

— Księżniczko? — zapytał ktoś, a ona odczuła ulgę. Podbiegła do drzwi, po czym je uchyliła, dostrzegając znajome ciemne oczy i brodatą twarz. — Przyniosłem kolację.

Przyjęła bez słowa tacę z obfitym posiłkiem i napojem.

— Nie wiesz, kiedy będę mogła wyjść chociażby na spacer? — spojrzała na niego z nadzieją.

Mężczyzna pokręcił głową. Coś było nie tak. Zauważyła to od razu. W jego oczach brakowało tych radosnych ogników, brakowało tej dziecięcej radości na jego twarzy. Nim zdążyła zapytać o powód zmartwienia, Kingsley oddalił się o kilka metrów. Zaraz jednak zawrócił, jakby coś sobie przypomniał.

— Właściwie to...jutro odbędzie się spotkanie z kilkoma ważnymi osobistościami. Powinnaś być obecna.

Na jej usta wkradł się szeroki uśmiech. Mężczyzna kontynuował z poważnym wyrazem twarzy.

𝓦𝔂𝓼𝓹𝔂 𝓜𝓰𝓵𝓲𝓼𝓽𝓮 - Okrutny Książę FanfictionWhere stories live. Discover now