— A ty przypadkiem nie miałeś uczulenia na pióra? — Superbohaterka, dalej drążyła temat, by mu jeszcze podokuczać. Co prawda nie chciała go tak męczyć, ale nie mogła poradzić na to, że ten niecodzienny widok zakłopotanego Kota był przezabawny.
— Ahhh... — Westchnął, wiedząc, że to czas się poddać. — No dobra masz mnie... nie mam papugi.
— Kotku, mówiłam ci, że nie przeszkadza mi to, jak mnie nazywasz.
— Wiem — westchnął Kot — ale po prostu... miałem nadzieję, że jeśli przestanę cię nazywać Swoją Panią, to będzie prościej pogodzić mi się z faktem, że nigdy... nigdy nie będziesz moja. Chociaż mam wrażenie, że to chyba tylko jeszcze bardziej wszystko utrudnia... Bo przecież nic nie sprawi, że kiedykolwiek przestanę cię kochać...
Między nami wszystko w porządku.
Jak powiedział, tak było... no prawie.
— A wam co? — zapytała Alya, kiedy Marinette i Adrien po parunastu godzinach rozpaczania w swoich łóżkach pojawili się w szkole. — Wyglądacie jak milion nieszczęść — wyjaśniła, widząc zdezorientowane twarze przyjaciół. W odpowiedzi mruknęli coś pod nosem, zwalając winę na pogodę czy brak snu i poszli na lekcje.
Zadzwonił dzwonek na długą przerwę. Marinette skorzystała z chwili, w której Alya zagadała się z Nino, i zamiast udać się jak zawsze na stołówkę, to czmychnęła do biblioteki. Uciekła od zbędnych pytań i podejrzanych spojrzeń swoich przyjaciół. Zaniknęła pomiędzy regałami w poszukiwaniu miejsca do spoczynku. Podczas siadania pod jednym regałem uderzyła łokciem w książki, które przeleciały na drugą stronę. Po bibliotece rozległ się huk spadających książek i głośne "Auć!''.
— Bardzo przepraszam! — Marinette okrążyła regał, by posprzątać bałagan i zobaczyć kogo stratowała. Nieco odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała znajomego blondyna zbierającego zrzucone przez nią książki.
— Nic ci nie jest Adrien? — Uklękła obok niego i podniosła lekturę z podłogi.
— Jeśli usiłowałaś mnie zabić, to muszę cię zmartwić... wydaje mi się, że jednak przeżyje.
— Przepraszam, to był wypadek.
Bibliotekarka zwabiona hałasami przyszła sprawdzić sytuację. Jednak kiedy spostrzegła, że wszystkie książki były z powrotem na miejscu, wróciła za swoje biurko.
Marinette przysiadła się koło Adriena i wyciągnęła z plecaka wypieki z piekarni.
— Jeśli nie zjawisz się na stołówce to Alya i Nino pomrą z głodu — zauważył Adrien lekko się śmiejąc.
— Jakoś sobie poradzą. — Wzruszyła ramionami i podała mu croissanta w papierowej torebce. — Weź jeszcze jednego w ramach przeprosin za zaatakowanie cię książkami. Nino i tak już nie skorzysta.
— Dzięki, Marinette. — Na twarzy Adriena pojawił się smutny uśmiech. Może croissanty nie posklejają mu serca, ale przynajmniej jego żołądek będzie szczęśliwy.
— A-Adrien..? — Fiołkowooka zwróciła na siebie uwagę zamyślonego chłopaka. — Nie czujesz się za dobrze, prawda? Jeśli tylko chciałbyś o tym porozmawiać, to chętnie cię wysłucham. Postaram się pomóc, jak tylko mogę.
Zielonooki uśmiechnął się do siebie.''Cała Marinette, jak zwykle chce wszystkim pomóc. Nawet kiedy sama nie czuje się najlepiej..."
— Niestety tym razem Super-Marinette nie może mnie poratować, właściwie to nikt nie może... Pamiętasz tę dziewczynę, o której kiedyś wam wspominałem? — Marinette przytaknęła. — Wprost powiedziała mi, że nigdy nic pomiędzy nami nie będzie.
— Oh... tak mi przykro, Adrien — odparła smutno dziewczyna, szczerze mu współczując.
— A ty? Ty też nie wyglądasz na szczęśliwą...
— Okłamałam najważniejszą osobę w moim życiu.
Nie odzywali się już więcej. Siedzieli w bezsilności, tocząc walkę ze swoimi myślami. Jednak fakt, że przesiadywali w tej ciszy razem, sprawiał, że była ona przyjemniejsza niż zazwyczaj.
Czarny Kot obiecał Biedronce, że to nic pomiędzy nimi nie zmieni. I tego się trzymał. Nawet jeśli sam jej widok rozdzierał jego serce, starał się tego nie pokazywać. Musiał po prostu pogodzić się z losem. Nie podejmował kolejnej bezsensownej próby zapomnienia o ukochanej, bo z doświadczenia widział, że to jest coś niewykonalnego. Nie ważne jak potoczy się życie, on nigdy jej nie wyprze ze swojego serca. Była powodem, dla którego to serce biło i nie wyobrażał sobie pokochać damy, która nie byłaby nią. Chciał spędzić resztę życia u jej boku, nawet jeśli miałby już zawsze grać rolę jej przyjaciela. Potrafił zaakceptować los pechowego Czarnego Kota, liczyło się tylko to, że przy niej będzie. Chciał ją kochać, nawet jeśli on nigdy nie będzie kochany. Biedronka była całym jego szczęściem i jeśli hamowanie się z komplementami i ciągłym wyznawaniem uczuć miało sprawić, że ona poczuje się przy nim lepiej, to postara się zrobić chociaż to.
Powiedział, że wszystko między nimi jest w porządku, ale Marinette widziała, że nawet nie mógł na nią spojrzeć. Jego smutny wzrok za każdym razem mocniej zaciskał ciernie wokół serca Biedronki. Żal ją ściskał, ale przecież postąpiła słusznie... a przynajmniej tak sobie wmawiała. Lecz bezustannie dręczyło ją pytanie, co by było gdyby... gdyby wyznała mu prawdę? Czy powiedzenie mu o wszystkim było naprawdę takie złe? Kłamstwa miały wszystko ułatwić, ale zamiast tego chyba wszystko utrudniły. Ale nie. Nie mogła mu o tym powiedzieć. Bała się. Bała się, że po tym co od niej usłyszy, zobaczy w sobie tego potwora, którego ona wciąż widzi w swoich snach.
— ...Bo przecież nic nie sprawi, że kiedykolwiek przestanę cię kochać...
— Ty też zajmujesz sporo miejsca w moim sercu, głupi Kotku. Przepraszam, że tyle przeze mnie cierpisz.
— Ha, czyli jednak troszkę musisz mnie kochać, co Kropeczko? — odparł Kot.
— Kocie, nie zaczynaj znowu... — powiedziała, przewracając oczami. Nie dała po sobie poznać, lecz odczuła przeogromną ulgę jak i radość, bo znowu nazwał ją swoją Kropeczką. Nigdy nie sądziła, że aż tak się stęskni za przezwiskiem, którego kiedyś całym sercem szczerze nienawidziła.
— Sporo miejsca tak? Czyli musisz mnie kochać nawet bardziej niż troszkę, nawet całkiem sporo... — rzekł zadziornie Kot, który kochał sposób, w jaki Biedronka marszczyła swoje brwi ze złości.
★★★★★
Hej wszystkim!
No więc nie pozostaje mi nic innego niż przeproszenie Was za to, że tak długo kazałam Wam czekać na rozdział. Także bardzooo przepraszam i dziękuję za cierpliwość <3 Ale za to w ramach przeprosin wstawię dzisiaj jeszcze jeden rozdział, więc liczę, że choć trochę zostanie mi to wybaczone ;)
Ten rozdział to była dla mnie istna katorga naprawdę i nawet nie wiecie, jak się cieszę, że w końcu udało mi się go skończyć.
Co do Luki i Zoe to na początku w ogóle nie miałam w planach ciągnąć tego wątku i szczerze to jeszcze nie do końca wiem, jak to się potoczy, ale myślę, że odegrają w tej historii trochę większą rolę.
A jak tam wrażenia po finale? Bo mi po prostu brak słów... WOW. Naprawdę podobało mi się zakończenie, mimo że było trochę smutne. I AAAAAA LUDZIE KOCHAM LADYNOIR PRZYSIĘGAM!!! Ale najbardziej nie daje mi spokoju to, jaki jest motyw Felixa? Co on chce osiągnąć???
A tak swoją drogą to finał popsuł mi zgodność tego opowiadania z serialem no ale cóż mówi się trudno.
No to do następnego ;)
YOU ARE READING
I'd rather lie // MLB
Fanfiction°I'd rather lie then tell you i'm in love with you° Marinette zdała sobie sprawę, jakie uczucia żywi do swojego partnera w walce. Jednak w obawie, przed jej największym koszmarem, jakim był Biały Kot, postanawia oszukiwać chłopaka i nigdy nie wyjawi...
• XI •
Start from the beginning
