Niedostatecznie dobra (Mirabel)

191 14 0
                                    

 Mirabel Madrigal była niedoskonała. 
Dziewczyna wiedziała o tym, odkąd w wieku pięciu lat jej drzwi zniknęły, a Abuela przestała się do niej uśmiechać. Przestała być z niej dumna. 


 Ale to nic, powiedziała najmłodsza Madrigal, gdy po raz pierwszy dostała w swoje ręce maszynę do szycia. Kiedyś jej zaimponuje. 


 I tak, gdy jej rodzina od rana do wieczora pomagała w wiosce, Mirabel w dziecięcym pokoju godzinami pochylała się nad niciami, igłami, materiałami i wszystkim, o czym tylko krawiec może pomyśleć. 


 Początki były trudne. Palce bolały od licznych ukłuć. Lecz każdy kolejny źle zszyty materiał, z każdą rozerwaną tkaniną więcej oraz z każdym politowanym spojrzeniem na widok stworzonych przez nią abominacji, jej zapał tylko rósł.


 W końcu nadszedł ten moment, w którym coś jej wyszło. Po tygodniach, miesiącach trudów - chwila prawdy.


 Rodzice patrzyli z zachwytem. Julieta nie szczędziła pochwał. Augustín wciąż nazywał ją małą zdolniachą. Luisa była pod wrażeniem, a Isabeli, mimo prób ukrycia, nie udało się powstrzymać uśmiechu i iskry dumy w oczach. Nawet jej kuzynom się podobało, a od Tíi Pepy i Tío Felixa otrzymała sporo poklepań po głowie i słów uznania. 


 Ale Abuela… 


 Nie zaszczyciła jej spojrzeniem, jakby jej to nie obchodziło. Jakby nie była dostatecznie dobra. 


 Nieważne, ile potem spędziła czasu na ćwiczeniach. Jak wiele nocy doskonaliła umiejętności, kosztem snu. Jak chętnie pomagała mieszkańcom zszywać dziury, naprawiać zniszczenia i szyć ubrania od podstaw. 


 Wciąż była gorsza. 


 Nigdy nie zrezygnowała z tego hobby, ale gdy to zrozumiała, zaczęła rozglądać się za jeszcze innym zajęciem. 


 Zawsze miała dobry kontakt z dziećmi. Uwielbiały ją, jej wesołą osobowość i kreatywność w wymyślaniu zabaw.


 Potrafiła je zajmować godzinami, ku uciesze ich rodziców. Uczyła ich jak ważny jest zapał i wiara w siebie, a także okazjonalnie haftując kwiaty na ich ubraniach. Jasne, podziw w ich oczach nie był tak wielki, jak po zobaczeniu prawdziwych róż wyrastających z nikąd za sprawą Isabeli, ale Mirze to nie przeszkadzało. Mogła pomóc, to najważniejsze. 


 Rodzice i wujostwo było dumne, że tak dobrze sobie radzi. Rodzeństwo i kuzynostwo wdzięczne, za pozbycie się denerwujących maluchów wchodzących pod nogi. 


 Lecz Alma... Ona wciąż była obojętna. Nie wyraziła ani jednego słowa aprobaty. Wciąż była niewidzialna. 


 Mirabel nie chciała płakać. Nie czuła rozpaczy, ani poczucia beznadziejności. Ani trochę. Musiała tylko pomagać więcej, wtedy Abuela na pewno by ją zauważyła!


 Będzie się starała. Będzie pracowała za dwóch.


 Alma w końcu ją zauważy i doceni.


 Mirabel w to wierzyła. 

"Hola Casita!" ||Encanto One Shots||Where stories live. Discover now