Rozdział 31

2.1K 182 158
                                    

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy i przepraszam, że musieliście tak długo czekać.

Zapraszam na kolejny rozdział.

---

*Peter*

Odwróciłem się w stronę drzwi, ale nagle poczułem, jak mój pajęczy zmysł ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem. Z kroków które za sobą usłyszałem, mogłem wywnioskować, że za mną znajduje się jedna osoba. Odwróciłem się powoli i zobaczyłem wycelowany prosto w moją głowę pistolet. 

- Nie ruszaj się - powiedział zamaskowany mężczyzna. Jego głos był pewny siebie i byłem przekonany, że to nie była jego pierwsza napaść. - Oddawaj kasę, albo cię zastrzelę - dodał po chwili, nadal we mnie celując. Patrzyłem na niego, jakby zupełnie zwariował i nie odzywałem się dłuższą chwilę.

- No chyba nie - powiedziałem w końcu, sprawnie chwytając jego dłoń i kierując pistolet w inną stronę. Po paru sekundach powaliłem go na ziemie. Wyciągnąłem szybko telefon i zadzwoniłem na policje. Kiedy to zrobiłem, próbował mi jeszcze wyrwać komórkę i uciec, ale szybko go powstrzymałem. Nie mogłem niestety unieruchomić go siecią, bo przecież widział już moją twarz.

Kiedy przyjechała policja szybko wyjaśniłem im co się stało. Na początku nie chcieli mi uwierzyć, że sam go obezwładniłem, ale z racji braku innego wyjaśnienia puścili mnie do domu. Udałem się prosto do mojego pokoju i szybko przebrałem się w strój, przedtem upewniając się, że May na pewno śpi.

To był naprawdę długi dzień i chciałem zrobić jedyną rzecz, która sprawiała, że czułem się wolny i mogłem robić co tylko chciałem. Bycie Spider-Manem dawało mi też poczucie, że wreszcie mogę w jakiś sposób pomóc innym. Szybko znalazłem się na moim ulubionym dachu, rozmyślając o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło.

Egzaminy dobiegły już końca i zbliżała się przerwa świąteczna, co oznaczało też niestety przerwę od stażu. Ostatni dzień wypadał w środę, co oznaczało, że do świąt zostały mi tylko trzy dni pracy z panem Starkiem. Następne zajęcia mieliśmy mieć dopiero w nowym roku, co nie nastrajało mnie optymizmem. Wyglądało na to że zapowiadały się kolejne ciężkie święta.

Kiedy wujek Ben umarł, ten czas stał się dla mnie nieznośny. May zupełnie się mną nie przejmowała, najczęściej upijając się do nieprzytomności, a na dodatek czas który zazwyczaj spędzałem w szkole z dala od niej, musiałem spędzać w mieszkaniu. Zazwyczaj wykorzystywała to, żeby zlecać mi najgorsze zadania. Pozwalało jej to też nieco brutalniej się na mnie wyżyć, bo nie musiała się martwić o to, że ktoś zauważy ślady. Dzień wigilii był dla mnie nieco luźniejszy, bo miała wtedy zwyczaj upijania się do nieprzytomności, więc mogłem wyjść na patrol, będąc pewnym, że nie zauważy mojej nieobecności. 

W czasie trwania świąt przestępstw zazwyczaj nie było zbyt wiele, ale zdarzały się rabunki, które chętnie uniemożliwiałem. Niestety dni przed świętami były już dla mnie bardziej pracowite, bo zdarzało się, że ludzie nie mając pieniędzy na kupno prezentów, próbowali je po prostu ukraść. Egzaminy i staż niestety nie ułatwiały mi pilnowania porządku, bo mogłem się pojawiać na patrolach dopiero późnym wieczorem i pomiędzy szkołą a stażem. 

Z powodu braku czasu nie udało mi się jeszcze odwiedzić wieży. Miałem nadzieję, że Avengers nie byli na mnie bardzo źli. Kiedy byłem tam ostatnio jako Peter, pani Natasza wyjaśniła wszystko panu Starkowi i pani Wandzie, więc miałem nadzieję, że zrozumieli moja sytuację. Miałem zamiar odwiedzić ich jakoś po świętach, bo nie chciałem im się narzucać w ten szczególny czas. Na pewno woleli go spędzić w swoim własnym gronie. Podobnie jak wszyscy z czatu grupowego. Mimo że nie mogłem być razem z nimi, cieszyło mnie, że wracają w końcu z podróży i mogą spędzić razem święta. Mi w zupełności wystarczało to, że w końcu będę miał zasłużona przerwę i będę mógł odetchnąć. Byłem już naprawdę wykończony.

Ugh wrong number (tłumaczenie PL) //W TRAKCIE KOREKTY//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz