Nigdy nie ulegne

259 11 5
                                    

Przez ostatnie dni, moje życie już w szczególności, do końca nie miało sensu.
Przez jakieś bite półtora tygodnia klęczałam na grochu z pasem obciążającym,
uniemożliwiającym wstanie oraz przypiętymi rękoma kajdankami, które zwisały na łańcuchu zaczepionym na suficie. Suchy chleb i 2 szklanki wody dziennie to jedyne co miałam w ustach przez te ,dla mnie, okropnie wiele dni spędzone w lochu. Nie wspominajmy nawet jak się załatwiałam. Chciałam umrzeć, a nie mogłam nawet się poruszyć. Nie miałam jak popełnić samobójstwa, choć wówczas tak tego pragnęłam.
Każdy najmniejszy mięsień i kość były obolałe.
Miałam serdecznie dość tego dyskomfortu. Marzyłam ,by pewnego poranka zwyczajnie się nie obudzić. Ewentualnie ,aby klawisz okazał łaskę i mnie chociaż zastrzelił. Na moje nieszczęście ,tak się jednak nie stało.
Skazano mnie na ból i niekończące się cierpienie.

Aż do jednego wieczoru ,kiedy strażnicy niespodziewanie rozkuli mnie ,po czym wynieśli i ułożyli w wygodnym łożu podając przy tym środek nasenny. Nie opierałam się ani wyrywałam. Nie miałam na to nawet krzty siły ani ducha walki. Byłam wrakiem, wrakiem człowieka. Ale przecież właśnie o to im dokładnie chodziło, nieprawdaż? Aby mnie złamać już na samiuteńkim początku. Bym nie sprawiała kłopotów i nie sprzeciwiała się. Naprawdę myśleli ,że mnie tak szybko złamią?
Niedoczekanie..Niech tylko dadzą mi chwilkę na regenerację.

Nie mam pojęcia jak długo byłam nieprzytomna. Przyznaję ,że wyspałam się jak nigdy wcześniej ,aczkolwiek to nie zminimalizowano stopnia obolenia mięśni. Jednak pomogło mi to jakoś dojść w miarę do siebie. Opatrzyli moje rany, po postrzale nie było śladu. Zauważyłam ślady wkłucia na zgięciach obu przedramion. Najwyraźniej miałam wcześniej podłączoną kroplówkę albo nawet kilka.

Obudziłam się otoczona ciepłą pierzynką. Leżałam na bardzo wygodnym materacu. Pokój ,w którym się obecnie znajdowałam był pomalowany w odcieniach bieli i jasnego różu.
Wszystko było eleganckie i dobrze dobrane. Bielusieńkie meble z czarnymi elementami idealnie komponowały się z blado różowymi ścianami. Małżeńskie ,ogromne łóżko okrywał półprzezroczysty baldachim. W pomieszczeniu znajdowały się dwie pary białych i masywnych,
bodajże drewnianych drzwi. Był urządzony w dobrym guście, bardzo dziewczęco.

Byłam umyta. Wręcz można było rzec ,że byłam w SPA. Moja skóra była tak gładka i nawilżona jak nigdy dotąd. Zostałam przebrana w jasną koszulkę i luźne, kraciaste oraz ciemne spodnie. Ciarki przeszły po moim ciele na samą myśl o tym ,że ktoś mnie dotykał i oglądał nago. Chociaż starałam się nie zaprzątać tym teraz sobie głowy ,w końcu miałam teraz o wiele gorsze problemy. Moje przyglądanie się wszystkiemu przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
Za nimi ukazał się nie kto inny jak mój nowy pan, porywacz i władca w jednym-Oswald wraz ze swoimi gorylami. Strażnicy nie wyglądali zbytnio przyjemnie. Ich miny sugerowały ,że nie są do mnie przyjaźnie nastawieni. Ciekawe czemu.
Człowiek szlachetnie urodzony przybrał swój charakterystyczny ,wredny uśmieszek.
Niestety jest mi on doskonale znany z pola bitwy.
Jego obsada również miała podobnie niemiłe wyrazy twarzy. Jakby czekali ,aby się nade mną poznęcać.

- Wyspałaś się? - zagadał radosny Oswald jak gdyby nigdy nic. Wcale nie byłam jego ofiarą.

-Pewnie. Oczywiście pomijając fakt ,że przez ostatnie tygodnie ból był moim codziennym odczuciem. W końcu porwano i zabrano mnie daleko od domu, a następnie umieszczono w lochu ,żebym tam zgniła. Ale co z tego! Nie ma to jak dobry sen w wygodnym łóżku ,co nie ? - zakpiłam. Musiałam to w końcu wyrzucić z siebie.

-Pyskata - odezwał się jeden ze strażników  - laleczkę bolą plecki ? Może pomasować hah?-wszyscy z wyjątkiem mnie wybuchnęli śmiechem

- Nie sądziłam ,że król zatrudnia tak tępych ludzi o ,aż tak szkaradnej mordzie. Serio jesteś paskudny. Lustra nie masz? Matka cię pewnie nie kocha co ? Chciała córkę? Oo biedaczysko - pieprzyłam od rzeczy z politowaniem i wrednym uśmieszkiem. Typowe teksty zbuntowanej piętnastolatki.

Ptaszek w złotej klatce.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ