3. Cisza i ciemność

354 18 0
                                    

     Cisza była naszym zabójcą. Zatrzymywała nas w przestrzeni czasu, pozwalając na to, aby w naszych głowach rozgrywała się bitwa myśli. To cisza odpowiadała za większość problemów psychicznych. Ludzie, którzy kiedykolwiek próbowali popełnić, bądź popełnili samobójstwo byli w niej głęboko pogrążeni. To ona była odpowiedzialna za rosnące statystyki depresji, zaburzeń obsesyjno - kompulsyjnych, borderline i wszystkie inne choroby oraz zaburzenia psychiczne, wymagające długotrwałej terapii.

     I chociaż na ich przyczyny miało wpływ wiele sytuacji, czynów, a nawet doświadczeń, to ona pozwalała na ich rozwinięcie. Uważałam, że w życiu trzeba poświęcić najwięcej czasu na rozmowy. W końcu, to słowa uwalniały nasze myśli.

- Długo jeszcze będziemy tak milczeć? - zapytałam, a wszyscy na mnie spojrzeli, lecz nie uzyskałam odpowiedzi.

- Na litość boską! - wywrzeszczałam. - Możecie mi wreszcie uświadomić, co się stało?

- Uspokój się, Mel - powiedział bez ani krzty emocji Willis.

     Wciąż stał za moim fotele, opierając na jego zagłówku swoje dłonie. Tak jakby był gotów zareagować w każdej chwili, tylko po co, jeśli nikt nawet nie odzywa się słowem?

- Uspokój się? - zapytałam - Oh, możesz wytłumaczyć mi, jak mam być spokojna? Każdy w tym pomieszczeniu milczy z miną męczennika, a ja mam zachować spokój? Wielkie dzięki Willis! Nie wiem nic, a ty każesz mi się uspokoić! Właśnie! Ja nawet nie wiem, jak miałabym się uspokoić.

     Mój monolog przerwał dźwięk telefonu domowego. Tata, który wcześniej patrzył na mnie ze zmartwieniem, teraz zerwał się z miejsca jak oparzony.

- Tak. Jest stabilnie - usłyszałam. - Dobrze by było, gdybyś był jak najszybciej. Nie, Edgar poleciał do Francji. Jeszcze nie, czekać na ciebie? W porządku, do zobaczenia.

     Francja? Po co nasz służący miałby lecieć do Francji? Zmarszczyłam brwi, bo wciąż nie rozumiałam.

     Tata ponownie zasiadł na fotelu. Spojrzał na mamę, a ona tylko skinęła głową. Swój wzrok skierował na mnie, wziął wdech i powiedział:

- Melody, mama jest chora - oznajmił. - W dość groźny sposób.

- Miała grypę. A grypa nie jest groźna, prawda?- zapytałam. - Thaddeus powiedział, że złapała ją grypa i to nic takiego.

- To nie grypa, Mel - rzekła mama. - Mam nawrót choroby nowotworowej.

- Jaki nawrót? - zapytałam. - Przecież, ty nigdy nie miałaś żadnego nowotworu. Mamo, o czym ty mówisz?

     Spojrzałam w jej oczy. Brązowe tęczówki, w których zawsze widziałam nadzieję, dzisiaj jej nie zawierały. Spostrzegłam w nich rozterkę, która sprawiła, że zamilkłam.

- Miałaś niecałe sześć lat - oznajmiła. - Poszliśmy wszyscy do parku rozrywki. Pamiętam jak dzisiaj, gdy przy wejściu zaskoczyły nas paparazzi. To było jedno z letnich spotkań Flecherów, więc Matthias zarezerwował park tylko dla nas, a prasa szybko się o tym dowiedziała. Potem puszczaliśmy latawce, na jednej z pobliskich łąk. Biegałyśmy we dwie jak oszalałe dopóki nie złapały mnie silne duszności. To były początki choroby, potem wszystko działo się już tylko szybciej. Gorączka, nocne poty, bóle kości i stawów, aż w lipcu udałam się na badania. Lekarz wystawił diagnozę: ostra białaczka szpikowa. Nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam, przecież was wszystkich zostawić, byliście tacy mali.. - zamyśliła się. - Z pomocą przyszedł Arkady. Okazało się, że kiedyś poznał najlepszego lekarza w tej dziedzinie.

- Ten mały szerszeń zawsze miał najwięcej pożytecznych znajomości - przerwał jej tata, lecz szybko zamilkł.

- Nie wiem, czy pamiętasz, ale wtedy wyjechałam na jakiś czas. Powiedzieliśmy wam z tatą, że jadę na letni wypoczynek do spa, lecz prawda była taka, że pojechałam do kliniki. Gdy wróciłam miałam na sobie krótką perukę, która miała wyglądać jak najbardziej realnie. Byłaś zachwycona tym, jakie metamorfozy przeprowadzają w tym całym spa, lecz nie wyprowadzaliśmy cię z błędu. Pozwoliliśmy ci wierzyć. Chester zdawał się nam nie ufać, ale koniec końców się nie domyślił. Wróciłam zregenerowana i chociaż wciąż musiałam ograniczyć swój ruch, to nie dawałam wam poznać, że coś jest nie tak. Często przychodziła do nas Ophelia z Grace - uśmiechnęła się na wspomnienie swojej siostry z siostrzenicą - Grace przychodziła do nas prosto z uczelni i zabierała cię na spacery, żebym mogła odpocząć. Czasem szli z wami chłopcy, ale przeważnie był to tylko Willis. W każdym razie Grace okazała nam wtedy duże wsparcie, pomimo tego, że sama studiowała - powiedziała.

Melodia naszych myśliWhere stories live. Discover now