Rozdział II - Rodzina

50 5 4
                                    

Następnego dnia Bernta nie musiał budzić już budzik. - Wyśpij się. Łatwo mówić osobie, która siedzi na dupie całymi dniami i wydaje tylko rozkazy. Nie spał całą noc. Gdy tylko próbował przed oczami znów miał kolejne pytania, wikingów, krakena zbyt dużego, żeby mógł żyć w warunkach wodnych. Krakena którego wyrzuciło na ląd w Bergen, a swoje macki położył na całej Norwegii. Tym krakenem było Berk. I najważniejsza sprawa, to "coś" z recepcji. Nie wie czemu tak bardzo zapadło mu to w umysł, nie wie, dlaczego przez cały czas wyobrażał sobie ludzi latających na tym czymś. Przecież to niedorzeczne. 

Wstał.

-Kurwa... 

- Witaj Bernt, jest środa 3 listop...  -Zaczęła automatycznie zaprogramowana Alice.

-Skończ tą formułkę, która jest godzina? 

-9:32. Z twoich odczytów biometrycznych wynika, że doznałeś efektu spożycia zbyt dużej ilości alkoholu poprzedniego dnia. W robocie kuchennym czeka na ciebie napój z proteinami. 

-O nagle zaczęłaś się martwić, gdy wczoraj powiedziałem, że ciebie też mam wymienić? -Uśmiechnął się lekko. -Dziękuję, Alice. 

Oprócz zmęczenia, potwornych zawrotów głowy oraz smaku wymiocin w ustach czuł podekscytowanie, ale również strach. Jechał na misje sam, nie wiedział z czym ma się liczyć. To wszystko go przerastało. To wszystko... to było za dużo. 

-Alice, znasz jakieś sposoby na rozładowanie nerwów? 

-Z informacji w sieci wynika, że dobrymi sposobami są Joga, oraz Medytacja. 

-Czekaj co? -Powiedział Bernt krztusząc się napojem przygotowanym przez robota. Smakował paskudnie, kolor tego wywaru był praktycznie taki sam jak to co siedziało mu na żołądku. 

-Chcesz mi powiedzieć, że 2 godziny przed wylotem na tak ważną misję mam się rozciągać czy siedzieć po turecku z zamkniętymi oczami? 

-Polecam również... 

-Daj już spokój sam sobie jakoś z tym poradzę. 

Podszedł do szafy. Nie miał tam zbyt wielu ubrań. Dwie pary spodni taktycznych, trzy koszulki, które były już mocno schodzone, jedna para jeansów, trzy pary butów, każde do czegoś innego i oczywiście garnitur. Był on lniany, przewiewny, na praktycznie każdą okazję. Jego beżowy kolor podkreślał, bladą, piegowatą cerę Bernta, uwydatniał także kolor jego włosów.

-Po co mam zakładać ten garnitur? - Pomyślał. - Przecież jadę na misję odnalezienia księgi. Bardziej przydałby mi się jakiś strój taktyczny albo cokolwiek innego a nie garnitur.

Wtem w jego głowie rozległ się dźwięk połączenia. To była Elin.

-Cześć, po co tak właściwie dzwo...

-Słuchaj, za niedługo mam ważną konferencję, nie mam czasu, więc będę mówiła szybko. Spakuj ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, również te taktyczne. Przed lotniskiem w czarnej limuzynie będą czekać na ciebie osoby, które zabiorą cię na samolot. To oni zdradzą ci szczegóły.

-Jak to "czarna limuzyna". Nie polecę tam służbowo tylko z jakąś mafią?

-Plany się zmieniły i to nie jest żadna mafia. Posłuchaj wiem, że możesz się bać, że pakuje cię w jakieś bagno, ale to nie tak jak myślisz. Pamiętaj co ci mówiłam. Są pokojowo nastawieni.

-Czyli to Ber... -Powiedział zniżonym tonem głosu.

-Takich rzeczy nie mówi się przez telefon. Tak jak powiedziałam. Plany. Się. Zmieniły.

Jak wytresować smoka - MillenniumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz