- Ja nic nie wiem! - krzyknęłam głośno łapiąc się bezsilnie za głowę.

- Pomóż mi – wyszeptał błagalnie.

- Ale – zaczęłam czując wzbierające łzy w moich oczach. - Nie mogę, bo ty... ty nie żyjesz! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz, na co zrobił krok w tył. Przekrzywił głowę i spojrzał na mnie, nagle z obojętnością.

- Nie żyję? - powtórzył głucho.

Kucnęłam chowając twarz w dłoniach.

- Przepraszam! Ja tak bardzo przepraszam! Ja nie mogłam nic zrobić, słyszysz?! Nic! - uniosłam głowę, ale Bielski zniknął.

Przełknęłam kluchę w gardle i przymknęłam oczy, łzy przestawały lecieć.

- Przepraszam – szepnęłam.

- Za co?! Asia! - usłyszałam donośny głos nad sobą. - Obudź się! Aśka, obudź się wreszcie!

Otworzyłam gwałtownie oczy tylko po to, aby zobaczyć sufit. Poczułam dotyk na lewej dłoni, więc spojrzałam w tamtą stronę.

Mateusz oparty o łokieć patrzył na mnie w skupieniu połączonym ze zmartwieniem. Powoli, dotknął delikatnie mojego policzka.

- Wszystko dobrze? - spytał cicho.

Uniosłam rękę do czoła i przeczesałam nią włosy.

- Nie – wychrypiałam prosto.

Spojrzałam w bok, upewniając się. Byłam u Mateusza. W jego łóżku. Zmarszczyłam czoło, próbując sobie przypomnieć wczorajszy wieczór.

Przyjechałam do niego, wypiliśmy i zjedliśmy trochę, a kiedy zrobiło się zbyt późno zaproponował mi, abym została na noc. Zachęcona alkoholem długo nie myślałam, wskoczyłam do łóżka i zasnęłam zanim Mateusz zdążył wrócić z toalety.

- Koszmar?

Odetchnęłam głęboko nie zerkając na niego. Podniosłam rękę i dotknęłam powiek. Nie, sucho. Na całe szczęście płakałam tylko w śnie.

Zacisnęłam usta, odgarnęłam kołdrę i usiadłam, mając zamiar wydostać się z łóżka, ale Mateusz nagle znalazł się na mojej połowie i złapał mnie jedną dłonią w tali. Przygarnął mnie mocno do siebie i oparł głowę o moje plecy, oddychając równomiernie.

- Mateusz... - mruknęłam wymijająco wpatrując się w ciemność za oknem.

- Nie uciekaj. Nie ode mnie – poprosił cicho, a ja poczułam jak resztki mojej stanowczości gdzieś znikają. Najzwyczajniej w świecie zmiękłam.

Westchnęłam, kołdrę zarzuciłam z powrotem na nogi i odwróciłam się w stronę Mateusza siadając po turecku. Ten, zauważając, że nie mam zamiaru brać nóg za pas ułożył się wygodnie na boku podpierając głowę dłonią.

- Nie uciekam.

- Przestraszyłaś mnie. O czym był sen?

Przekrzywiłam głowę, przyglądając się mu uważnie. Nie mogłam rozgryźć, czy naprawdę mu na mnie zależało.

Znaczy się... na pewno w jakimś stopniu tak było, ale... Czy zależało mu na mnie tak bardzo, jak teraz na to wyglądało? Czy jego przejęcie było prawdziwe? Ta troska w oczach, grymas złości na twarzy, zaciśnięte usta, jakby chciał mi przekazać, że najchętniej walnąłby te koszmary w buzię, gdyby tylko mógł. Czy to było szczere?

Tkwimy w tym czymś już od paru tygodni i póki co było idealnie, ale teraz zaczynały się schodki. Schodki, bo rozmawiamy na poważne tematy, zupełnie tak, jakbyśmy byli naprawdę w jakimś... związku.

(nie)zaplanowaneOnde as histórias ganham vida. Descobre agora