- Wow, ale tutaj ładnie. - Powiedziałam z widocznym zachwytem. - Nie mogliśmy od razu tutaj przyjść tylko kazałeś mi spać na starym olanym materacu? - To miejsce było piękne. Duży pokój, wielkie łóżko z dużą ilością poduszek i zapach świeżości. Wnętrze było bogato urządzone w stylu nowoczesnym. Chciałam zobaczyć resztę domu i już kierowałam się żeby złapać za klamkę kiedy dłoń czarnowłosego mnie powstrzymała.

- To będzie twój dom. Tylko proszę nie idź nigdzie. Jutro już będzie po wszystkim i będziesz mogła tutaj mieszkać. Potraktuj to jako prezent na urodziny.

Ten dom będzie mój? Byłam przeszczęśliwy, ale martwiło mnie jedno.

- Ale kto tu mieszka? Czyj to dom? - Jeśli miałam tutaj mieszkać to wolałam się upewnić czy aby na pewno nie będę miał tutaj żadnych problemów z właścicielami.

- Ja tutaj mieszkam, a raczej mieszkałem. Nikogo tutaj nie spotkasz i nikt ci nie będzie przeszkadzał. Daje słowo.

Nie chciałam być tutaj sam. Chciałam żeby Taehyung jednak żył i mieszkał tutaj ze mną, ale nie miałam pojęcia co miało nadejść.

Powoli zbliżała się północ, czarnowłosy siedział jak na szpilkach na łóżku, a ja obok niego. Nie wiedziałam na co czekamy, ale nie kazał mi się odzywać, więc milczałam.

- Okej, chyba jestem gotowy ci to powiedzieć. - Zaciekawił mnie i się do niego odwróciłam. W końcu miał odwagę powiedzieć mi o co chodzi. - Będziesz chciała mnie zjeść.

Myślałam, że się przesłyszałam, aż zakrztusiłam się śliną. Nie czułam żądzy mordu w jego stronę. Nie wyobrażałam sobie jak mogłabym go zjeść.

- Słuchaj, to co mówisz jest jakieś niedorzeczne. Jaką masz pewność, że będę chciała cię zjeść skoro jestem jedynym mieszańcem? - Kim odwrócił wzrok i spuścił głowę w dół. - Czy jest coś o czym nie wiem? Oprócz tego.

- Wiesz z aurą jest tak, że jest zła i dobra. Zależy to głównie od strony po jakiej się urodzisz, ale że ty jesteś mieszańcem to jest to trochę bardziej skomplikowane. Nie było nigdy takiego przypadku i nikt nie mógł zbadać jak działa żądza u takich jak ty. U ciebie aura stała się bardzo mroczna, porywcza, agresywna. Twoje ciało wybrało ciemniejszą stronę, wpływając także na twoje zachowanie. Mogłaś tego nie zauważyć, ale bardzo się zmieniłaś. - Słuchałam każdego jego słowa bardzo uważnie, chcąc zrozumieć jak najwiecej się da. - Przez ostatnie miesiące obserwowałem jak się zmieniasz wraz ze swoją otoczką i nie myślałem, że dojdzie to do tak makabrycznego momentu. Będziesz chciała mnie zabić Ana.

Nie czułam się jakbym chciała go zabić. To niemożliwe abym tak zrobiła. Zaczynałam coś do niego czuć. Nie byłabym w stanie uśmiercić osoby, na której mi zależało. Widział moją minę i tylko złapał mnie za rękę aby mnie pocieszyć.

- Nie chce cię zabić. Nie czuje do ciebie żądzy mordu. Na pewno nic ci się nie stanie. - Ścisnęłam mocniej rękę chłopaka chcąc dodać mu otuchy chociaż sama ledwo się trzymałam. Bałam się tego wszystkiego.

Po tym wszystkim co razem przeszliśmy miałam go zabić? Tak nie będzie, nie mogłam do tego doprowadzić.

- Tak będzie An, wiem to. Możesz ewentualnie spróbować nad tym zapanować, ale patrząc na twoją samokontrolę można już się poddać na starcie. - Uśmiechnął się sztucznie. Zapanuje nad tym, dam radę. To nie może być takie ciężkie. Chłopak pewnie to wyolbrzymia i sam się dobija dobijając tym samym mnie.

Nie mówiłam już nic tylko przesunęłam się bliżej niego czekając w nerwach aż wybije północ.

Stało się, była dwunasta w nocy, dosłownie patrząc w zegarek, co do sekundy. Czułam jak nowe uczucie rozsadza mnie od środka, moje kły się wysunęły. Moje oczy również się zmieniły. Słyszałam wszystko wyraźniej, zapachy odczuwałam bardziej i na dotyk reagowałam gwałtowniej. Czułam zapach jego krwi, bicie jego serca i pulsująca żyłę na jego szyi. Ledwo się powstrzymywałam żeby się na niego nie rzucić.

- Nie obwiniaj się jeśli mnie tutaj dzisiaj zabijesz. To nie twoja wina. - Uśmiechał się lekko, ale jego puls znacząco podskoczył. - Wybaczam ci.

Wraz z wypowiedzeniem przez niego tych słów straciłam kontrole i dorwałam się do jego szyi wbijając w nią moje kły. Chłopak się nie opierał, złapał mnie tylko w pasie i przytulił. Byłam jak w jakimś amoku. Piłam jego krew bez opamiętania. Kiedy na pare sekund trochę się uspokoiłam usłyszałam, że jego serce bije strasznie słabo, a sam czarnowłosy jest blady jak ściana i zimny jak lód. Oczy miał zamglone i nie kontaktował. Od razu się od niego odsunęłam i spojrzałam na niego z niedalekiej odległości.

- Boże co ja zrobiłam! Taehyung! Taehyung! Nie umieraj słyszysz! - Ale chłopak tylko zamknął oczy i jego bezwładne ciało opadło na materac. Od razu się do niego zbliżyłam i lekko podniosłam. - Nie zostawiaj mnie słyszysz! Miałeś być nieśmiertelny!

Nie wiedziałam co mam robić, a kiedy usłyszałam, że bicie jego serca jest ledwo słyszalne postanowiłam się z nim pożegnać. Nie wiedziałam też czy mam możliwość mu pomóc. Uniosłam go jeszcze wyżej i pocałowałam. Następnie spojrzałam na jego twarz i położyłam go na łóżku.

Jego serce przestało bić.



- - - - - - - - - -
Musicie mi wybaczyć, że krótszy niż zwykle, ale początkowo miałam inny zamysł na ten rozdział i po przeczytaniu uznałam, że nie, to mi nie pasuje i usunęłam 600 słów oraz zmieniłam sporo rzeczy.

1400 słów

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 14, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

LIKE ANIMALS | taekookWhere stories live. Discover now