Czasem trzeba się poswięcić

315 14 1
                                    

Życie w moim królestwie nie należało do najłatwiejszych. Panujący okrutny i w dodatku szurnięty król absolutny, któremu wiecznie było mało ,zaczął usiłować podbijać inne tereny. Co więcej, nawet te zaprzyjaźnione mocarstwa, dużo potężniejsze od jego. Przez wzgląd na liczne porażki i utratę wojska ,ogłoszono nabór na żołnierzy od 15 roku życia. Wcześniej służba wojskowa była obowiązkowa od momentu ukończenia 18 urodzin.

Moja rodzina nie należała do najbogatszych.
Nie najzdrowsi rodzice i młodsza siostra. Ostatnio nasz dom  ledwo wiązał koniec z końcem. Żołnierzom wyjeżdżającym na misje do innych krajów płacili niezłą sumkę ,stąd moje pseudo zaciągnięcie się. Do tej pory zadaje sobie pytanie ,skąd miałam tyle odwagi. Przecież w teorii wiedziałam na co się pisze. Chociaż tak na serio nie zdawałam sobie sprawy czym tak naprawdę  jest wojna i przede wszystkim z czym się wiążę. Miałam o niej zupełnie inne wyobrażenie. Przecież nie rzucą dziecka na głęboką wodę karząc mu zabijać.
Zresztą i tak siłą zmusiliby mnie, prędzej czy później, na pójście na służbę. Z drugiej strony mówili ,że dopóki nie uzyskamy pełnoletności będziemy czymś w rodzaju zwiadowcami.
Było to strasznie pogmatwane. Tajemnicze.

Zostałam wysłana na trzy miesięczne, bardzo przyspieszone szkolenie. Uczyli nas samych podstaw; walki w ręcz, przetrwania w trudnych warunkach ,strzelania z karabinów oraz przeszkolili nas medycznie. Wszystko było bardzo okrojone ,aby jak najszybciej wysłać nas na misję. Łatwo nie było. Codziennie pokonywaliśmy kilka kilometrów nabierając tym kondycji i wykonywaliśmy setki ćwiczeń na poprawę wydolności. Każde przewinienie było surowo karane. Podczas jednych ćwiczeń zauważono moje niby oddanie sprawie i cechy przywódcze.
Prawdą był fakt ,że specjalnie próbowałam być docenioną ,aby otrzymać jak najlepsze  stanowisko równające się oczywiście z najwyższą wypłatą. W dupie miałam uznanie czy patriotyzm ,przez rządzącego panowała bieda, więc dlaczego miałabym oddawać mu szczery hołd. Zależało mi tylko i wyłącznie na pieniądzach. Chciałam zarobić tyle ,aby wieść godne życie i rzucić to w pizdu.
Byłam panią swojego losu.
Tak mi się wówczas wydawało..

Wraz z nadejściem ostatnich dni w koszarach, zostały przeprowadzone testy. Miały one dowieść ,że jesteśmy gotowi na pierwszą misję. Zdałam je z praktycznie najwyższą notą, za co zostałam nagrodzona mianowaniem na aż trzeciego przywódcę I Brygady Juniorów. Tak, w moim oddziale znajdowali się wyłącznie moi rówieśnicy.  Dlatego nie zostałam głównym przewodnikiem - fakt faktem nadal byłam tylko dzieckiem. Podczas szkolenia nawet zżyliśmy się i zostaliśmy w większości przyjaciółmi. Brygada liczyła jakieś 50 osób. Wraz z nami pojechało 4 dorosłych żołnierzy ,jeden jako drugi przywódca ,reszta jako opieka medyczna. Więcej osób nie mogli do nas przydzielić ,gdyż przez liczne bitwy było nas coraz to mniej.

Zostaliśmy przydzieleni na zwiady do państwa  Marping. Tam sprawował rządy dość młody władca Oswald I. Rządził silną ręką, dzięki czemu królestwo dobrze funkcjonowało ,ale mimo to słynął z życzliwości i łaski. Jednym słowem panował tam dobrobyt ,w przeciwieństwie do mojej ojczyzny. Słynęli także ze świetnie wyszkolonej i zorganizowanej armii. Jednej z najlepszych na całej planecie.
Nie wiedzieliśmy ,z jakiego powodu mieliśmy wkroczyć do ,aż tak silnego państwa i przede wszystkim-jak tego dokonać niezauważonym. Fakt faktem ,że mieliśmy dokonać jedynie rozeznania i wrócić ,ale to nadal nie było łatwym zadaniem. Mimo to nie sprzeciwialiśmy się, wykonywaliśmy wyłącznie rozkazy. Przecież oni chyba wiedzą co robią. Tak naprawdę wszystko było utajone, my poznaliśmy tylko najpotrzebniejsze informacje ,bez zbędnych szczegółów. Inne komunikaty i rozkazy były ściśle przed nami ukrywane ,a jakakolwiek próba zdobycia poufnych faktów była niezwłocznie karana.W razie jakby sytuacja potoczyło się nie po naszej myśli to do nas miał dołączyć inny odział ,jednak dopiero po jakimś czasie ,jako tak zwany element ewentualnego wsparcia w razie w. No i również zaskoczenia. Dziwnym trafem główny przywódca naszej brygady został w koszarach. Stamtąd miał wydawać nam polecenia przez takie ala walkie-talkie tylko długodystansowe. Niezły absurd. Wszystko zdawało się niedokładne i nie do końca obmyślone. Lecz wtedy nie rozmyślaliśmy o tym. Nie zdawaliśmy sobie sprawy ,że tak naprawdę idziemy na bezsensowną misję samobójczą.

Ptaszek w złotej klatce.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz