Siedziałam na materacu i czekałam aż przyjdzie czarnowłosy. Kiedy w końcu się zjawił  i na niego spojrzałam miałem ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie, już rozkładałam skrzydła, których nie umiałam jeszcze chować i stałam przy oknie aby w razie co móc szybko uciec.

Z jego ust kapała krew, ale nie była tylko na ustach. Całe jego ubranie było nią pokryte. Jej zapach drażnił mój nos, ale co było bardziej przerażające, podobał mi się. Chciałam zlizać ją z niego. Skarciłam się za te myśli uderzając się ręką w głowę. Kim podszedł do mnie, uśmiechał się. Jego humor wyraźnie się poprawił. Nie podobało mi się to. W tamtej chwili wyglądał jak psychopata, obłąkane oczy, obłąkany uśmiech, on był obłąkany i był coraz bliżej mnie. Poczułam jak moje kły się wysuwają. Do cholery przecież nie byłam wampirem, więc dlaczego zapach krwi tak na mnie działał! Odwróciłam głowę, ale zaczęłam widzieć lepiej, a to oznaczało, że moje oczy się zmieniły. Co się ze mną dzieję?

- No dalej, spróbuj. - Zachęcał mnie, a ja nie mogłam się powstrzymać. Tak bardzo tego pragnęłam. Odwróciłam się do niego i przybliżyłam swoją twarz do tej jego. Uśmiech chłopaka się powiększył. Zbliżyłam się do jego ust wysmarowanych krwią i je polizałam. Zjechałam językiem niżej na brodę zlizując każdą kropelkę szkarłatnej substancji. Poczułam coś dziwnego, więc szybko się opamiętałam, odwróciłam od niego i wyskoczyłam przez okno. Długo nie spadałam, bo już za chwilę na chwiejnych nogach stałam na ziemi. Rzuciłam się przed siebie, nie odwracałam się żeby zobaczyć czy mnie goni. Biegłam bez opamiętania, aż w końcu po parunastu minutach się zmęczyłam.

- Boże, co ja zrobiłam, nie dam rady, czemu nie mogę mieć spokoju? - Poczułam gulę w gardle i nie mogłam oddychać. Wpadłam w panikę. - Cholerne skrzydła. - Machnęłam nimi i o dziwo się schowały. Rozejrzałam się po okolicy i zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem gdzie jestem. Rozglądałam się w koło i zaplątałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie stwierdzić skąd przybiegłam. Zaczęłam szybciej oddychać. - Ja zaraz umrę, to już mój koniec! - Złapałam się za głowę i padłam na ziemię.

- Nie dam rady na to patrzeć. - Odezwał się znajomy głos. Spojrzałam do góry na chłopaka, który wylądował przede mną. Wyciągnął ręce przed siebie żebym do niego podeszła, ale ja zamiast tego się odsunęłam. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy po tym co zaszło. - No chodź, przecież nie gryzę. - Ja dalej nie reagowałam. - Przecież tylko mnie polizałaś, to była żądza krwi, nic wielkiego, nie musimy o tym rozmawiać jeśli nie chcesz, ale chodź do mnie szybko, bo będziemy mieli kłopoty.

- Nie mogę. - Odparłam. Ukucnął więc przede mną i wziął mnie w swoje ramiona.

- Wezmę cię do domu. - Chwycił mnie, podniósł i już rozkładał skrzydła do lotu, ale nagle usłyszałam inny głos, od razu spojrzałam na jego właściciela.

- Proszę proszę, Hajseusz we własnej osobie. - Taehyung złapał się za głowę i patrzył złowrogo na chłopaka również ze skrzydłami. Jak to możliwe, że nigdy ich nie widziałam? Że nikt ich nigdy nie widział.

- Herpolin, co cię sprowadza na Ziemię? - Czarnowłosy schował mnie za siebie i mocno trzymał ręką. Widziałam jak jego mięśnie się spięły, bał się go.

- Bracie mój kochany, chyba nie sądzisz, że przegapiłbym twoją klęske. Dobrze, że rada cię wygnała, bo nie mogę na ciebie patrzeć. - Nabijał się z niego. Kim głośno oddychał. Nic z tego nie rozumiałam, w ogóle nic nie rozumiem. Bracie? Rada wygnała? Hajseusz? Herpolin?

- Skoro nie możesz tak bardzo na mnie patrzeć to co cię przygnało z wizytą do mnie? - Był wściekły i to bardzo.

- A może ja wcale nie przybyłem do ciebie? - Czułam palący wzrok na sobie. Zaczęłam się trząść. To wszystko już mnie przerastało.

- Zostaw ją, nie śmiej jej tknąć, bo cię zabiję! Wiesz, że nie będę miał oporów. - Bronił mnie, oczywiste było, że mówili o mnie. Chciałam stąd zniknąć, znaleźć się w naszym pokoju. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byłem, o dziwo, w naszym skromnym pomieszczeniu z materacem. Odetchnęłam z ulgą, ale trochę bałam się o Taehyunga. I czy ten rudzielec to faktycznie był brat Kima. Zastanawiało mnie też to jak go nazwał. Zapomniałam, ale pamiętam, że to zaczynało się na H.

- Fajne te moje moce, ciekawe co jeszcze potrafię? - Mówiłam sama do siebie, czekając aż wróci czarnowłosy chłopak. Minęła godzina, dwie, trzy, w końcu zaczęłam się martwić, że tamten go zabił, jednak po paru następnych minutach drzwi otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie Kim. Już miałam się cieszyć na jego widok, ale idąc zostawiał za sobą ślad krwi. Nagle zaczął się nią dusić i pluć. Nie wiedziałam co mam robić kiedy patrzył na mnie z przerażeniem. Krwi było coraz więcej aż padł na podłogę plecami do góry. Wtedy zobaczyłam coś przez co myślałam, że zemdleje. Z jego pleców wystawały dwa kikuty. Jego brat odrąbał mu skrzydła.





- - - - - - - - - -

No i jest następny. Co myślicie?

Nie sprawdzany, więc przepraszam za błędy


1480 słów

LIKE ANIMALS | taekookWhere stories live. Discover now