Rozdział 2: Al Dente

24 3 0
                                    

Streszczenie: Randka rozpoczyna się ciekawie, gdy Casey i Izzie jedzą kolację z Samem i Zahidem.


~~~

Kiedy Izzie wróciła do domu Gardnerów kilka godzin później, miała przewieszony przez ramię stary plecak Jansport i trochę eyelineru, którego myślała, że Casey nie zauważy, ale oczywiście Casey go zauważyła.

Stanęła w progu domu czując się jak na krawędzi klifu, samoświadoma, że zużyła zbyt dużą ilość perfum na swoją szyję i nadgarstki zanim wyszła z domu. Martwiła się o tą samą rzecz, o którą martwiła się zwykle w takie dni: że przesadza, stara się za bardzo. Był to pojedynczy niepokój, ale uderzał w nią całą swoją siłą kompleksów, których nie mogła przezwyciężyć.

Izzie uśmiechnęła się przez nieśmiałość, która sprawiła że zwolniła kroku wchodząc do domu.

- Hej - uśmiechnęła się do Casey.

- Hej - Casey zawahała się na moment, po czym nachyliła się i pocałowała ją w policzek.

- Wyglądasz piekło - Casey zarumieniła się, poprawiając - Miło. Wyglądasz miło. Chciałam powiedzieć pięknie na początku, ale zmieniłam to na miło, i...

Izzie uśmiechnęła się, czując się lepiej, że nie tylko ona się denerwowała.

- Też wyglądasz piekło.

- Zamknij się. - Casey przewróciła oczami.

Casey ubrała jedną z jej wyblakłych oversizowych bluz i parę ciemnych, spranych dżinsów. To był jej standardowy outfit, jaki nosiła na co dzień, tylko teraz Izzie nie mogła nie zauważyć jak nawet najprostsze ubrania podkreślały jej ciało. Spodnie sprawiły, że Casey wydawała się na jeszcze wyższą niż jest, a bluza zakrywała smukły tors, który, jak wiedziała Izzie, był ciepły w dotyku i gotowy do pojawienia się gęsiej skórki, gdyby tylko wsunęła rękę pod rąbek ubrania.

Nagle przypomniała sobie nocną przejażdżkę. Izzie dokładnie pamiętała jak jej serce mocno biło, kiedy Casey bez słowa skręciła samochodem na pusty parking. Jak następnie odpięła pas i pochyliła się, by ją pocałować, bez pytania, ani jakiegokolwiek dotyku. Jak Izzie sapnęła, czując - wciąż zimne - od jazdy z opuszczonymi szybami - dłonie Casey na swojej twarzy. A Izzie siedziała tam przez chwilę, oszołomiona, zanim zorientowała się co się właśnie działo.

- Nie jesteś głodna? - Przez twarz Casey przemknął cień zawahania.

Izzie się ocknęła. Jej głowa skierowała się w stronę kuchni.

- Ugotowałaś coś dla nas?

- Yeah, tak, jakby. - Casey uśmiechnęła się chłodno. - Zahid ugotował. Był tu cały dzień, próbując przekonać Sama, żeby zerwali umowę najmu.

- Przecież jeszcze nawet się tam nie wprowadzili. - Izzie uniosła brew.

Casey zamknęła za nimi drzwi i wybuchła śmiechem.

- Wiem... Powiedziałam mu, że Brixton House jest nawiedzony.

Izzie potrząsnęła głową i starała się, żeby się nie zaśmiać - już się nauczyła, że zachęcanie Casey do psot pociąga za sobą konsekwencje; to wszystko było zabawne, gdy Casey terroryzowała kogoś innego, ale, gdy ostatnim razem to Izzie znalazła się na celowniku tych zaczepek, miała ochotę ją udusić. Bo chociaż wygłupy Casey były jedną z jej ulubionych cech, wszyscy dobrze wiedzieli, że Casey miała tendencję do posuwania się za daleko.

W rzeczywistości, Casey w końcu przyznała się do tego, kiedy kilka tygodni temu po szczególnie irytującym pranku, który polegał na schowaniu butów do biegania Izzie w różnych miejscach w szatni dziewczyn, a następnie w schowku woźnego, gdy zabrakło jej dobrej kryjówki. Jasne, na początku Izzie uznała to za zabawne, gorączkowo ślizgając się w skarpetkach po podłodze w siłowni, próbując znaleźć buty, zanim Crowley da jej karne okrążenia za spóźnienie. Wszystko to jednak się skończyło, gdy któregoś popołudnia Izzie w końcu spóźniła się na trening i tym samym zmuszona była biec dodatkowe okrążenia, podczas gdy reszta drużyny starała się nie śmiać. Casey dostała od niej opieprz.

Then What Happened?Where stories live. Discover now