16 styczeń 2021 rok

75 6 16
                                    

Mała korekta

Pov. Edgar

Ostatnie dni były takie same. Wstawanie rano, ze śniadaniem do łóżka, iście do szkoły a po niej spędzanie czasu z przyjaciółmi. Luca wciąż u mnie mieszkał, a moi rodzice nadal nie wrócili. Często gdy się budziłem, miałem już śniadanie na stoliku jednak wynalazcy nie było obok a spotykaliśmy się dopiero w szkole, do której on i tak przychodził spóźniony. Często też znikał wieczorami i wracał nad ranem z albo w nocy, sam nie byłem pewien. Jednak dziś było inaczej...

Otworzyłem oczy lekko zmulony i powoli wstałem do siadu ziewając. Rozejrzałem się i zauważyłem śniadanie, dziś podano naleśniki oraz herbatę. Uniosiłem delikatnie kąciki ust i zacząłem jeść, wyższy robił naprawdę smaczne jedzenie, gdy ja rozkoszowałem się naleśnikami do pokoju wszedł szatyn i uśmiechnął się.

-jak dobrze, że wstałeś!- uśmiechnął się szeroko

Uniosiłem brew, lekko zaskoczony jego entuzjazmem, było wcześnie i nie rozumiałem dlaczego wynalazca już był taki radosny, a ja dopiero wstałem.

-dzień dobry.- dopowiedział jeszcze

-tak, dzień dobry. Coś się stało?

-nie, dlaczego?

-jesteś dziś... Radosny.- wzruszyłem ramionami

-ah wiesz... Po prostu wszystko mi się układa powoli!

-to dobrze.

-tak.- uśmiechnął się -co byś chciał dziś porobić?

-sam nie wiem...- ponownie wzruszyłem ramionami

-może...- zastanowił się moment -chodźmy gdzieś! Ostatnio znalazłem świetne miejsce. Może ci się spodoba.

-huh?- zerknąłem na niego i zamrugałem kilka razy. -w porządku.

-super! Ubieraj się.

-dobrze, dobrze- zaśmiałem się cicho i i wstałem.

Podszedłem do szafy, wyciągnąłem czerwoną bluzę z bawełny, oraz czarne, trochę za duże dżinsy i ubrałem je na siebie, ówcześniej ściągając piżamę. Nie przeszkadzało mi już to, że wyższy stał obok, nigdy na mnie nie patrzył gdy się przebierałem, więc było to komfortowe, do tego byliśmy blisko, więc jego towarzystwo tym bardziej mi nie przeszkadzało. Gdy byłem gotowy odwróciłem się w jego stronę, a on na mnie spojrzał i wstał z łóżka.

-gotowy?

-tak.

-świetnie, chodźmy więc.- podszedł do drzwi by je otworzyć.

Wyszedłem przodem, co było już normalne. Czułem się trochę jak jakiś książę, ale to nic. Gdy wyszliśmy z willi chłopak ruszył w stronę sobie znaną, a ja za nim. Szliśmy w przyjemnej ciszy, on patrzył przed siebie, zaś ja rozglądałem się. Do miejsca doszliśmy po jakiś 20 minutach, było to osamotnione drzewo wiśni, okryte białym puchem, aktualnie było trochę nudne, ponieważ nie miało swoich kolorów i było gołe, jednak wiedziałem, że za niedługo jego gałęzie okryją piękne, delikatne, różowe kwiaty. Rozszerzyłem oczy zaskoczony, mimo wszystko było tam pięknie!

-jakim cudem to znalazłeś?- spojrzałem zaskoczony na przyjaciela.

-ah, zwiedzałem miasto, ale się zgubiłem i trafiłem tutaj jednak spodobało mi się, ale stwierdziłem że wezmę tu ciebie.- podrapał się po karku speszony.

Zaśmiałem się cicho i podszedłem do drzewa, aby się o nie oprzeć.

-dziękuję, bardzo ładnie tu. Jednak sporo śniegu.

Gdy zakwitnie wiśnia (Idv school AU {EdLuca})Where stories live. Discover now