***

96 11 1
                                    

pamiętam to jak dziś
gdy miłość bolała mnie fizycznie
wieczór parny żar z okiennic
chodnik drżący od rozgrzania
pozostałość sierpniowego dnia
brzęk kieliszków śmiech
włosy przyklejające się do karku
muzyka hałas taniec dużo dźwięków
parkiet drewniany stukoczący
w głowie zamęt
później wszystko z wolna cichnie
kołysanie zwalnia szmer narasta
patrzysz na mnie tym współczuciem
i widzę w twoich oczach
sam już nie wiem kogo
bo ten ktoś właśnie przestaje istnieć znika
blaknie niczym tusz na słońce wystawiony
zaglądam przez niego wprost w ciebie
ale nie dosięgam wzrokiem
wiem że to nie wszystko
wiem że było jakieś ale
ale ja już tego nigdy nie dostrzegę
duszę się muszę wyjść tak cześć cześć
miło bardzo było mówię
wcale
wybiegam zatrzaskuję drzwi od bramy
taksówkarz ględzi o pogodzie coś
że gorąco że może okno
coś o polityce jeszcze
kiwam głową uśmiecham się
miło zbywam
głos pod powłoką prawie się łamie
i tak jadę przez sierpniowe miasto sierpniową nocą
jadę odtwarzam w umyśle wygląd twój i sali
w lusterku obserwuję swoją twarz i już wiem że zostałem
w tej sali

5 I MMXXII

wiatryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz