Rozdział 9

2.2K 83 22
                                    

Te porwania robią się chyba już tradycją. Czułam ogromny ból, który przeszywał moje ciało. Głowa pękała mi od szmerów i głośnych rozmów. Do niedawna byłam w pomieszczeniu sama, przywiązana do krzesła. A teraz weszło tu dwóch mężczyzn, w tym jeden niewiele starszy ode mnie.

- Ty debilu porwałeś niewłaściwą dziewczynę! - krzyknął ten młodszy po chwilowym przyjrzeniu się mojej osobie - To dziewczyna Martineza kretynie!

- Zadarliście z nieodpowiednią rodziną - wyksztusiłam, kasłając krwią - wszyscy umrzecie - ostrzegłam.

- Nikt nas tu nie znajdzie, nie bój się dziewczynko - zaśmiał się gorzko ten starszy - Skoro jest jego dziewczyną, znaczy się że jest cenna. Cenniejsza niż nasza planowana zdobycz - zwrócił się do chłopaka -Zarobimy na niej - uznał to za świetny pomysł, ale wtedy dostał kulką między oczy od swojego kolegi.

- Współpracuj, a nic ci się nie stanie. Takich jak on - wskazał palcem na ciało mężczyzny, które traciło kolejne litry krwii - jest tutaj więcej. Zorganizuje dla ciebie lekarza - zapewnił i zostawił mnie samą z trupem do towarzystwa.

W pomieszczeniu przez klimatyzację został wypuszczony jakiś gaz, a ja czułam jak moje powieki robią się coraz cięższe. Zasnęłam, chociaż tak bardzo z tym walczyłam.

*****

Nie wiem ile minęło czasu, ale obudziłam się w sali szpitalnej. Nie czułam już bólu. Chciałam usiąść, żeby rozejrzeć się po sali, ale zobaczyłam, że jestem przypięta pasami bezpieczeństwa do szpitalnego łóżka. Jakikolwiek ruch był niemożliwy.

- Co jest...- warknęłam, próbując uwolnić się z zabezpieczeń.

- To dla twojego bezpieczeństwa - dotarł do mnie przyjemny, męski głos i zapach gofrów - Nie przestawiłem się jeszcze. Jestem Kai - chłopak usiadł obok mnie i ukazał szereg śnieżnobiałych zębów - A ty zapewne Lea, tak? - postawił talerz z jedzeniem na szafeczce obok mojego łóżka i przyglądał mi się z troską.

Zmieszana przytaknęłam głową.

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - zapytałam bardziej ozięble niż zamierzałam.

- Nie musisz zakładać przy mnie maski bezuczuciowej suki - przewrócił oczami i odpiął pasy z moich nóg i z jednej ręki żebym mogła zjeść - jestem po twojej stronie.

- Skąd znasz Matteo i dlaczego powiedziałeś, że jestem jego dziewczyną? - podniosłam się do pozycji siedzącej by przyjrzeć się bliżej chłopakowi.

Jego oczy przypominały błękit nieba. Mimo, że był starszy to jego twarz przypominała teraz roztrzepanego chłopca, na co wskazywały włosy rozwalone w każdą stronę świata. Biła od niego aura dobroci. Nie przypominał żadnego złego gangstera. Jego ciało było bez tatuaży i kolczyków. Zwyczajny chłopak w świecie mafii.

- Matteo przyjaźni się z moim bratem. Myślę, że znasz Calluma? - poprawił mi poduszkę uśmiechając się przy tym lekko. Próbował zdobyć moje zaufanie. Ale jakby dłużej się zastanowić był podobny do Johanssona.

- Jest mężem mojego martwego przyjaciela - odparłam biorąc w rękę jednego z gofrów - liczę, że nie jest zatruty - mruknęłam biorąc kęsa.

- Wiem, że starciłaś wiele bliskich. Wiele o tobie słyszałem. Jesteś niebezpieczna, kiedy jesteś zraniona. Z łatwością możesz zniszczyć wszystko wokół siebie, ale tego nie robisz. Zamiast tego niszczysz siebie. Ponosisz wielkie straty przez przeznaczenie.

- Może nie jestem osobą, o której wszyscy myślą, że jestem - wtrąciłam, kiedy zjadłam gofra - jestem zwykłą dziewczyną, która zakochała się w mordercy. Nic nadzwyczajnego, prawda? - zakpiłam - Gdzie właściwie jestem?

 Kiss of deathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz