lekcja 18: balet moskiewski i truskawki lodowe

682 84 66
                                    

alexa, play insomnies by angèle!
lekcja 18: balet moskiewski i truskawki lodowe

Michael Clifford wydawał mi się osobą, która niczego się nie boi i wszystkiego już doświadczyła. Miał coś specjalnego w swoim przeszywającym spojrzeniu, jakby mógł nim sadzić drzewa. To właściwie śliczna, zabawna metafora, gdzie moje niebieskie oczy są odniesieniem do skutej lodem zimy, a jego zielone symbolizują rozkwitającą kwiatami wiosnę.

Może jestem dla siebie zbyt surowy? Może wcale nie stanowię zagrożenia dla wszystkiego co żyje, jak ta niesamowicie atrakcyjna wiedźma z Opowieści z Narni? 

Skylar miała tendencję sądzić, że jest inaczej, ponieważ była przekonana, iż skoro nie mam w sobie wiele skruchy, lub współczucia, musi czynić mnie to złym człowiekiem. Liz uważała, że w ogóle poprzez typ wzroku da się odgadnąć wszelkie intencje, dlatego nie powinienem okazywać emocji i mieć kontrolę nad każdą, nawet najbardziej zszokowaną miną.

Problem w tym, że Michael Clifford topił w tej pochłaniającej zieleni całą paletę uczuć, na wszystko potrafił zareagować w ten sposób, czy poprzez małe mrugnięcie, albo mechaniczne rozszerzenie się źrenic, mógłbym czytać z jego oczu, jak z książeczki dla dzieci, co powinno przedstawić doskonały obraz tego, jak pięknie i prosto dało się pojąć jego osadzenie w chwili.

On nikogo nie udawał, w nic nie grał, nie chował trupów w szafie, nie miał setek screenshotów zapisanych w strzeżonych folderach, nikomu nie wymyślił pseudonimu i po prostu był tak pociągająco autentyczny, że chciałem móc zatopić się w tej zieleni, by na zawsze przepaść w jego oczach i nigdy już nie musieć żyć w prawdziwym świecie.

Tamtego wieczoru czułem to na każdej płaszczyźnie, ponieważ z jakiejś przyczyny światło laptopa, które odbijało się na twarzy mojego współlokatora, wyjątkowo wybijało koloryt jego tęczówki, a moje zmęczenie minionym dniem sugerowało, bym bez ogródek zapytał, czy też czasem myśli w jakiś niekonwencjonalny, artystyczny sposób o moich oczach.

- O Chryste, zaraz się zrzygam – mruknąłem opierając głowę o ścianę za sobą, kiedy mały dym wydobył się z moich ust. Wiedziałem, że jestem zjarany, ale nie miałem pojęcia, że do tego stopnia, iż skręci mnie cały żołądek.

- To nie jest dobry pomysł. – Michael odebrał ode mnie skręta ponownie, przy okazji zaciągając się tak, jak go nauczyłem, czyli bez wdychania żaru w płuca. – Znowu oparzyłem się w usta.

- Bo za mocno i za długo ciągniesz. – Pokręciłem głową zniesmaczony, tym samym Clifford zachichotał, opierając jednocześnie skroń na moim ramieniu.

Tak, wiem. To nieodpowiedzialne z mojej strony palić, kiedy zaliczyłem tydzień wcześniej przypał z matematyczką dotyczący tej sprawy i to całkiem niespójne ze strony Michaela zgodzić się na takie przedsięwzięcie, skoro uczestniczył w niniejszej dramie, ryzykując swoje wszystko. Ale... Nie musieliśmy być dojrzali, czy kompetentni, by podejmować dobre, dorosłe decyzje i mogliśmy dać sobie przyjemną noc próbowania nowych rzeczy.

Skoro nie zamierzaliśmy uprawiać seksu, przynajmniej zaliczyliśmy drugą bazę w używkach, ponieważ ochrzciłem go, rzygając na cliffordowe plecy po popijawie z Calumem, zanim zrobiłem rzeczy, za które musiałem przepraszać.

Nie wiem jak do tego doszło, że sięgnęliśmy do zapasu, który Ashton zrobił, abym przychodził już przygotowany na imprezy. Posiadanie wypada gorzej, aniżeli bycie pod wpływem, zresztą nie wszyscy chodzą z patyczkiem do testowania obecności marihuany w człowieku, tylko wstrętne matematyce! Ja sam po ziole, jeśli nie piłem, a tej nocy z Michaelem nie było między nami żadnych promili, robiłem się raczej bardziej przyjazny, refleksyjny i zakochany w pieszczotach; może trochę śmieszny? No i piekielnie głodny!

anti-romantic {zawieszone}Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt