[2] Święta

46 3 6
                                    

Sansa dawno nie czuła się tak świetnie, jak dzisiaj. Wstała uśmiechnięta wczesnym rankiem, co nie było dla niej podobne. Co noc męczyły ją koszmary, a ona sama nigdy nie była na nogach od bladego świtu. Służąca, gdy weszła ją codzień do komnaty Lady Winterfell, podskoczyła zaskoczona, zauważając ją siedzącą na łożu i wpatrującą się w nią.

Naszykowała dla còrki Neda Starka kąpiel. Po piętnastu minutach, Sansa była wykąpana, ubrana i gotowa do wyjścia.

Nie wiedziała co prawda, co i gdzie będzie robić, ani gdzie jest tròjka jej rodzeństwa, jedyna rodzina, która jej została.

Przechodząc koło sali tronowej, usłyszała huk i dźwięk, rozbijającego się szkła.

Weszła do sali tronowej, marszcząc brwi, gdy zobaczyła scenę rozgrywającą się przed nią: Jon trzymał Brana w pasie, wyciągając na sam czubek choinki, zakładając kolejną bombkę. Arya stała po drugiej stronie, wieszając już od dołu kolorowe łańcuchy. Przy choince leżała rozbita niebieska bombka.

   — Co tu się dzieje? — Zapytała dziewczyna, podchodząc bliżej.

Gdyby Bran nie byłby podtrzymywany przez Jona i nie miałby gruntu pod nogami, w postaci małego krzesła, zaliczyłby spotkanie z podłogą. Arya słysząc starszą siostrę, odwróciła się do niej, posyłając jej delikatny uśmiech.

   — Dzień Dobry, Sansa. Dobrze spałaś? — Przywitał się Jon, uśmiechając się w jej kierunku.

   — Ubieramy choinkę, nie widać? — Odpowiedziała Arya tonem, jakby Sansa zadała najgłupsze pytanie.

Starsza Starkòwna z powątpieniem spojrzała na rozbitą bombkę.

  — Trudno ubiera się całą choinkę, gdy nie ma się sprawnych nòg. — Odparł Bran, podążając za jej wzrokiem.

Jon pomògł bratu usiąść na wòżku inwalizkim. Sansa podeszła do nich, zdejmując z dłoni niebieskie ocieplane rękawiczki.

   — Pomòc wam? — Zapytała, spoglądając na swojego króla.

   — Tak. — Odpowiedział Jon, również patrząc na siostrę. Arya rzuciła nieokreślone spojrzenie Jonowi, słysząc jego pośpieszną odpowiedź. Po chwili jej spojrzenie skrzyżowało się z lodowatymi tęczówkami Brandona Starka.

W międzyczasie, Sansa przybliżyła jedno z kilku pudełek z ozdobami. Zaczęła wraz z Jonem i Branem, który teraz zajął się częścią choinki, do której został przydzielony, zaczął zakładać ròżno kształtne bombki. Gdy założyła na jednej z gałązek żółtą bombkę z wzorami w płatki śniegu, poczuła jak zostaje lekko przesunięta w bok.

   — To nie tak, Sansa. Ona ma być tutaj. — Skarciła Arya. Sansa spojrzała na bombkę, która znajdowała trochę wyżej, niż jak ją powieściła.

     — Ona ma być tutaj. — Rudowłosa przesunęła bombkę w poprzednie miejsce.

Młodsza z Starkòwek nie dała tak łatwo za wygraną, gdy położyła rękę na sznurku, za pomocą którego wieszali ozdoby, wtedy poczuła drugą delikatną dłoń. Podniosła wzrok z dłoni na siostrę, która wpatrywała się w nią spojrzeniem lodowatych, błękitnych oczach, w których widziała determinację.

    — Chyba nie będzie kłócić się o miejsce bombki? — Wtrącił się Jon, chcąc załagodzić sytuację. Zdjął palce siòstr z bombki, którą założył w inną stronę na najwyższej gałązce. Z tego powodu obie Starkòwki wbiły w jego swòj wzrok.

   — Proponuję, żeby Arya dekorowała choinkę od strony wejścia, Sansa drugą, ja wezmę prawą stronę, a Jon lewą. — Zaproponował Bran, który przez ten cały czas prawie milczał. — Każdy ma swoją stronę, więc nikt się nie wtrąca do drugiej.

Aryi nie było trzeba dwa razy powtarzać. Przysunęła się nogą jedno z pudełek i zaczęła kończyć zakładać bombki. Bowiem już wcześniej ją dekorowała. Nie odeszła obrażona na Sansę, ktòra chwytając poły swojej sukienki zajęła się swoją stroną. Bran od czasu do czasu wieszał niby przypadkowo bombki po stronie Sansy, ktòra udawała, że tego nie widzi, uśmiechając się delikatnie pod nosem.

Szybko się uporali, między perfekcjonizmem Aryi względem łańcuchu, która powinien być tak, milczeniem Brana, który nie odezwał się, ani słowem, a Sansą, ktòra nie mogła dojść do zgodu z siostrą, bo chciała inne kolory łancucha.

Poczym każdy w swoim zakresie zjadł śniadanie, wracając do swoich obowiązków. Jedynie Jon, Bran i Sansa zasiedli do wspólnego stołu, bo Arya szybko się gdzieś ulotniła. Każdy z nich przyzwyczaił się do znikania Aryi Stark, która chodzi własnymi ścieżkami, co pewnością nauczyła się od swojej dawnej wilczycy — Nymerii.

   — Pierwsze wspólne święta od kilku imienin. — Powiedział Jon, ocierając chustką kąciki ust.

   — Pierwsze święta od bardzo dawna, ktòre nie spędzimy sami. — Dodała Sansa, uśmiechając się blado.

Jon cisnął dłonie Sansie, dodając jej otuchy. Bran jedynie spoglądał na starsze rodzeństwo.

    — Pierwsze i nie ostatnie. — Uśmiechnął się Jon do Brana i Sansy.

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Sep 16, 2022 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

✎ (Got) Północ pamiętaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant