20.

5K 185 10
                                    

Obudziłam się rano z bolącą głową oraz suchością w gardle dosłownie jakbym wczoraj coś wypiła, a przecież tak nie było! Leżałam tak dłuższą chwilę zastanawiając się jak to w końcu wyglądało, gdy poczułam coś ciężkiego na żebrach. Nie chciało mi się uchylać powiek, więc ignorując to uczucie, poprawiłam się wygodniej.

Chwila, coś mi tu nie pasuje!

Gdy tylko ta myśl przeszła mi przez głowę, stałam się bardzo świadoma ciepłego oddechu na karku oraz unoszącej się klatki piersiowej, przyciśniętej do pleców. Uchyliłam powieki i zamrugałam kilka razy, starając się przyzwyczaić do nagłej jasności. Otworzyłam szerzej oczy zauważając silne ramie przerzucone przeze mnie i dłoń, która złączona z moją, przyciśnięta była do piersi.

Co ja znowu wczoraj dobrego odwaliłam?

Uniosłam na ile mogłam kołdrę i odetchnęłam z ulgą zauważając, że mam na sobie ubrania. Szczerze wątpiłam, że pomiędzy mną, a Ezekielem mogłoby do czegoś dojść, a ja bym o tym nie pamiętała, ale różnie to bywało. Wysilając do maksimum umysł, pomału zaczęły wracać wspomnienia. I cholera! Dlaczego musiałam wyjść wczoraj na taką płaczkę?

Jęknęłam, zawiedziona sama sobą i wtedy usłyszałam jak mężczyzna mruknął coś w proteście. Zagryzłam wargę, powstrzymując się przed wydaniem innych dźwięków i ostrożnie uwolniłam dłoń Ezekiela. Odsunęłam się także od niego z niebywałą łatwością i usiadłam. Wolna, spojrzałam na bruneta i uśmiechnęłam się. Wyglądał tak uroczo oraz niewinnie. Niewiele myśląc wyciągnęłam rękę i odgarnęłam zabłąkane kosmyki z czoła.

- Jeszcze pięć minut, Nathalie.

Że co, kurwa?

Odskoczyłam jak poparzona, a bańka marzeń, w której się zamknęłam runęła niczym zamek z kart. Poczułam się zdradzona. A następnie pojawiła się złość, że w ogóle narobiłam sobie jakichkolwiek nadziei.

Co jest z tobą kobieto nie tak? Mało się nacierpiałaś w życiu?

Gwałtownie wstałam, założyłam okulary na nos, wsunęłam stopy w kapcie i nie dbając o ciszę, zaczęłam szurać nogami w stronę wyjścia.

- Abigail? - zamarłam z dłonią na klamce. Nie odwróciłam się w stronę Ezekiela, nie chcąc, by zobaczył łzy w oczach.

- Idę zrobić kawę. Zejdź na dół, jak się ogarniesz - powiedziałam tylko, zanim uciekłam z pokoju. Zatrzymałam się w połowie drogi po schodach, uświadamiając sobie, że niedobrze jak Elisabeth mnie zobaczy. Na dodatek w ciuchach jej ojca. Jedno spojrzenie na zegarek uspokoiło jednak sumienie, więc już ze spokojem ducha pokonałam dzielącą mnie odległość od kuchni. Kończyłam robić śniadanie i kawy, gdy do środka wszedł ubrany w garnitur Ezekiel. Jego włosy, mokre oraz rozczochrane, starczały każdy w inną stronę, co dodawało mu młodzieńczego uroku.

- Abi...

- Poczekaj - zażądałam po odstawieniu kubka oraz kanapek. Stanęłam blisko mężczyzny i zaczęłam ogarniać jego włosy, by następnie odsunąć się kawałek w celu zauważania czy odpowiada mi uzyskany efekt. - No i już - zerknęłam na bruneta i zdziwiłam się zauważając jak blisko siebie byliśmy. Odsunęłam się szybko, nie zważając na niezadowolenie kryjące się gdzieś daleko w jego oczach.

Odchrząknęłam, zgarnęłam z blatu swój kubek i zasiadłam naprzeciwko Cloud'a, przyjmując dobrą minę do złej gry. Wzięłam jedną z połówek bułki do dłoni i wgryzłam się w nią, mrucząc z przyjemnością. Taak, zdecydowanie byłam głodna. Zerknęłam na bruneta, a ten szybko opuścił wzrok, udając, że wcale nie patrzył. Na jego jasnej cerze pojawiły się dwa rumieńce, a czubki uszów zaróżowiły się uroczo.

Cholera, człowieku, jak mam się trzymać od ciebie z daleka, gdy zachowujesz się w ten sposób?

Wyrzuciłam szybko tę myśl z głowy i zaraz zastąpiła ją inna, okrutniejsza. Kim była Nathalie? I co ją łączyło z moim szefem? Jego asystentka, z którą miał potajemny romans? A może koleżanka z pracy? Nie wiedziałam i pewnie szybko się nie miałam dowiedzieć. Co nie zmieniało faktu, że zapewne przez dobre kilka dni nie wyrzucę tego z głowy.

- Będę się już zbierać, za niecałe pół godziny mam ważne spotkanie, o którym mówiłem wczoraj.

- A, tak, pewnie - kiwnęłam głową, nawet się z tego ciesząc. Jego obecność źle na mnie działała, a ja musiałam poukładać sobie wszystko na nowo, by ponownie ustawić granice.

- To... - przerwał, jakby szukał właściwych słów. Nasze spojrzenia się spotkały, ale szybko spuściłam swoje, nie chcąc by odczytał z oczu jakieś niewłaściwe emocje. - Miłego dnia.

- Tobie również i powodzenia w pracy - kątem oka widziałam, że uśmiechnął się półgębkiem, ale nie tak szczerze jak zazwyczaj. Pół minuty później już go nie było, choć ja wciąż czułam jego cudowne perfumy. Odetchnęłam głęboko, uświadamiając sobie, że moje życie, chciałam tego czy nie, strasznie się zaczynało komplikować.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum