ROZDZIAŁ 2

48 2 0
                                    

🌺POGODZENIE SIÓSTR🌺

Petunia wyłączyła z niechęcią budzik alarmujący ją o nowym dniu. Nie była w stanie się ruszyć i nie była gotowa jeszcze na konfrontacje z Vernonem. Zmusiła się do wstania, ale tylko po to by zadzwonić do szefa o urlop dwudniowy. Potrzebowała czasu by się zastanowić co zrobić ze swoim zdradzieckim narzeczonym ale ten  dzień  miała zamiar po prostu przeleżeć w łóżku. Scena z wczorajszego wieczoru momentalnie stanęła przed jej oczami równie żywa jak w tamtym momencie. Rozpłakała się czując jak jej serce ponownie zostało rozerwane na strzępy. Było jej tak bardzo źle, że nie pofatygowała się nawet na śniadanie albo chociaż kubek kawy. Leżała po prostu zwinięta jak kot w kłębek i patrzyła zaszklonymi oczami bezmyślnie przed siebie. Jeszcze nigdy nie czuła się taka smutna, zła, zniesmaczona, oszukana ani zdradzona jak w tej chwili. Miała ochotę krzyczeć ale przez tonę wylanych łez miała trochę obolałe gardło. Tak bardzo chciała by to był tylko okropny sen lecz wiedziała, że to wszystko wydarzyło się w rzeczywistości.

Momentalnie pomyślała o tym, że będzie musiała odwołać ślub oraz salę weselną,którą już załatwili miesiąc temu by nikt nie zajął im terminu. Dobrze chociaż, że jeszcze było za wcześnie i nie wysłała zaproszeń. Myśl o tym jeszcze bardziej wbiła się w jej już i tak strzaskane i bolące serce. Postanowiła sobie, że tym będzie się przejmować jutro. Teraz była zbyt ogłupiały cierpieniem.
Jej melancholijny nastrój przerwało ciche pukanie do drzwi.
- Petunia mama mi powiedziała co się wczoraj stało. Wiem, że nie masz ochoty jeść ale nie możesz się głodować. Zrobiłam dla ciebie twoje ulubione naleśniki z dżemem malinowym. - Usłyszała głos Lily.

Petunia westchnęła cicho. Z jednej strony nie miała ochoty jeść ale z drugiej jej młodsza siostra miała rację że nie powinno się stosować głodówki. No i na myśl o naleśnikach z malinowym dżemem spowodowało lekkie burczenie w brzuchu bo nic nie jadła od wczorajszego popołudniowego lunchu.
- Wejdź, proszę - Westchnęła ponownie i poprawiła swoją pozycję pół siedząc oparta o poduszki.

Drzwi jej pokoju się otwarły a do jej pokoju weszła rudowłosa z tacą z jej ukochanym przysmakiem. Nie musiała czekać długo by zapach posiłku dotarł do jej nosa. Lily ostrożnie przyniosła jej śniadanie do łóżka kładąc je na jej udach

- Tak mi przykro, Tunia. - Powiedziała cicho patrząc z przygnębieniem na jej twarz. Mogła jej nie widzieć ale po cało wieczornym i pół całości przepłakanego ranka zdawała sobie, że na pewno nie wygląda najlepiej.
- Możesz dotrzymać mi towarzystwa, Lily? Potrzebuję teraz odrobiny wsparcia. - Powiedziała niepewnie blondynka i uśmiechnęła delikatnie.

Lily Evans zdawała się być bardzo zadowolona z prośby Petuni i przysiadła obok niej na łóżku.
- Oczywiście, że ci dotrzymam towarzystwa! - Zawołała radośnie ale szybko spoważniała gdy znów spojrzała na twarz starszej siostry, która odkroiła sobie kawałek naleśnika.
Petunia ze zdumieniem odkryła, że potrawa zrobiona przez Lily jest równie dobra jak mamy.
- To bardzo dobre. Jesteś całkiem niezłą kucharką. - Pochwaliła rudowłosą znów się lekko uśmiechając.
Młodsza Evans była zdumiona przez chwilę zachowaniem starszej. Petunia wcale jej się nie dziwiła. Nie pamiętała już nawet kiedy ostatni raz pochwaliła za coś Lily. Poczuła bardzo silne wyrzuty sumienia gdy rudowłosa patrzyła na nią z takim szokiem.
- Lily... Zdałam sobie ostatnio z czegoś sprawę. Byłam dla ciebie bardzo okropna. Wiem, że to nie twoja wina, że zostałaś czarownicą. Zachowywałam się wobec ciebie karygodne bo stałaś się kimś bardziej wyjątkowym ode mnie. Wiem też, że prosząc cię po tak długim czasie o wybaczenie jestem okropną i beznadziejną starszą siostrą. Jednak bardzo cię przepraszam za wszystkie lata kiedy cię obrażałam i wyśmiewałam. - Powiedziała cicho kładąc jej rękę na ramieniu.

Lily przez chwilę nic nie mówiła tylko wpatrywała się w nią oszołomiona. Petunia zaczęła się obawiać, że jej młodsza siostra zrobi to co ona robiła przez cały okres jej nauki i ją wyśmieje. Po chwili jednak została zamknięta w szczelnym uścisku zielonookiej. Moment ten zdawał się być tak nie rzeczywisty, że przez kilka sekund pozwalała się przytulać swojej młodszej siostrze. Gdy minąło jej poczucie absurdu odwzajemniła uścisk Lily ze zdwojoną siłą.
- Nawet nie wiesz jak bardzo czekałam na ten moment. - Wyszeptała jej w ucho siostrzyczka. - Oczywiście, że ci wybaczam Tunia. A teraz zjedz śniadanie, a potem po prostu porozmawiamy. - Dodała gdy się od niej odsunęła uwalniając od uścisku.

Blondynka w nie co lepszym nastroju zjadła swój posiłek a potem opowiedziała Lily o wczorajszym wieczorze. Lily słuchała jej relacji coraz bardziej zirytowana zachowaniem jej narzeczonego choć była już prawie pewna, że nie ma ochoty nazywać tak nigdy więcej Vernona.
- Co za cham! - Wykrzyknęła w końcu. - Jak on śmiał ci coś takiego robić?! Ty go wychwalałaś prawie codziennie pod niebiosa a on całuje się z inną i jeszcze błądzi rękami po jej ciele?! A ta Viola?! Jaką suką trzeba być, żeby własnej przyjaciółce takie numery robić?! Powiedz tylko słowo Tunia, a zamienię ich obu w wstrętne wieprze!

Niebieskooka uśmiechnęła się lekko rozbawiona uzasadnionym rozbawieniem swojej siostry.
- Nie warto. - Odparła. - Mam zamiar jutro poodwoływać wszystko włącznie z pracą w Grunnis. Nie mam zamiaru pracować z kimś kto mnie zdradził i ośmieszył.
- Jesteś pewna? Co w takim razie zrobisz potem?
- Myślę, że zmarnowałam swój kurs pisarski przyjmując posadę jako sekretarkę. Im dłużej nad tym myślę dochodzę do wniosku, że powinnam spróbować jako dziennikarka. Może nawet zrobię kurs na śledczą. Pomyśl sobie. Petunia Evans dziennikarka śledczą ujawniająca prawdę o zdradach i oszóstwach związkowych.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- Poradzisz sobie. Ja będę cię wspierać tak jak i rodzice. Jeśli jednak Dursley kiedyś się tu pojawi to naprawdę zmienię go w obrzydliwą świnię jaką tak naprawdę jest. - Obiecała jej żarliwie i ponownie ją przytuliła.

Tak przytulone po trzech godzinach znaleźli je rodzice gdy wrócili z pracy. Margaret Evans na ten widok aż się popłakała a Tom po prostu patrzył z lekkim uśmiechem na śpiące i wtulone w siebie córki. Nie chcąc im przeszkadzać zamknęli za sobą drzwi po cichu a na korytarzu pani Evans pocałowała radośnie pana Evansa.
- Och, Tom nasze córeczki w końcu się pogodziły - Zawołała cicho z uśmiechem.
- Ja też się cieszę. Mam nadzieję, że teraz już pozostaną takimi siostrami jakimi były parę lat temu. - Odpowiedział równie cicho jak jego żona Tom.

ZAUFAĆ MAGII // SEVTUNIAHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin