Rozdział 4

1.5K 161 18
                                    

Wydaję mi się że większość decyzji, które podejmowałem przez swoje 22letnie życie, można uznać za rozsądne.

W każdym razie gdybym na jednej szalce wagi położył złe decyzje, a na drugiej mądre, przeważyły by te drugie. Jednak w wieku 23 lat wpadłem na pomysł by się sprzedać i to sprawiło że szalka z dobrymi decyzjami spadła w dół a to uświadomiło mi że dana decyzja okazuje się mądra lub głupia dopiero po jakimś czasie, więc teraz trochę poczekam zanim znów postanowię coś co zmieni moje życie o 180 stopni.

- Panie Tomlinson? - Kobiecy głos i uporczywe pukanie do drzwi przerwało moje przemyślenia, po chwili drzwi się uchyliły i wyjrzała przez nie kobieta w średnim wieku – Przepraszam że przeszkadzam, ale pan Styles prosił by zawołać pana na kolacje – mogłem wyczuć uprzejmość w jej głosie, więc domyślam się że nie wiedziała kim jestem dla Harrego, albo on zapłacił jej by była miła, no bo kto byłby miły dla męskiej dziwki? A chyba mogę się tak nazwać.


***


Siedziałem naprzeciw Harrego dziobiąc widelcem w makaronie, mój żołądek był ściśnięty i wiem że nie przełknąłbym nawet kawałka, więc jedynie wpatrywałem się w jedzenie.
- Nie smakuje Ci? - podniosłem głowę by spojrzeć na Stylesa, który już kończył swoją porcje.
Nie miałem szans odpowiedzieć, bo usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwi a następnie głośny krzyk.

- Harry pieprzony Stylesie, gdzie się ukrywasz? - Po chwili w progu jadalni ukazał się blondyn z szerokim uśmiechem – Więc to prawda! - Pisnął i dobiegł do stołu, usiał na krześle obok mnie i wpatrywał się wyczekująco we mnie i w Harrego.
- Jaka znowu prawda? O czym mówisz Niall? - Styles mruknął znudzony i odłożył sztućce na talerz.
- Że ukrywasz tu swojego nowego chłopaka – Blondyn niespodziewanie zarzucił rękę na moje ramiona i uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja spojrzałem na niego zdezorientowany - Jak masz na imię aniołeczku? - Tym razem zwrócił się do mnie.
Nie wiedziałem co się właściwie dzieje, czułem się jak w jakiejś chorej komedii, lub kabarecie. A może była to jakaś ukryta kamera?
- Louis
- Louis. Całkiem ładnie – Wbił palec w mój policzek, a następnie pstryknął mnie w nos i poczochrał moje włosy – Wydaje mi się że wszystko z tobą w porządku i nadajesz się dla loczka. Gdzie się poznaliście? - Wziął mój widelec i włożył sobie trochę makaronu do ust.
- Poznaliśmy się w klubie. Przestań podjadać mu jedzenie – Harry wyrwał widelec z dłoni Nialla i umieścił go w mojej.
- Czy ja się przesłyszałem? W klubie? Od kiedy ty chodzisz do klubów Haroldzie? - Uśmiechnąłem się pod nosem bo to przezwisko było zabawne i prawdopodobnie nieraz użyję go zwracają się do Harrego. Oczywiście jeśli brunet nie będzie miał nic przeciwko.
- Czasem bywam w klubach blondasie.
- Pieprzone bankiety to nie prawdziwe wyjścia do klubów, to nudne wyjścia do klubowych sal z bandą prawników. Też jesteś prawnikiem Loueh? - Spojrzał na mnie a ja pokręciłem głową.
- Louis nie pracuje.
- Louis sam umie mówić – Niall wywrócił oczami i zerknął na mnie – Czym się zajmujesz?
- Studiuję na Akademii Muzycznej – Odpowiedziałem niepewnie – Teraz mam małą przerwę. - Spojrzałem kątem oka na Harrego który wyglądał na zamyślonego.
- Więc jesteś artystą.. no ładnie, ładnie – blondas klasnął w dłonie a ja zaśmiałem się cicho, był zabawny i mógłbym go polubić.
- Artysta to za duże słowo - stwierdziłem, moja samoocena nie była zbyt wysoka, jednak inni widzieli we mnie potencjał. 
- Sam to ocenie, gdy już pokażesz co potrafisz. A teraz chodź – wstał z krzesła, złapał moją dłoń i pociągnął mnie za sobą.
- Co ty wyrabiasz Horan? Gdzie go ciągniesz? - Harry wyrwał się z rozmyślań i również wstał.
- Zabieram go na coś normalnego do jedzenia, tego gówna nie da się jeść – Wskazał na mój talerz.  Razem wyszliśmy z jadalni a następnie z domu. Szedłem posłusznie za Niallem, starając się nie potknąć. Zanim się spostrzegłem byliśmy w parku, znajdującym się niedaleko domu Harrego, właściwie to teraz też mojego, nieważne. Niebieskooki usiadł na ławkę i pociągnął mnie za łokieć bym usiadł obok.
- Najpierw cię wypytam a potem nakarmię – blondyn zmienił pozycje tak że siedział przodem do mnie.
- Coś w stylu przesłuchania? - Uniosłem brew a chłopak roześmiał się głośno
- Można tak powiedzieć – przytaknął i zaczął zadawać pytania. Były one głównie o mnie, więc ta rozmowa nie była tak problemowa, jak myślałem że będzie. Niall nie dopytywał o mój ' związek ' z Harrym, za co byłem bardzo wdzięczny, bo jestem pewien że nie wiedziałbym jak odpowiadać.
Po czasochłonnych pytaniach blondyna, poszliśmy na pizze i zjadłem tak dużo że będę smażył się w piekle na tłuszczu który w niej był, pociesza mnie jedynie fakt że Niall zjadł jeszcze więcej, więc będziemy smażyć się tam razem.

Zaczynało się ściemniać, więc blondyn odprowadził mnie pod sam dom, a potem mocno przytulił i obiecał że wpadnie jutro by zadać mi więcej pytań. Nie zdążyłem złapać za klamkę by otworzyć drzwi, bo zrobiły to same, a właściwie zrobiła to osoba stojąca z drugiej strony.
- Długo cię nie było - Harry odsunął się na bok i ruchem ręki wskazał bym wszedł do środka, więc to zrobiłem.
- Mam wyznaczoną godzinę o której mam wracać do domu? Poza tym byłem z twoim znajomym.
- Nie jestem twoim ojcem Louis, nie będę cię ograniczał.
- No tak, jesteś moim właścicielem, to spora różnica. Poza tym mówiąc o ograniczeniach, zakaz kontaktów z przyjaciółmi i usunięcie ich numerów, jest sporym ograniczeniem. - mruknąłem i ruszyłem w stronę schodów, ale zatrzymała mnie dłoń na przedramieniu. Zielonooki odwrócił mnie w swoją stronę.
- Wolałbym gdybyś mnie tak nie nazywał - zdawał się usłyszeć tylko pierwszą część mojej wypowiedzi, drugą całkowicie zignorował.
- Nie lubisz nazywać rzeczy po imieniu?
- Jeśli nie przestaniesz mieć do mnie pretensji o to że cię kupiłem, to naprawdę zacznę traktować cię jak moją własność, a zapewniam cię że tego nie chcesz - Warknął i odwrócił się na pięcie, by po chwili zostawić mnie samego.
Chyba przegiąłem. 


Priceless / l.s / Where stories live. Discover now