– Masz w ogóle jakieś wyrzuty sumienia? – zapytał, usiłując podeprzeć się dłońmi.

– Czemu miałbym mieć? – odpowiedział pytaniem Casimir, przesuwając kieliszek po blacie. – Dążę do wywyższenia nadnaturalnych. Też jesteś jednym z nich. Z nas. Kto jak kto, ale jako wampir powinieneś rozumieć, o co walczę.

– Może jeszcze mam ci przyklasnąć? – prychnął. Nie przemyślał tego, bo zaraz potem zaniósł się kaszlem.

Casimir poczekał, aż w pomieszczeniu znów zapadnie cisza.

– Wstrzymaj się, proszę, z owacjami, Vincencie. – Uniósł kieliszek, po czym skierował się w stronę łóżka. – Patrząc na twój stan, mógłbyś tego nie przeżyć. Nie ukrywam, że wolałbym tego jeszcze przez jakiś czas uniknąć.

Nocny przewrócił się na bok.

– Nie... wypiję tego – wychrypiał.

– Ależ wypijesz. Ponadto radziłbym się pośpieszyć, bo w żadnym wypadku nie zamierzam cię o to prosić.

Vincent z trudem pokręcił głową. Wcisnął twarz w poduszkę i wydał dźwięk przypominający obrażone westchnięcie. Czuł się jak dziecko protestujące przed wypiciem niedobrego leku. Tak jak dziecko, był też świadomy nadchodzącej porażki. Co w końcu miałby zrobić? Błagać o łaskę, a może o natychmiastową śmierć? Nic innego mu przecież nie pozostawało.

– Dalej. – Casimir uniósł kieliszek. – Jeśli się spiszesz, dostaniesz nagrodę.

Obrócił kieliszek w palcach i odczekał około dziesięć sekund. Gdy Vincent nie poruszył się nawet o milimetr, zniecierpliwiony, machnął wolną dłonią. W tym samym momencie jakaś potężna siła pociągnęła za ubrania wampira i przewróciła go na plecy, przygważdżając ciało do materaca. Szarpnął się, nieco spanikowany tak nagłą zmianą pozycji, ale czar okazał się od niego dużo silniejszy. Nie tylko nie mógł poruszyć żadną z kończyn; jego głowa także została unieruchomiona. Stała się tak ciężka, że nie mógł jej w ogóle obrócić, a co dopiero mówić o podnoszeniu.

– Mówiłem. – Casimir nachylił się nad łóżkiem. Kilka kosmyków jego włosów opadło na skotłowaną pościel. – Nie zamierzam prosić.

Znów poruszył ręką, na co usta Vincenta zaczęły się samoczynnie otwierać. Chłopak próbował walczyć z obezwładniającym go zaklęciem, ale na niewiele mu się to zdało. Jego wargi rozchyliły się pod naporem niewidzialnych palców, a język wyciągnął i przykleił do dolnych zębów.

– Grzeczny wampir. – Najwyższy Radca wyciągnął dłoń z kieliszkiem. Przechylił go tak, aby krew mogła swobodnie ściekać po ściance. – Zaraz będzie po wszystkim. Wystarczy przełknąć.

Krew umknęła z kieliszka i opadła prosto do ust Vincenta. Wampir wytrzeszczył oczy, czując jak chłodna ciecz spływa mu po języku, wytyczając prostą ścieżkę do gardła. Gdy po chwili poczuł smak krwi, mimowolnie warknął. Usiłując wyswobodzić się z objęć magii, przełknął łapczywie ślinę. Jego ciało wygięło się w łuk, żądając więcej. Więcej! Więcej!

Casimir uśmiechnął się, po czym wlał wampirowi do gardła resztę krwi. Vincent nawet nie zauważył, kiedy zaklęcie blokujące mu usta przestało działać. Leżał, usiłując zlizać z zębów resztki krwi. Jego brązowe tęczówki pociemniały, źrenice zwęziły się tak bardzo, że ledwie dało się je dostrzec. Więcej! Potrzebował więcej! Kropli krwi. Szklanki. Wiadra!

– Za... biję cię – wychrypiał, wciąż gorączkowo przełykając ślinę. Czuł, że bez kolejnej porcji krwi albo zemdleje, albo dostanie wampirzego wstrząsu anafilaktycznego. Niewiele brakowało, aby jego dudniące serce przestało bić po doznaniu tak ogromnego szoku. – Za... biję, słyszysz?!

Ostatnia Królowa: Dziewięć Sióstrحيث تعيش القصص. اكتشف الآن