two

108 4 3
                                    

– Dziecko? – zdziwiła się Hera, siadając na medycznej pryczy. Kanan nie pochwalał tego pomysłu, ale nie potrafił jej powstrzymać, a każda kłótnia i tak zawsze była dla niego przegrana. – Koniecznie muszę ją poznać – dodała ochoczo, gotowa, by wstać na własne nogi. Na to Kanan nie mógł pozwolić.

– Nadal nie dostałaś zwolnienia – powiedział, natychmiast pojawiając się przy niej, by pomóc jej w razie potrzeby w powrocie do łóżka. – Hera, prawie... prawie cię straciliśmy. Naprawdę nic ani nikt nie jest teraz warty twojego powrotu do zdrowia. Świetnie sobie poradzimy.

Hera spojrzała na niego i nie miała serca, by z nim walczyć. Położyła się z powrotem, a on poprawił koc, którym się przykryła, przez chwilę pozostawiając dłoń przy jej dłoni. Złączył ich palce w delikatnym uścisku i uśmiechnął się lekko.

– Byłem przerażony – przyznał cicho. – Myślę, że nie potrafiłbym bez ciebie żyć, Hera.

– Nigdzie się nie wybieram, słońce. Jeszcze przez długi czas będziesz na mnie skazany – zaśmiała się cicho. – Poza tym... czuję to samo. Nie wyobrażam sobie tego... wszystkiego bez ciebie – szepnęła. – Nigdy nie zaszłabym tak daleko bez ciebie, bez całej naszej załogi.

Kanan uśmiechnął się, przez chwilę po prostu milcząc. Chciał przy niej być, czuć jej ciepłe palce na jego dłoni, kreślące zawiłe wzory na skórze. Chciał zamknąć oczy bez strachu, że zniknie. Wciąż ją czuł, jej dotyk, jej zapach, jej obecność.

Poczuł niewyobrażalne szczęście.

Nie odeszła, nie zamierzała odchodzić. Mógł ją przytulić, porozmawiać z nią, wyznać jej...

– Kanan, potrzebuję twojej pomocy! – powiedział Ezra, wchodząc nagle do pokoju.

Ich dłonie rozerwały się w jednej chwili, a spojrzenia powędrowały w stronę nastolatka. Hera posłała mu jeden ze swoich promiennych uśmiechów, przewracając oczami.

– Ezra, mogłeś zapukać – powiedziała.

– W jakim celu? Było otwarte, poza tym... mam ważną sprawę – odparł szybko, podchodząc bliżej.

– Dziecko zdemolowało Ducha? – zagadnął Kanan, przenosząc wzrok z nastolatka na Herę, która zaśmiała się pod nosem.

– Ma na imię Atin, ale odkryliśmy to po naprawdę długim czasie. Okazało się, że zna Basic, ale na początku mówiła do nas tylko w Mando'a, co było oczywiście dla nas niezrozumiałe, a Sabine była z Ky i... Zresztą nieważne. Okazało się w międzyczasie, że ona boi się Zeba i-

– I dlatego przyszedłeś tutaj – kontynuował Kanan.

– Nie, właściwie to nadszedł czas szkolenia, a tak naprawdę to- – urwał, gdy rozległ się dźwięk komunikatora. Kanan bez zastanowienia włączył comlink i odsłuchał wiadomość od Sato dotyczącą niezwłocznego pojawienia się Jedi w centrum dowodzenia.

– Właśnie po to tutaj przyszedłem – dokończył Ezra, gdy Kanan wyłączył urządzenie.

– Świetna robota – mruknął Jedi, po czym opuścił ambulatorium.

Ezra także chciał wyjść jednak głos Hery zatrzymał go w drzwiach.

– Chcę usłyszeć coś więcej o Atin.

Nie potrafił odejść, dlatego uśmiechnął się i usiadł obok przyszywanej matki, by opowiedzieć jej wszystko, czego zdążyli się dowiedzieć o dziewczynce.


✺✺✺


The Little Protector of Concord Dawn || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz