-Czyli przez ten cały czas wiedziałaś, że wrócił i nic mi nie powiedziałaś?- nie mal wykrzyczałam, czując jak moje poliki całe płoną.

-Nie powiedziałam ci, bo nie chciałam cię martwić. Zapewne teraz będzie chciał utrzymać z tobą kontakt, żeby tylko wyłudzić od nas pieniądze, które już dawno powinny być twoje.- wymamrotała, podnosząc na mnie swoje kruche spojrzenie.- Musisz obiecać mi, że będziesz go unikała.

-Mam go unikać? Przecież to mój tata.- powiedziałam, chociaż wiem, że nigdy nie wybaczę mu tego, że nas opuścił.

-Veronica, nie nazywaj człowieka, który zostawił cię lata temu tatą, bo on na to nie zasługuje.

Nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że w tym momencie miała zupełną rację, ale jednak świadomość tego, że to mój tata, którego kochałam kiedyś nad życie jest silniejsza od tego co stało się w przeszłości. Najgorsze było to, że widziałam w tym momencie przed sobą kobietę, która mnie w tej sprawie przez ten cały czas okłamywała.

-Jesteś straszna. Mogłaś mi powiedzieć, że wrócił, ale ty wolałaś okłamywać mnie przez tyle czasu.

-Proszę, uwierz mi, że nie chciałam tego.- usłyszałam jej kroki zbliżające się w moim kierunku.

Na ten ruch gwałtownie uniosłam swój wzrok na nią i wstałam z krzesła jak poparzona. Nie chciałam z nią rozmawiać po tym co zrobiła. Obdarowałam ją ostatnim rozczarowanym wyrazem twarzy, a następnie nie zastanawiając się już dłużej pobiegłam na górę do swojego pokoju. W momencie, w którym trzasnęłam mocno za sobą drzwiami rzuciłam się na łóżko. W dalszym ciągu nie docierało do mnie to, że kobieta, którą znam praktycznie od zawsze nie powiedziała mi prawdy tylko przez ten cały czas zwyczajnie kłamała mi prosto w twarz.

***
Przez cały weekend nie wychodziłam z pokoju. Nie chodziłam również przez kilka dni do szkoły, bo nie miałam na to wszystko siły ani ochoty. Z nikim też praktycznie przez ten czas nie rozmawiałam. Mama czasami zaglądała do mnie tylko po to, żeby próbować mnie znowu przeprosić, ale nie chciałam jej słuchać, więc nie nalegała. Wczoraj jedynie zadzwoniłam na skypa do Hazel i Jacoba i opowiedziałam im o tej całej sytuacji.

Przez te kilka dni tylko leżałam samotnie i myślałam o ostatnich wydarzeniach, więc postanowiłam, że dzisiaj wreszcie wstanę z łóżka i pójdę do szkoły chociaż nie miałam na to ochoty, ale dłużej bym nie wytrzymała. Musiałam, w końcu wyjść z domu i z kimś porozmawiać, więc z westchnięciem wyczołgałam się z łóżka i wykonałam te wszystkie monotonne poranne czynności. Byłam słaba i kompletnie załamana, ale obiecałam sobie, że spróbuje dzisiaj być silna, żeby nikt nie poznał po mnie, że coś się dzieje.

Przez cały dzisiejszy dzień kompletnie nie mogłam skupić się na lekcjach. Hazel i Jacob wspierali mnie i podnosili na duchu za co byłam im cholernie wdzięczna, ale to i tak nic nie pomagało, bo ani na moment nie przestawałam o tym wszystkim myśleć, więc nawet nie zorientowałam się kiedy zadzwonił dzwonek kończący ostatnią lekcje.

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, bo nie chciałam wracać do domu. Rozejrzałam się i znalazłam wolne miejsce na jakiejś ławce przy murku. Podeszłam i usiadłam na niej, po czym skierowałam swój wzrok na błękitne niebo, opierając głowę z tyłu o murek. Przez chwilę zwyczajnie patrzyłam się w błękitną przestrzeń i niestety nie powstrzymałam łzy, która kapnęła mi na spodnie. Poczułam, że zaczynały zbierać się odrazu wraz z nią kolejne, więc ukryłam twarz w dłonie, żeby nikt mnie w takim stanie nie zobaczył.

-Veronica? Wszystko w porządku?- nie mal nie podskoczyłam w miejscu, kiedy zobaczyłam przed sobą przyglądającego mi się Liama.

-Tak.- pociągnęłam nosem.

Hateful LoveWhere stories live. Discover now