Rozdział 19

946 43 17
                                    

POV: RAFE

- Bo, to ciebie kocham, kocham do szaleństwa...

Dziewczyna głośno sapiąc, rozszerzyła szeroko oczy patrząc na mnie z niedowarzaniem. Zacisnąłem mocniej szczękę, wzmacniając tym samym uścisk na biodrach. Nikt się nie odezwał, ja jak głupi wpatrywałem się w te cudowne ciemne oczy przepełnionymi łzami, a ona po prostu patrzyła. Patrzyła na mnie, ale myślami była gdzieś daleko.

- Czemu? - Zmarszczyłem brwi, zaciskając szczękę do granic możliwości. Jej głos był okropny, wyrażał tyle emocji, co nigdy. Czarnowłosa westchnęła głośno pociągając nosem, mocniej wbiła paznokcie w moje ramiona - Dlaczego, nie chcesz być szczęśliwy? Masz narzeczoną która cię kocha, masz wszystko. Mając miłość drugiej osoby, osoby dla ciebie ważnej możesz mówić, że masz wszystko. Zatem dlaczego niszczysz swoje szczęście i miłość, tej dziewczyny? Chcesz, aby cię znienawidziła? Nie będę z tobą, kocham cię, ale nie mogę. Będziesz z nią szczęśliwszy, Rafe nie dam ci tego co ona. Nasze relacje są pojebane, mam tego dość. Potrzebuje stabilizacji, a ty mi tego zapewnić nie możesz. Nie chce się w tym związku męczyć, nie mam na to już sił. Nie potrzebuję osoby która, w każdej chwili może zniknąć - Czarnowłosa podniosła się na proste nogi, uprzednio ubierając bieliznę oraz spódniczkę. Teraz to ja nie rozumiem. Poszedłem w ślady dziewczyny, doprowadzając się do porządku. Stanąłem naprzeciw niej, wlepiając zdezorientowane spojrzenie w jej oczy.

- O co ci teraz właściwie chodzi co? Każda normalna dziewczyna skakała, by ze szczęścia, a ty.. - Naparłem zębami na wargę, lekko marszcząc brwi - Właściwie... zapomnij. Zapomnij o tym co powiedziałem - Wyminąłem czarnowłosą, zostawiając ją w jeszcze większym osłupieniu. Nim jednak odszedłem, przystanąłem w miejscu patrząc na nią przez ramię.

- Myliłaś się, miałem narzeczoną. Zaręczyny zerwane -

******

- Chyba się przesłyszałam? Powtórzysz? - Przewróciłem oczami, zaciskając mocniej szczękę. Blondynka, nie zniosła dobrze wiadomości o zerwanych zaręczynach. Kilka wazonów, oraz talerzy roztrzaskanych w drobny mak na białych kafelkach o tym świadczą. Cała zdyszana, odgarnęła długie włosy do tyłu, kładąc jedną dłoń na wcięciu w talii. W jej oczach zaczęły gromadzić się niechciane łzy, które próbowała nieudolnie powstrzymać. Naparła zębami na krwisto czerwone wargi, pomalowane lekko rozmazaną pomadką.

Westchnąłem, głośno przecierając dłońmi zmęczoną twarz. Minęły dwa dni, dwa jebane dni kiedy widziałem po raz ostatni Elice i powoli zaczynam wariować. Kurwa. Co ta dziewczyna ze mną robi. Zaczynam, zachowywać się jak pizda. I kurwa, najgorsze jest to, że mi to nie przeszkadza.

- To przez nią prawda? - Zmarszczyłem brwi, unosząc jedną ku górze - To przez Elice? - To z jakim jadem wypowiedziała jej imię, wkurwiło mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści, powstrzymując się przez zrobieniem jej krzywdy. Nie wiem co mnie opętało, aby jej się oświadczyć, ale uważam to za najgorszą decyzję w moim życiu.

Bo była najgorsza, póki nie popełniłem gorszej...tej której żałuję, i będę żałować do pierdolonej śmierci...

- A ja jak głupia próbowałam sobie w mówić, że już nic do niej nie czujesz - Parsknęła, zanosząc się gorzkim śmiechem. Śmiała, płakała, krzyczała, a ja na to patrzyłem. Patrzyłem, pozwalając wykrzyczeć wszystkie emocje które w niej siedziały. Już w trochę gorszym stanie, podniosła się na chwiejących nogach do pionu, mierząc we mnie smukłym palcem.

- Jeb się, jeb się razem z nią. Nie zostawię tego tak Rafe, pożałujesz tego. Pożałujesz tego dnia w którym mnie spotkałeś, tego w którym się zaręczyłeś. Tego w którym mnie.. - Przełknęła, gule w gardle, a głos jej drżał - ..dnia w którym mnie zdradziłeś... - Odwróciła się tyłem do mnie, unosząc wysoko podbródek. Prychnąłem, podchodząc do małego stoliczka na którym stała do połowy pełna butelka whiskey. Sprawnym ruchem, odkręciłem butelkę, upijając duży łyk.

- Żałuję wiele rzeczy, ale zdradzenie cię jest na drugiej liście. Na liście rzeczy których nie żałuję - Kobieta, przystanęła, a dogłos stukotu szpilek ucichł. Odwróciłem się, akurat w momencie, gdy jej dłoń spotkała się z moim policzkiem. Uderzenie nie było mocne, szczerze mówiąc prawie go nie poczułem. Stanowczym ruchem, złapałem jej nadgarstek przybliżając jej ciało do mojego. Przełknęła, głośno ślinę, ale dzielnie patrzyła mi w oczy.

- Nigdy, ale to nigdy, nie podnoś na mnie
ręki - Blondynka, wyrwała z mojego uścisku nadgarstek z głośnym prychnięciem, wychodząc z pomieszczenia. A następnie z domu, czego świadkiem było głośne trzaśnięcie drzwiami. Westchnąłem, głośno patrząc uporczywie na butelkę alkoholu.

- Coż..zapowiada się zajebisty początek dnia - Mruknąłem, opróżniając butelkę, a potem kolejną, i kolejną...

******

- Pamiętam, będę na czas - Rozłączyłem się, rzucając telefon na łóżko. Złapałem się, za nasadę nosa głośno wzdychając. Chlanie, na początku tygodnia nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, a zwłaszcza, gdy następnego mam zobaczyć ojca i Monic. To dziś chciałem ogłosić, że ślubu nie będzie. Niczym burza do pomieszczenia wparowała Monic. Jak zwykle, wyglądała nie nagannie. Była piękną kobietą, ale brakowało jej jakiejś...skazy. Włosy idealnie proste, żaden kosmyk uroczo nie chciał się nie ułożyć, przez co cały wieczór zakładała, by go za ucho. Makijaż idealny, nie było mowy o jakimś zaczerwienieniu. Czarna prosta sukienka, bez jakiegokolwiek wgniecenia, na który narzekałaby cały wieczór. Na stopach spoczywały czarne klasyczne szpilki, w których czuła się lepiej niż w jakichkolwiek trampkach. Nie narzekała jak bardzo zmęczona jest, noszeniem tego.

Kurwa, brakowało mi w niej..wielu rzeczy, ale chyba najbardziej tego, że nie jest Elice.

- Możemy wychodzić? Chcę mieć ten cały cyrk za sobą - Westchnęła teatralnie, wyjmując z torebki lusterko oraz szminkę. Jak zwykle krwista czerwień. Odchrząknąłem, przytakując. Sprawnym ruchem, ubrałem czarną marynarkę, podchodząc do drzwi. Przepuściłem, kobietę pierwszą na co usłyszałem głośne, oraz kpiące prychnięcie.

- Jaki gentelman - Uniosła jedną brew ku górze, a na jej wargi wpłynął kpiący uśmieszek - Eh, szkoda, że nie byłeś taki, gdy mnie zdradzałeś - Przybrała smutny wyraz twarzy, po chwili zanosząc się kpiącym śmiechem.

Wyminąłem ją, schodząc po schodach szybkimi krokami. Zgarnąłem z małego stoliczka tuż przy drzwiach wyjściowych, kluczyki do samochodu. Odwróciłem się przodem do blondynki, akurat w tym samym czasie, gdy ubrała na siebie czerwony płaszcz.

- Byłem lepszy niż gentelman - Monic, rozszerzyła oczy w zdziwieniu jak i lekko uchyliła wargi. Jej mina, bezcenna. Nie zważając więcej na blondynkę, wyszedłem z domu napawając się ciepłem które mile pieściło moją skórę.

- Kutas złamany! - Zaśmiałem się dźwięcznie, otwierając drzwi od strony pasażera czekając, aż królowa łaskawie się pojawi. Z wielkim grymasem na twarzy, usiadła na siedzeniu zamykając drzwi którym towarzyszyło głośne trzaśnięcie.

- Zapowiada się ciężki dzień... -

******

Witam, witam w dwudziestym rozdziale! Dzisiaj taki lekki, a przede wszystkim w całości pisany z perspektywy Rafe'a! Może zacznę pisać częściej z jego perspektywy chociaż wątpię, bo jest to dość trudne. Chciałam was również przeprosić za tak długą nieobecność, ale wena mnie opuściła.

Także miłego dnia, wieczoru czy miłej nocy i do następnego!

Tik tok: Devvilltown

Tell me you love me|| 18+ Where stories live. Discover now