Rozdział 5 To Tajemnica, Więc Wszyscy Wiedzą

3.4K 131 74
                                    

Drodzy, dodaję rozdział dzień wcześniej, ponieważ w weekend nie będę miała na to czasu. Miłego czytania. Muszę też przyznać, że liczę na Wasze gwiazdki i komentarze. Naprawdę chciałabym wiedzieć, co myślicie o opowiadaniu. :)
          
         
        
Harry obudził się z lekkim bólem głowy. Spojrzał w stronę okna i przeklął, kiedy zobaczył, że słońce już dawno wstało. Miał wyjść, zanim ktokolwiek miałby szansę go zobaczyć. Malfoy spał w najlepsze, więc Harry starał się wstawać najciszej, jak potrafi, żeby go nie obudzić. Na palcach poszedł do łazienki, szybko załatwił swoje potrzeby, stwierdzając, że wykąpie się w domu i wrócił do pokoju, chcąc się ubrać.

— Nie ubieraj się — usłyszał nagle zaspany głos Malfoya i aż podskoczył ze strachu. Niemal się przewrócił, właśnie zakładał spodnie.

— Co? Dlaczego?

— Mam twoje rzeczy, te, które ostatnio pożyczyłem. Możesz je założyć, są czyste. — Wskazał swoją torbę, a potem przekręcił się na drugi bok i z powrotem zasnął.

Harry wygrzebał swoje ubrania i z opóźnieniem uświadomił sobie, że Malfoy musiał to wszystko już wcześniej zaplanować, skoro nawet zadbał, aby Harry miał coś na przebranie. Szybko się ubrał, a wczorajszy garnitur złożył, zmniejszył zaklęciem i schował do kieszeni spodni. Teraz czekało go najtrudniejsze – musiał się stąd wydostać.

Powoli i cicho uchylił drzwi, sprawdzając, czy korytarz jest pusty. Upewnił się dwa razy, zanim wyszedł. Kiedy już znalazł się na zewnątrz, modlił się, aby pamięć go nie zawiodła w drodze do kominka i aby nikt, na Merlina, go nie zobaczył.

Cóż, pobożne życzenie. Kiedy tylko wyszedł z korytarza, wpadł na Blaiseʼa. W głowie zanotował, aby zawsze bez względu na okoliczności, zabierać ze sobą niewidkę.

— Harry — przywitał się Zabini. Harry stał przez chwilę, zastanawiając się, jak wytłumaczyć swoją obecność.

— Blaise... Pewnie zastanawiasz się, co tu robię...

— Zakładam, że bzykałeś się z Draco — odpowiedział czarnoskóry z ironicznym uśmiechem.

— Powiedział ci?! — niemal wykrzyczał Potter.

— Nie, Harry, Draco trzyma buzię na kłódkę. Ale wiesz, mam oczy — zaśmiał się. — Chodź, zaprowadzę cię do drugiego kominka. Przy głównym jest teraz małe zamieszanie. Ktoś podłożył łajnobombę i dam sobie złamać różdżkę, że to któryś z bliźniaków.

Poprowadził Harryʼego w zupełnie inną stronę, niż pierwotnie ten zmierzał, ale zdawało się to dobrym rozwiązaniem, bo nikogo nie spotkali po drodze.

— To aż takie oczywiste, że ze sobą sypiamy? — zapytał nagle Harry.

— Właściwie nie — odpowiedział po dłuższej chwili Blaise. — Po prostu naprawdę dobrze znam Draco. No i widziałem wczoraj, jak razem wychodziliście. — Chłopak uśmiechnął się.

W końcu dotarli do kominka, nieco mniejszego niż główny i rzadko używanego, ale Harryʼemu to nie przeszkadzało.

— Mogę liczyć, że nikomu o tym nie powiesz?

— Ty nie — powiedział Blaise. — Ale Draco może.

— Niech będzie — zgodził się Harry, a chwilę później zniknął w płomieniach.

Poniedziałek nie przyniósł Harryʼemu, na szczęście, dużo pracy. Jego Urząd czekał na oficjalne zaakceptowanie zmian przez szefa Departamentu, którym obecnie był podstarzały były auror Jonathan Weels. Do tego momentu pracowali w starym rytmie. Po takim weekendzie było to dla niego jak zbawienie.

To tylko seks // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz