Dom

4 0 0
                                    

26.06

Cześć

Sobota wieczór. Od dawna mój pierwszy wolny sobotni wieczór. Robert- mój szef, dosadnie dał mi do zrozumienia, że mam odpocząć. W sumie trzeba mu przyznać trochę racji bo od kiedy pamiętam, brałam wszystkie weekendowe nocki na siebie. Po części dla pieniędzy bo stawka podwójna i do tego napiwki niezłe, a do tego miałam świetne wytłumaczenie dlaczego nie (chcę) mogę nigdzie wychodzić. Przyjemne z pożytecznym.

Dlatego dzisiaj na spokojnie przygotowałam składniki dla nocnej zmiany, troszkę przygarnęłam w lokalu i bliżej końca pracy, obsłużyłam paru klientów. Kończąc się przebierać po skończonym dniu natrafiłam na nową. Dziwna dziewczyna. Trochę mi jej szkoda bo zachowuje się jakby lada moment miała się przestraszyć własnego cienia. No ale Robert dostrzegł w niej jakiś potencjał (tak tak mój drogi, wyobraź sobie że do gastro nie każdy się nada) i takim oto sposobem po miesiącu pracy trafiła na najgłębsze wody- weekendowe nocki. Miejmy nadzieję, że moja pierwsza uczennica sobie jakoś poradzi. Mnie nikt nie szkolił, kiedy przyszłam jako pierwsza kelnerka i jedyną osobą na lokalu był kucharz mruk, któremu ciężko było wytłumaczyć podstawy podstaw.

Mniejsza z większym, nawet nie pamiętam jej imienia. Justyna? Natalia? Ewa? Pewnie i tak niedługo odejdzie.

Do "domu" postanowiłam wrócić okrężną drogą. Lubię sobie czasem tak pospacerować nie myśląc o niczym szczególnym. Poobserwować mijających mnie ludzi, pooddychać świeżym powietrzem. Czasem jak przechodzę wieczorem obok domów i widzę zapalone światła to zastanawiam się jaka rodzina w nich mieszka. Jak wyglądają stosunki między nimi, czy się dogadują, czy rodzice żyją ze sobą czy może w separacji. Czy w domu obecna jest miłość, czy może obojętność. 

Dom. Na pierwszy rzut oka nie mogłabym powiedzieć złego słowa na swój dom rodzinny. Zostałam wychowana ze swoją siostrą Łucją przez kochających się rodziców. Nigdy niczego nam nie brakowało. Zawsze chodziłyśmy w czystych ubraniach, lodówka była pełna, uczęszczałyśmy na zajęcia dodatkowe  i co niedzielę jak i święta całą rodziną byliśmy obecni w kościele. Mieliśmy nawet swoją ławkę, którą zawsze zajmowaliśmy. 

Jednak od środka nie wszystko wyglądało tak kolorowo. Rodzice bardzo często się kłócili. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że byli (i są) ze sobą bo tak wypada. Bo wzięli na szybko ślub, założyli rodzinę i trzeba było wpasować się w schemat. Po przeprowadzce do Warszawy Łucja wpadła w złe towarzystwo i zaczęła wgłębiać się w tematy używek, ja natomiast widząc i coraz bardziej rozumiejąc to wszystko, stopniowo zamykałam się w sobie. Siostra stała się nieobecna, ja aż nadto obecna. 

Aktualnie Łucja, mimo że jest starsza ode mnie, nadal mieszka z rodzicami. Spędziła rok czasu w ośrodku dla uzależnionych, skąd wróciła nie do poznania. Próbuje układać sobie życie, ale z bólem muszę stwierdzić, że straciła swój wewnętrzny blask i chęci do osiągnięcia czegoś w życiu. 

Co do mnie. Mój drogi, do tego wrócimy może za jakiś czas... 


***

Po soczystym przekleństwie Martyna rzuca pamiętnik przed siebie i czym szybciej ociera zagubioną na jej policzku łzę. Temat domu rodzinnego i jej bliskich jest ciężkim tematem od momentu, kiedy postanowiła się wyprowadzić. Od lat stara się grać oschłą sukę, ale dobrego serca nie da się niczym ugasić. Zdała sobie z tego już sprawę po n-tej próbie. Nie da się ot tak mieć wszystkiego w dupie. Nie pomagają papierosy, alkohol ani imprezy. Prędzej czy później wszystko wraca.

Zamykanie się przed ludźmi bojąc się, że jej serce nie zniesie wiele więcej. Wewnętrznie pragnie miłości i jeszcze bardziej chciałaby dzielić się nią z innymi. Jest jednak świadoma jak zwiększa się ryzyko jej cierpienia, gdy otwiera swoje serce kolejnym to osobom.

To nie jest tak, że tylko faceci mogą jej złamać serce. Może to zrobić każdy, kogo uzna za bliską sobie osobę i zostanie niedoceniona. Martyna jest w swego rodzaju sytuacji bez wyjścia. Prawdziwe szczęście daje jej przede wszystkim oddanie siebie innym. Nie jest to jednak takie proste. Każda bowiem osoba, która okaże się niewarta serca Martyny, niszczy ją. Po kawałeczku. W zależności od czasu trwania relacji naszej bohaterki z daną osobą, coraz większy kawałek serca idzie na straty. To prawda- z czasem serce się goi. Zostają jednak rany, z czasem blizny. Każda blizna wzbudza większy strach i blokadę.

Mało kto rozumie Martynę, ona z kolei straciła już chęci na jakiekolwiek tłumaczenia. Jeszcze kiedyś próbowała, ale kończyło się na tym, że jest dziwna i tyle. Teraz każdy widzi Martynę jak chce. Jak widzi siebie Martyna? Sama nie jest do końca pewna. Szuka siebie i swojej drogi życiowej. Chciałaby pomagać ludziom i być nadzieją dla każdego, ale jest to bardzo kręta i wąska ścieżka życiowa. Pełna ukrytych przeszkód o które łatwo się wywrócić i zranić.

Wypijmy razem lampkę wina, a najlepiej całą butelkę. Znajdziemy rozwiązanie. Jeśli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się. W końcu wszystko zacznie się układać w całość. Chaos w Twojej głowie się uspokoi. Zrozumiesz czego chcesz i dokąd zmierzasz.

Wróćmy do Martyny, która z butelką wina i paczką fajek przeniosła się z pamiętnikiem na balkon.

***

Mój drogi. Pamiętasz jak Ci pisałam, że wrócę do tego czym tak pięknie uzupełniamy się z Dominiką? Dominika jest prosta. Nie jest to ani obraza, ani komplement. Czyste stwierdzenie faktu.

Jest jedyna w swoim rodzaju i ma swój świat, którego chyba nikt inny nie jest w stanie odkryć. Ma sporo szczęścia w życiu i wszystko przychodzi jej naturalnie. Jest na swój sposób naiwna i jakoś udaje jej się z tym żyć. Dla niej problemy nie istnieją, a jeśli już na jakieś trafi to zupełnie nie bierze ich do siebie. Żyje w przekonaniu, że zostaną one szybko rozwiązanie i... tak się dzieje. Zawsze chodzi uśmiechnięta i nie przejmuje się zupełnie niczym. Na swojej drodze zawsze trafia na jakiegoś Anioła Stróża, który wszystkim się zajmie. 

Dla Dominiki czarne to czarne, a białe to białe. Nie analizuje, nie docieka- podchodzi do wszystkie połowicznie, z większego. Ciężko mi to wytłumaczyć, a tym bardziej zrozumieć. Ja od zawsze szukałam drugiego dna. Wszystko co mnie spotka, siedzi we mnie jeszcze długi czas po fakcie. Gdzie moja przyjaciółka potrafi ot tak rzucić coś za siebie i żyć jakby nic się nie wydarzyło, ja rozkładam wszystko na czynniki pierwsze i próbuję jak najwięcej zrozumieć. 

W skrócie można rzec, że Dominika żyje z głową w chmurach, obserwuje świat przez swoje różowe okulary. Ja natomiast bez żadnych okularów widzę więcej niż bym chciała. Bardzo lubię obserwować wszystko co mnie otacza, ale dostrzegam różne szczegóły, które niepotrzebnie wchodzą do mojej głowy. 

Eh drogi pamiętniczku, napijmy się wina i posiedźmy już w ciszy.




Du har nått slutet av publicerade delar.

⏰ Senast uppdaterad: Sep 29, 2021 ⏰

Lägg till den här berättelsen i ditt bibliotek för att få aviseringar om nya delar!

MartynaDär berättelser lever. Upptäck nu