Rozdział 20

484 34 8
                                    

- Witaj stary dziadzie przebrany za młodego żeby gwałcić małe dziewczynki - powiedział wesoło Harry wpadając przez drzwi prowadzące do gabinetu Czarnego Pana, co prawda był tu dopiero drugi raz, ale czuł się wystarczająco dobrze, by robić co mu się żywnie podoba.

- Też cię miło widzieć Harry - odpowiedział Tom nie podnosząc wzroku znad sterty kartek papieru. 

- Co ty tam robisz? - zapytał zielonooki próbując zobaczyć, co się znajduje na kartkach. 

- Nie wiem czy wiesz, ale ja nie tylko podbijam wioski, torturuje ludzi, morduje i rzekomo próbuję cię zabić. Robię też inne rzeczy. Myślisz, że skąd ja biorę na to wszystko pieniądze?

- Szczerze to myślałem, że jak kogoś zabijasz to dostajesz ich pieniądze, czy coś w tym stylu - odpowiedział Harry wzruszając ramionami. Szczerze powiedziawszy nie za bardzo zastanawiał się nad tym skąd Riddle bierze pieniądze, lecz teraz, gdy o tym wspomniał, zaczęło go to ciekawić. W końcu ma swój własny zamek, więc w jakiś sposób zarabiać musi.

- Gdyby za zabijanie czarodziejów dostawałoby się ich pieniądze, to każdy byłby mordercą - odpowiedział bez cienia wątpliwości czerwonooki. - Mam przyjaciela - powiedział Tom, na co szatyn parchnął śmiechem. - Mogę mówić dalej? Tak? Świetnie. Tak więc, mam przyjaciela, poznaliśmy się gdy podróżowałem, dostałem od niego pracę i co jakiś czas przychodzi do mnie sterta papierów, które muszę wypełnić.

- Yhym... Nie chcesz mnie nauczyć jakiegoś zaklęcia? - zapytał zielonooki, trochę nudziły mu się rozmowy z czerwonookim, zwłaszcza, że on cały czas odpowiadał tak samo spokojnym i obojętnym tonem. Doprowadzało go to do białej gorączki, więc postanowił, że go trochę po wkurza lub... to się jeszcze zobaczy co.

- Masz jakieś konkretne na myśli, czy ja mam jakieś wybrać?

- Nie, wybierz sobie, co chcesz byle nie za trudne - odpowiedział obojętnym tonem, lecz w myślach skakał z radości. Miał w tym dwie korzyści, po pierwsze nauczy się czegoś względnie przydatnego, po drugie w może uda mu się wreszcie wywołać jakieś emocje na twarzy Czarnego Pana. W tych swoich radosnych przemyśleniach nie zauważył przebiegłego uśmiechu na twarzy wcześniej wspomnianego. 

- Skoro tak... W takim bądź razie nauczę cię oklumencji, przyda ci się to by ukryć myśli przed Dumbledore'm -powiedział z każdym słowem zniżając głos i zbliżając się do zielonookiego. - Bo nie wiem czy wiesz, ale twoje myśli i uczucia można łatwo odczytać za pomocą legilimencji, której ja przed chwilą użyłem na tobie. 

- A co to jest ta okulu-coś tam i leglimecja? 

- Widzę, że ty żadnej wiedzy nie masz. Naprawdę ten stary dziad ci nawet tego nie powiedział? - zapytał retorycznie z rezygnacją w głosie. Wiedział, że ten jakże miły dziadek zawsze chętny do pomocy, nie mówi wszystkiego szatynowi, ale nie wiedział, że jest aż tak źle. - Skoro nie wiesz nic to siadaj wygodnie, bo zanim ci wbiję teorię do tego twojego zakutego łba to trochę minie.

Harry wykonał posłusznie rozkaz i usiadł na fotelu na przeciw Czarnego Pana, nie za bardzo mu się chciało teraz słuchać tego, ale wiedział, że to mu się przyda. To  był chyba jedyny powód, dla którego usiadł prosto i próbował się skupić na tym co mówi Tom. 

- Legilimencja to penetracja czyjegoś umysłu...

- Penetracja...?

- No tak, zapomniałem, że mam do czynienia. To znaczy że możesz wejść do czyjegoś umysłu i przeglądać jego myśli, wspomnienia oraz sprawdzić czy mówi prawdę czy też nie. 

- Czyli takie czytanie w myślach? - zapytał Harry pewny, że otrzyma odpowiedź twierdzącą. 

- Nie - ta odpowiedź zbiła Harry'ego z tropu. teraz nie rozumiał już kompletnie nic. 

||Czas zmian||TomarryWhere stories live. Discover now