Rozdział 19 - Audiencja i koronacja

145 11 93
                                    

– Co masz na myśli? – dopytywał Lucjusz.

– Giovanni napadł mnie na mieście i chciał mnie zabić, ale zamieniłem go w szczura, to po pierwsze – odparł Draco wesołym tonem, nalewając whisky do szklanek. Lucjusz zdawał się być nieco przerażony tym, co mówił jego syn, dopóki nie kontynuował. – Marconi się zabił, to po drugie. Minister Magii rozpłakał się w Biurze Aurorów, bo udawałem, że dotyka mnie jego zachowanie i nakłoniłem go, żeby spróbował mnie zabić, to po trzecie. Faktycznie spróbował, ale się wycofał. Jak nic poda się do dymisji. Czuję to.

Usiadł obok ojca, podając mu szklankę. Mimo to nie czekał na niego i sam wypił połowę zawartości swojej.

– Moim ostatnim, najbardziej irytującym wrogiem pozostała Granger – dodał, nie słysząc odpowiedzi. – I chętnie wsadziłbym jej łeb do mułu, ale narobiłbym sobie kłopotów, gdybym ją zabił. Nie wypiłbym jej krwi, pewnie też śmierdzi szlamem.

– Czy ty już coś piłeś?

– Tylko odrobinę – zaśmiał się, co całkowicie przeczyło jego słowom. – Mam co świętować. Co prawda zaatakowałem dwoje ludzi w Londynie, ale spokojnie, wymazałem im pamięć, żyją sobie myśląc, że dostali laga. Dzięki temu jestem syty i zadowolony. A jak tobie minął dzień?

– Całkiem spokojnie – westchnął, upijając whisky. Uznał, że musi to zrobić po tym wszystkim, co usłyszał, a na domiar złego miał wrażenie, że to dopiero początek. – Czytałem jakąś książkę o średniowiecznych torturach.

– Chyba też ją kiedyś czytałem. Najbardziej lubię rozdział o jelitach wyciąganych pępkiem.

– Jeszcze do niego nie doszedłem, ale zapewne będzie wyborny.

– Masz moją gwarancję.

– Poza tym, twój kolega tu wpadł. Szukał cię i czekał godzinę, ale w końcu dał sobie spokój.

– Który kolega?

– Blaise Zabini. Mówił, że musi coś z tobą pilnie wyjaśnić.

Draco szybko przestał się uśmiechać i dopił zawartość szklanki.

– Nie bardzo mam ochotę go widzieć. Dobrze, że mnie nie było. Gdybyś tylko wiedział, o co chodzi…

– Nieco się wysypał. Całował dziewczynę, w której się zadurzyłeś. Potrzebował męskiej rady.

– Niech idzie do Teodora, nie do mojego ojca…

– Już to zrobił. Dlatego przyszedł z podbitym okiem.

Całe szczęście, że mnie wyręczył, bo jeszcze w gniewie walnąłbym tak mocno, że rozwaliłbym mu czaszkę – pomyślał Draco.

– I co takiego mu doradziłeś?

– Żeby spróbował ci to wynagrodzić, ale za jakiś czas. Bo jeśli pokaże się za wcześnie, może skończyć nieciekawie.

Draco krzywo się uśmiechnął, dolewając im alkoholu. Szybko jednak znów spoważniał i opadł na oparcie kanapy.

– A czy ja przesadzam, będąc na niego taki wściekły?

– Ja tak nie uważam. Gdyby Goyle całował Narcyzę, skończyłby w jeziorze. Nawet, jakbym nie był z nią wtedy w związku. Jeśli on, jako mój przyjaciel, wiedziałby o moim afekcie, to byłby szczyt chamstwa. Szczególnie, że nie miałby wobec niej poważnych zamiarów.

– Ale czy mam prawo wyrażać niezadowolenie, skoro sam ich nie mam?

Zanim Lucjusz odpowiedział, uznał, że wymaga to od niego kolejnej szklanki whisky.

Magią i Krwią Pisane - Draco Malfoy i Ginny WeasleyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt